Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

SchmelingMecz był ciekawy i nawet dosyć długi. Milligan rozłożył się na deskach dopiero w dziesiątej rundzie. Szkocki górnik trzymał się dzielnie. Pięć razy wstawał z ziemi i walczył tak długo dopóki nogi utrzymywały go w pionowej pozycji. Został zniesiony ze zmiażdżoną wargą, rozbitym podbródkiem, krwawiącym gardłem. Założono siedem klamer, by przywrócić brodzie ludzkie kształty.
Tommy obudził się z narkozy, spojrzał a sanitariusza i szepnął:
- Walker był ode mnie lepszy o dwie klasy...
W piątek na znak żałoby zamknięto w Szkocji sklepy.
Max wrócił do hotelu i przez długi czas przeżywał wrażenia z krwawej walki. Stał się taki, że z każdego zdarzenia, z każdego zasłyszanego wypadku starał się wyciągać wnioski i ubierać je w formę maksymy.

Rozważania na temat Milligana zamknął w następujących spostrzeżeniach: Walka do ostatka, do upadłego nie opłaca się. Lepiej, w sytuacji beznadziejnej, poddać się. Ale najlepiej – wygrywać! Buelow zabrał go do Whitechapel, pokazał dzielnicę biedoty, tak odmienną od City. Uderzały go szczególnie różnice wśród Żydów. Przecież nie można było porównywać bogatego bankiera z Fleet Street z ym obrzezanym nędzarzem z przedmieścia.
Schmeling nie czuł do Żydów nienawiści, miał dla nich litość. Nikt nigdy nie wpajał mu nauk o rasie, nikt nie wmawiał wyższości jego nordyckiego pochodzenia, nikt nie kazał pogardzać czy lekceważyć Żydów – ale t przychodziło samo, jakby z powietrza. Wystarczyło przejść się po Grenadierstrasse w Berlinie, albo - jak tutaj- odwiedzić Whitechapel, by poczuć się wyższym i lepszym od tej hołoty, grzebiącej się w brudzie i błocie. Była to pogarda faryzeusza dla celnika:
- Dzięki Ci Boże, że nie uczyniłeś mnie na podobieństwo tego płaza...

Buelow zaprowadził go również do olbrzymiej drewnianej budy Premier Land, służącej za dzielnicową salę bokserską. W oszalowaniu z desek wyglądała fatalnie, ale mieściła bądź co bądź 4.000 widzów i wypuściła w świat niejednego championa.

W czasie przerwy organizator przedstawił nowego mistrza Europy. Kilka osób zaklaskało. Pan Schmeling nie był w Londynie żadną sensacją.
Ale był już bohaterem narodowym Niemiec. Nie należał jeszcze do tych największych, ale za maleńkiego bohaterka uważali go już wszyscy i wszyscy na swój sposób chcieli mu się przysłużyć.
Związek bokserski doszedł do wniosku, że najlepiej zrobi wydając na jego cześć bankiet. W programie były przemówienia, dużo przemówień. I wręczenie Schmelingowi figurki za 40 marek.
Buelowowi przypadł projekt do gustu. Wespół z prezesem związku opracował menu, zastanawiał się nad kolejnością gości przy stole, zajmował się dekoracją sali, był w swoi żywiole.
Max nie lubił publicznych wystąpień. Nie bardzo wiedział jak ma się zachować, nie wiedział jakie gesty jednają sympatie, a jakie popularności szkodzą, nie miał opracowanego planu reakcji; na pochlebną mówkę, na komplement czy celny dowcip.

Ale od bankietu niepodobna było się wykręcić. Taki bankiet, kwieciście opisany w gazetach oznacza przyrost trzech tysięcy widzów na najbliższych zawodach, a 3000 widzów – to ileś tam dodatkowych marek...
Więc trzeba było się przełamać, wciągnąć na barczyste plecy czarny garnitur i paradować wokół zaproszonych gości. Oczy kilkunastu osób pilnowały każdego ruchu; był centralnym punktem spotkania.
Obstąpili go dziennikarze. Jak mu się podoba Anglia? W jakiej jest formie? Czy mecz z Delargiem był trudny?
Max odpowiadał monosylabami. Najlepszy sposób zniechęcenia dziennikarzy. Wkrótce zrobiło się wokół niego pusto i raz na zawsze Max otrzymał opinię mało rozgarniętego pięściarza.
Punkt zainteresowania przeniósł się na Buelowa. Oto człowiek, który umiał przemawiać, udzielać informacji, a jednocześnie potrafił - gdy zaszła potrzeba - trzymać język za zębami.
Toteż na sali, kiedy po wręczeniu Maxowi figurki Buelow zadzwonił w talerz i podniósł się z miejsca, sala ucichła.
- Drodzy przyjaciele. Szanowni panowie! Chcę wyręczyć mojego pupila, który po raz pierwszy jest mistrzem i nie ma doświadczenia retorycznego, by w najkrótszych słowach opowiedzieć państwu o naszych zamierzeniach.
Zaczęliśmy od niczego. Maxa i moim celem było zdobycie dla Niemiec wielkiego osiągnięcia. Nie chcę niepochlebnie wyrażać się o naszych konkurentach, ale wydaje mi się, że nie ma w tym niczego niewłaściwego, jeśli powiem, że Max pragnął stać się większym bokserem od nich.
Nie moją rzeczą jest sądzić, czy to zostało osiągnięte. Wszyscy panowie wiecie, cośmy zdziałali i jaką ma Max ma przed sobą przyszłość. Jeśli jednak chodzi o mój pogląd - jesteśmy dopiero na początku naszej drogi.
W wadze półciężkiej Max nie ma zamiaru pozostawać zbyt długo. Prawdziwe horyzonty otwierają się przed nim dopiero w wadze ciężkiej i jest tylko kwestią czasu przejście Maxa do tej kategorii.
-  I zdobycie tytułu mistrza Niemiec! - krzyknął ktoś z kąta.
- Nie wyprzedzajmy wypadków... W każdym razie poczekamy mniej więcej do końca roku aby Max okrzepł i się wzmocnił, a od 1928 roku rozpoczniemy dorabianie się w nowej kategorii.
- A czy to prawda, że na jesieni pojedziecie do Ameryki?
- W tej chwili omawianie takiego projektu jest przedwczesne. Nie kryję jednak, że nie wyobrażam sobie wielkiej sławy wywalczonej na kontynencie. Jeśli dojdę do przekonania, że Max dojrzał już do klasy czołowych pięściarzy – na pewno ukrywać się nie będziemy i popłyniemy za ocean rąbać Amerykanów!
- Brawo! Hoch! Hoch!
Głowy podniecone winem zachwiałyby się przy lekkim wietrze. Cóż więc dziwnego, że wiatrak mowy wywrócił u nich wszystko do góry nogami..
Z krzeseł zerwali się atletyczni działacze i zaczęli szarpać krzesło Buelowa.
- Niech żyje! Brawo Artur!
Nagle po drugiej stronie stołu rozległy się głuche uderzenia. Max stał i bił szklanką w stół. Był blady, zirytowany, wściekły.
Wstawieni biesiadnicy spojrzeli nań z niedowierzaniem.
- Cicho! Dajcie spokój! Max chce zabrać głos, dajcie mu mówić.{jcomments on}

cdn

Jan Ball, opracował Krzysztof Kraśnicki, colma1908.com

Z narożnika tetryka: Max Schmeling (1) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (2) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (3) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (4) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (5) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (6) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (7) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (8) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (9) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (10) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (11) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (12) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (13) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (14) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (15) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (16) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (17) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (18,19) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (20) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (21) >>