Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

SchmelingPowieść w odcinkach często gościła na łamach prasy codziennej lat międzywojennych, sportowej nie wyłączając. Była magnesem, zachętą do sięgnięcia po kolejny numer gazety. Bohaterami byli często autentyczni sportowcy, przede wszystkim ci z pierwszych stron dzienników, ich życiem, poza ringiem, bieżnią czy skocznią żywo interesowały się tysiące wielbicieli.

Bohaterem opublikowanej w 1935 r. przez Jana Balla (zapewne pseudonim dziennikarza Przeglądu Sportowego) powieści o prawdziwym tytule "Pięścią zdobędę świat", jest sam Max Schmeling. Pięściarz, który swoją ringową postawą miał zaświadczyć o potędze nazistowskich Niemiec; przez pewien czas idol samego Adolfa H. Mistrz Niemiec, Europy, zwycięzca Younga Striblinga, Jacka Sharkey’a ( z którymi również poległ), wreszcie samego Joe Louisa- przez nokaut w 12. rundzie. Louis zrewanżował się Max’owi w dwa lata później, w walce o światowy tytuł, nokautując Niemca już w pierwszej rundzie.

Rozdział I
Rozprostował dłonią gazetę.
- Zwycięstwo Schmelinga* cieszy nas nie tylko jako triumf Niemca nad Amerykaninem. Jesteśmy zadowoleni, że walka miała przebieg tak klarowny, że wygrana Maxa była bezapelacyjna i że wywalczona została w sposób rycerski i dżentelmeński. Max nie zawiódł pokładanych nadziei! Zrozumiał, że tego dnia patrzy na niego nie tylko świat bokserski, nie tylko grono miłośników i fachowców, ale na jego zwycięstwo czekał sam Fuehrer i całe Niemcy! Od pierwszej rundy do...

Video. Max Schmeling triumfuje nad Joe Louisem >>

- Monachium dzwoni! Czy każe pan przełączyć do pokoju, czy też dać do kabiny?
Gazeta zsunęła mu się z kolan.
- Dobrze słychać?
- Jak z drugiego pokoju!
- Dawaj tutaj. Żwawo!
Boy zasalutował i skoczył do windy.

- Hallo Max? To ja, Anny**! Otrzymałeś moją depeszę?
- Dlaczego nie telefonowałaś wczoraj?
- Byliśmy w górach, na plenerach. Telefon nieczynny od szóstej. Co innego depesze! Tam ciągle jeszcze uważają, że telegramy wysyła się tylko w razie bankructw albo śmierci. Więc dla telegramów mają serce otwarte, a o telefonie nie ma mowy! Pogawędki powinno się prowadzić w dzień, a nie w nocy budzić panią urzędniczkę. Zwymyślałam babę od ostatnimi słowami i wysłała ci telegram. Otrzymałeś?
- Bardzo miły, dziękuję!
- Układaliśmy go wspólnie: Lamac, Wolf, Retty i Charlotte Radspieler. Wyraźnie byli pod wrażeniem tej walki. Charlotte siedziała przy głośniku i za spikerem powtarzała wszystkie twoje uderzenia. Można było zdechnąć ze śmiechu! Wiesz przecież, że ona nie ma pojęcia o boksie. Zawróciłeś jej w głowie, nie ma co mówić... Powiedz prawdę, czy ta wczorajsza walka była tak jednostronna, jak opowiadali przez radio? Przecież tyś go rozniósł, to była masakra!
- Hamas był słaby, bez formy. Obrał do tego fałszywą, najgorszą dla siebie taktykę. Cały czas w defensywie, bronił się, nie szedł do przodu. To w niczym nie przypominało Hamasa z Nowego Jorku!
- Popodbijał ci oczy? Wycałuję wszystkie guzy, wszystkie rany, wszystkie skaleczenia mojego Maxa! Nic potem nie będzie bolało, nie zostaną żadne ślady! Dobrze? Przyjedziesz?
- Właśnie Anny, są z tym komplikacje. Czy ty musisz siedzieć w Monachium?
- Na dwa tygodnie jestem unieruchomiona. Kręcimy teraz dla Bawarii- „Świąteczne porządki”. Codziennie o ósmej muszę być w Geiselgasteig, a nigdy nie wracam do hotelu przed dziesiątą wieczorem. Jedzenie na miejscu, spanie na miejscu, żadnej rozrywki! Wściec się można, tym bardziej, że nie mam prawa zbesztać Lamaca, bo to nie on winien, a kontrakty. Może bym się uspokoiła, gdybyś ty przyjechał do Anetki chociaż na kilka dni, chociaż na tydzień...
- Nie da rady maleńka! Ze trzy dni muszę zostać w Hamburgu, bo lada chwila będzie zawarty kontrakt o mistrzostwo świata. Wprawdzie Jacobs pilnuje moich interesów, ale wiesz sama, że kwestia terminu i odszkodowania nigdy nie może być powierzona menedżerowi, bo taki jełop myśli tylko o swoich procentach. Potem chciałbym wyjechać gdzieś na odpoczynek.  Góry Harcu, albo do jakiegoś głębokiego lasu... żebym wreszcie był sam i przestał odpowiadać na głupie pytania. Rozumiesz?
- A nie chciałbyś wypocząć przy mnie?
- Mówisz jak rozkapryszone dziecko! Jechać do wytwórni filmowej na wypoczynek, to tak samo, jak pójść do Feminy na trening! Dla mnie męka i dla ciebie żadna frajda, bo siedzisz cały dzień w atelier...
- Jestem nierozsądna, przepraszam Maksiu... A kiedy byłby ten mecz z Baerem***?
- Najwcześniej w lipcu.
- Wygrasz, prawda, że wygrasz? Musisz wygrać! Pojadę z tobą, będę cały czas ściskała wielki paluszek i modliła się do świętego Antoniego. Dasz mu haka, jak temu Heuserowi na treningu i wyniosą trupa z ringu. A Madison Garden będzie tupał- i gwizdał- i ryczał- i kwiaty rzucał, a cała Ameryka będzie u stóp mego Maxa.
- Dlaczego nic nie mówisz? Max powiedz na do widzenia, że mnie kochasz! Kocha Maksio małą Anulkę?
- Kocha.
- Chciałby ją popieścić?
- Chciałby.
- Jak pieściłby, jak? Co byś zrobił Max, ty obrzydliwcze, ty brutalu, ty bokserze...
- Anny, przyszedł do mnie jakiś pan od Rothenburga****. Muszę przerwać!
- Zadzwoń do mnie przy pierwszej sposobności. Jutro, pojutrze, kiedy tylko wydarzy się coś ciekawego! A do matki już dzwoniłeś?
- Do matki po południu! Będzie tu kilkunastu dziennikarzy na herbacie, chcę żeby rozmowa odbyła się przy nich. „Liebe Mutti”- to robi wrażenie. Good bye, mała!
- Całuję cię kochanie!

Max Schmeling - Joe Louis I
http://www.youtube.com/watch?v=lihT_ewxVko

Schmeling podszedł do lustra, pociągnął kilkakrotnie po brodzie, odgarnął do tyłu czarne włosy i jeszcze raz przeszukał całą twarz. Była gładka, bez skazy. Mecz nie pozostawił na nim najlżejszych śladów. Ani jednego sińca, ani jednego zadrapania! Zezując śmiesznie obejrzał uszy. Też w porządku! Ładne, męskie ucho, żaden kalafior, ani rozwidlona brodawka, która tak często wisi u bokserów. I nagle- szybko narzucił włosy na czoło. Czarne kosmyki zwinęły się w obwarzanki nad krzaczastymi brwiami. Potrząsnął głową, żeby loki wyglądały jak naturalniej. Tak lepiej, w tej pozie młodego chłopca nie dbającego o fryzurę.

*

O godzinie 20.43, akurat na dwanaście minut przed odjazdem ekspresu Hamburg-Berlin zajechała przed dworzec limuzyna hotelu Atlantic. Szofer nie zdążył otworzyć drzwi i zgiąć się w czołobitnym ukłonie: Schmeling był pierwszy na trotuarze. Szybkim krokiem podszedł do kasy.

- Proszę o bilet według tej kartki! Gdybym chciał wymówić te wszystkie stacje, nie zdążyłbym nawet na poranny kurier!
Kasjer niczemu się nie dziwi. Nie wolno mu. Obejrzał wręczony karteluszek, kilka razy ruszył bezradnie wargami i wreszcie rzucił przez okrągłe okienko:
- Druga czy pierwsza?
- Druga.
- Zaraz obliczę.
Zaczął szukać w taryfach. Hamburg- Berlin plus Berlin-Poznań plus Jarocin-Gostyń plus Gostyń-Borzęciczki.
57,50. Ma pan piękną drogę, powinszować! Jedzie się z 5 przesiadkami, ze 36 godzin. Ostatni odcinek wąskotorówką. Może pan wprawdzie ze Zbąszyna jechać na Wronki, ale to będzie kosztowało...
Max niecierpliwie potrząsnął głową.

Ciąg dalszy nastąpi…

* Schmeling w tym pojedynku, w marcu 1935 r. zrewanżował się za porażkę, jakiej doznał z Hamasem przed rokiem. Znokautował rywala w 9. rundzie.
** Anny Ondra, niemiecka aktorka, od 1932 r. aż do swojej śmierci, w 1987 r., małżonka Maxa Schmelinga.
*** Do walki z Baerem, rewanżu za poniesioną przez Schmelinga porażkę- przez t. ko. w 10. rundzie- uznaną przez Ring Magazine walką roku 1933- nigdy nie doszło.
**** Słynny promotor i menedżer pierwszej połowy XX wieku, organizator m.in. walk o mistrzostwo świata.

Opracował Krzysztof Kraśnicki, colma1908.com{jcomments on}