Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Max Schmeling

Na prośbę Czytelników wznawiamy publikację odcinków opartej na życiorysie niemieckiego mistrza świata wagi ciężkiej Schmelinga  powieści Jana Balla (Al. Rekszy?). Kolejne odcinki powieści ukazywały się będą w stałym coniedzielnym cyklu.

Ale tłum co chwila podrywał się do nowych braw. Nie można go było uspokoić! Taka niespodzianka! I to wbrew cyrkowym zwyczajom, niespodzianka nie in minus, ale bogaty naddatek, radosny nadprogram...

"Max Dempsey" ochłonął już całkowicie. Nie zważając na oklaski podszedł do kąta i wytoczył na arenę sztangę z ciężarami. Nie powiedział ani słowa. Zachowywał się jak niemowa. Oparł nogę na stalowym pręcie. Z jednej i drugiej strony żelaznych talerzy widniała wielka cyfra 50. Niedbale dorzucił jeszcze kilka mniejszych ciężarków. Wparł się nogami, chwycił oburącz za sztangę...

Sprzed oczu publiczności znikła twarz Dempseya. Potężny zarośnięty kark nagle pokrył się purpurą. Ramiona wybrzuszyły się węzłami. Był naprawdę piękny i naprawdę silny - chociaż ciężary były "dęte". Stał z oczami wzniesionymi w górę, z twarzą ciemną i pokrytą niezwykłymi zmarszczkami. Stał jak Atlas dźwigający losy globu. Wyprężonymi ramionami i całą siła woli podtrzymywał ciężary przed upadkiem. Wolno, jak zgnieciona sprężyna, zniżył ciężary do wysokości kolan i rzucił na deski. Dekoracje pochyliły się na moment, scena głucho zadudniła. Odpowiedziała jej sala. "Dempsey" dostał tyle oklasków, że "żywa fontanna" powinna natychmiast otrzymać dymisję.
Kiedy ludziom puchły ręce, Peter wszedł na scenę i włochatym ręcznikiem ścierał pot z bohatera.

Max nie czuł już za grosz tremy. Nabrał przekonania do własnej mocy i zdał sobie sprawę, że jego siła wystarczy do fascynowania tłumu. Dopóki Biel mówił mu o przedstawieniu, o konieczności zachowania pewnych zasad aktorskich - Maxowi trzęsły się kolana, a trema nie pozwalała wykrztusić słowa. Teraz wiedział, że to wszystko była bujda. Zdolności aktorskie, umiejętność oszukiwania ludzi być może potrzebne były Bielowi, ale jemu zupełnie na scenicznych deskach zbędne. Jego zadnie sprowadzało się do obnoszenia twarzy stworzonej na podobieństwo mistrza świata i do nie skompromitowania tego oblicza swymi sztukami siłowymi. O to już przecież dbał Biel. Ciężary były należycie przygotowane, a ogniwo łańcucha, które rwał jak nitkę, z miękkiego ołowiu.

Pokaz łańcuchowy podwoił entuzjazm. Nie objawiało się to już w oklaskach - bo tu wzrost był już niemożliwy, ale w nastroju. Napięcie było tak wielkie, wdzięczność dla siłacza tak olbrzymia, że trzysta par oczu cierpiało wraz z Maxem, kiedy współczesny Laakon owinął sobie dłonie żelaznym gadem i zmagał się z kajdankami.
Wreszcie pękły! Ołow rozlazł się. Mężczyźni wstali z miejsc, niewiasty poczuły łzy w oczach... Chwile przerwy wypełnił niezawodny Peter. Max i Biel wkładali rękawice.
Kostium gladiatora w dalszym ciągu opinał mięśnie "Dempseya". Zrzucił z siebie tylko idiotyczne napierśniki i tekturowe tarcze przypięte do ud.
Biel wystąpił w tenisowych spodniach ściągniętych czerwonym paskiem, bez koszuli. Jego obrośnięta, niedźwiedzia pierś zabawnie kontrastowała z pozbawionym włosów czerepem.

Biel skłonił się z godnością. - Jestem Niemcem, jestem z waszych stron, rodowity Westfalczyk, ale losy życia zmusiły mnie do spędzenia czternastu lat w Ameryce. Nazwisko Biel jest wam obce, ale zapytajcie jakiegokolwiek Amerykanina, kto był mistrzem Oklahomy w latach wojny, a bez wahania wam wskaże naszego wspólnego znajomego, który stoi przed wami na tych deskach. W 1917 roku odmówiłem udziału w wojnie przeciwko naszej ojczyźnie. Uciekłem od poboru, musiałem wyjechać ze Stanów. Szwendałem się po całym świecie i w tym czasie dwukrotnie zdobyłem mistrzostwo Filipin, słynnych dostarczycieli najlepszych pięściarzy wagi lekkiej.
"Mysterious Max" ma szkołę swego brata. Wiecie, co to znaczy! Ma te kwalifikacje, które pozwalają zdobyć mistrzostwo świata!

Nasza walka trwa jedną rundę, osiem minut. O zwycięstwie zadecyduje plebiscyt publiczności, o ile szczęśliwy cios nie rozstrzygnie walki wcześniej.
Peter rąbnął w gong. Podali sobie dłonie i przyjęli gardę. Z pozycji Biela widać było na pierwszy rzut oka, że widział dobre wzorce amerykańskie. Stanął bez zasłony, z pięściami lekko odsuniętymi od piersi i wtulonym w szyję podbródkiem.

Max na pierwszy rzut oka zdradzał nowicjusza. Lewa wyprostowana na kształt dyszla, prawa szczelnie kryjąca żołądek i szczękę- przecież to jest garda, którą pokazywano na pierwszej lekcji w szkole! Gdyby na sali znajdował się jakiś znawca- skandal byłby murowany! Ale widzowie byli zasugerowani opowieścią i zbajani bliskim pokrewieństwem. Milczeli. Pożerali wzrokiem pięściarzy.

Biel podskakiwał jak kogut i dziubał Maxa w policzki, czoło, oczy. Kiedy przeciwnik odsuwał łokieć od żołądka, by odeprzeć nieszkodliwego natręta- w tej samej chwili Biel dobierał się do brzucha i rozpoczynał oburęczny masaż. W każdym razie Biel miał o boksie pojęcie! Max myślał o tym z lekką złością. Przypuszczał, że inaczej będzie spotkanie wyglądało. Biel najwyraźniej się zapomniał. Oczy płonęły mu jak w gorączce. Rzucał się do przodu, atakował, bił z obu rąk. Był jedynym pięściarzem na ringu. Max stał trochę speszony, a trochę bezradny pośrodku sceny i ograniczał się do tupania w deski imitując wypad. Walka trwała już dwie minuty. Max nie był rozbity, ale czuł się oszukany. Zwycięstwo nie przychodziło, pomimo, że był już czas na umówiony nokaut.

- Teraz Max! - szepnął Biel w zwarciu.

Odskoczył i rzucił się do bombardowania brzucha. Max pociągnął w górę podbródkowym jak brzytwą. Biel leżał na ziemi. Był naprawdę znokautowany. Dotrzymał słowa.
"Mysterious Max" podniósł rękawicę, Peter podniósł łysego klauna.

cdn

Z narożnika tetryka: Max Schmeling (1) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (2) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (3) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (4) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (5) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (6) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (7) >>
Z narożnika tetryka: max Schmeling (8) >>

Opracował Krzysztof Kraśnicki, colma1908.com{jcomments on}