Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Schmeling

W ciągu wiosny 1927. Roku Max pobił wszystkich, którzy w Niemczech i Europie byli do pobicia. Na rozkładzie znalazło się dwóch Anglików, trzech Francuzów, Belg, Duńczyk, Niemiec - większość przez nokaut i ani jednej porażki. Na pięściarskim firmamencie Rzeszy stał się objawieniem wielkości, jakiej niemiecki boks nie znal nigdy.
I tylko garstka najbardziej upartych, najbardziej nieprzejednanych powtarzała:
- A   ja wam mówię, że to bluff! Kiedyś to wszystko się zawali…
Tymczasem Buellow uznał, że nadszedł odpowiedni moment do wyzwania mistrza Europy wagi półciężkiej, Fernanda Delarge’a. Chwila rozmowy ze Schmelingiem. Tak, zgadza się i dziękuje. Chce walczyć, będzie mistrzem Europy!

Buellow zaczął się rozglądać za odpowiednim miejscem spotkania. Ofert było sporo, bo był to czas, kiedy Niemcy doszli do przekonania, że przegrywając wojnę pokonali zwycięzców i że prosperity łasi się do nich nie bez głębokiego uzasadnienia.
Pozyskać kapitał na inwestycje było wówczas zadaniem dziecinnie łatwym. Ameryka, Anglia, Szwajcaria napraszały się ze swoimi zasobami i im więcej budowano – tym w większej ilości i taniej oddawali bankierzy swój kapitał.
Korzystając z tej psychozy dortmundzka rada miejska wzniosła olbrzymi barak na widowiska sportowe. Barak, o którym wkrótce usłyszała cała Europa. Ambicją młodego dyrektora Westfallenhalle, Andre Picarda było wyprzedzenie programu berlińskiego. W jego sercu tkwiła zadra od czasu, kiedy złośliwi konkurenci pozbawili go kierowniczego stanowiska w stołecznym Pałacu Sportu.
Publiczność była łatwa i chętna. Chętnie dawała pieniądze, byle zobaczyć imprezę naprawdę ciekawą, bez zastrzeżeń - sensacyjną! Bal prasy przyniósł w 1927 roku 140.000 marek czystego zysku, bo ludzie walczyli o prawo dotknięcia Brygidy Heim lub ukłonienia się Harry’emu Liedtke.
Buellow znał słabość Picarda i zdecydował, że najlepiej sprzeda Maxa w Dortmundzie.

19 czerwca 1927 roku odbył się wielki mecz. Hala Westfalska była zapełniona tylko w połowie. Publiczności przyszło mniej, niż na mecz amatorów z Polską - w 1932 roku. A przecież mistrzostwo Europy było stawką dość zachęcającą…
Andre Picard dopłacił do swojego pierwszego interesu ze Schmelingiem 12.000 marek. Ale deficyt go nie zmartwił, ważniejsze było, że Max wygrał i że Berlin został w organizacji wyprzedzony.

Odwiedził szatnię Delarge’a. Belg jeszcze rozpaczał.
- Mocno został pan rozbity?
- Nie, nic mi nie jest.
- Może źle się pan czuje? Wezwać lekarza?
- Uprzejmie dziękuję, panie dyrektorze. Wkrótce do siebie dojdę…
- Więc dlaczego pan się poddał? Trzynaście rund pięknej walki a potem – ręce do góry! Trzeba było wytrzymać jeszcze te dwa starcia.
- To diabeł. On rywala rozbija, rozdrabnia na kawałeczki, niszczy. Nie chciałem wierzyć, kiedy opowiadano mi przed walką. To po stokroć prawda!
Picard poszedł do szatni Maxa. Schmeling siedział poważny, Buellow – rozpromieniony.
- Dołożyłem dwanaście tysięcy…
- Nie zawsze się robi dobre interesy panie Picard!
- Dołożyłem dwanaście tysięcy, ale tego nie żałuję! Ale daj mi Max słowo, że w przyszłości wszystkie walki stoczysz u mnie.
- Dobrze kochany dyrektorze. Nawet mistrzostwo świata.
Bo mistrzostwo globu było od czasu nieudanych starań o mecz Dempsey – Tunney, najczulszym punktem Picarda.
Był to niby żart, niby przechwałka na odczepnego, ale powiedziana tak, że Picard przyjął ją z wdzięcznym uśmiechem, a Buellow dostał z radości wypieków.
- Max! – powtarzał nieprzytomny, Jutro rzucę Boxsport, zaczniemy pracę na serio, ze wszystkich sił, tylko w jednym kierunku. Ty możesz być mistrzem świata, ty będziesz mistrzem świata! Grzeszyłem wobec ciebie. Często wątpiłem w twoją przyszłość, kwestionowałem zdolności, wątpiłem w postępy. Miałem chwile słabości, kiedy chciałem cię oddać w inne ręce. Wiele razy postanawiałem, że przestanę sobie zawracać tobą głowę, że poświęcę się publicystyce, że zrezygnuję z ambicji wychowawczych.
Zawiniłem wobec twojej siły, pracowitości, uczciwości. Splamiłem się słabością woli. Przepraszam, Max. Ale przysięgam, to oni winni! Zatruwali mi wiarę, wpajali wątpliwości, odbierali zaufanie. Godzinami opowiadali, że nie jesteś nic wart, że nie dasz rady, że nie wytrzymasz. Silniejszy by się załamał, mocniejszy zrezygnował.
Max patrzył na Buellowa rozszerzonymi oczyma. Zrozumiał tylko jedno: że był przeciwko niemu uknuty spisek i że Buellow brał w tym udział.
- Kto panu tak o mnie mówił?
- Wokół mówiono. Prawie wszyscy byli zdania, że nie jesteś wart zachodu, że to stracony wysiłek!
- Niech mi pan wymieni nazwiska!
Buellow oprzytomniał. Fala rozrzewnienia spłynęła po tym neurasteniku bez śladu. Załzawione oczy znowu zaczęły mrugać podejrzliwie, dwuznacznie, ironicznie.
- Po co ci nazwiska? Wystarczy że ja zerwę z nimi kontakty i już nigdy nie zawiodę twojej przyjaźni. Pójdziemy po sukcesy razem, jak ojciec z synem. Musimy tylko sobie wierzyć – bezgranicznie!
- Proszę mi podać nazwiska!
Jego głos był charczący i przewracał się w gardle. Naprzeciwko Buellowa stał obcy, nieznany człowiek. Żądał rachunku. Nie prosił, ale żądał. Stosunek ucznia do nauczyciela został zerwany, znikł bez śladu.
- Zwariowałeś Max? Przecież tu nie chodzi o osoby. Tak mówiono wszędzie… Co z tego, że wymienię ci pięć nazwisk, kiedy zostawię jeszcze piętnaście. Uspokój się! Oni nie są warci twojego uniesienia!
- Muszę się zemścić! Porachuję im kości. Poszczuję psami. Powybijam zęby. Dowiodę siły! Konkurenci, znawcy, eksperci, recenzenci! W mordę, w mordę bydlaków! Mistrza Europy… Słuchaj, nazwiska – albo…
- Dość tego! Żadnych nazwisk! Ubieraj się, jesteśmy na dziś zaproszeni do teatru. Nie ty, ale ja się z nimi porachuję. Ja z nimi rozmawiałem, ja ich zlikwiduję! Zrozumiano?
Max skurczył się. Dolna szczęka drżała mu jak w febrze. Teraz zrozumiał, teraz widział na pewno: Buellow jest z tamtymi.
Jan Ball, opracował Krzysztof Kraśnicki, colma1908.com

cdn

Jan Ball, opracował Krzysztof Kraśnicki, Ring Bulletin

Z narożnika tetryka: Max Schmeling (1) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (2) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (3) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (4) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (5) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (6) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (7) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (8) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (9) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (10) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (11) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (12) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (13) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (14) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (15) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (16) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (17) >>
Z narożnika tetryka: Max Schmeling (18,19) >>{jcomments on}