Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

JackiewiczRafał Jackiewicz (42-10-1, 21 KO). To były mistrz Europy w boksie zawodowym! To były pretendent do mistrzostwa świata! To człowiek, który w życiu pokonał samego siebie!

CKM.PL: Podobno w młodości strasznym łobuzem byłeś?
Rafał Jackiewicz:
W młodości? Zostało do dzisiaj (śmiech). Tylko teraz wszystko kontrolowane.  Nie mogę sobie pozwolić na te rzeczy, które robiłem mając piętnaście, osiemnaście czy dwadzieścia parę lat. Teraz mam dom, rodzinę i dzieci.

CKM.PL: Kopałeś od zawsze. Zacznijmy od piłki.
Kopałem jak nie w głowę to w piłkę. Moje całe życie to kopanie. Mój rocznik tj. 77 mogę śmiało powiedzieć, że to jest najlepszy rocznik. Ludzie jeszcze byli ludźmi. Późniejsze to już małolaty bez zasad, bez honoru.

CKM.PL: Dzięki.
Niestety (śmiech). Nie chcę wrzucać wszystkich do jednego worka. Niestety ale tak jest. Proszę tylko nie obrażać  się!

CKM.PL: O tych twoich piłkarskich meczach krążą legendy.
Powiedz co, to ci powiem czy prawda.

CKM.PL: Pobiłeś sędziego.
Nie, nie. Pobicie a jedno pierdolnięcie to jest różnica.

CKM.PL: Czyli tylko go pierdolnąłeś?
Rafał Jackiewicz: Jedno uderzenie to nie jest pobicie. Pobicie to więcej niż trzy ciosy. Tu był jeden cios na wątrobę. To była najlepsza wątroba w moim życiu, ręka przeszła mi na wylot. Należało się. Niesłusznie dostałem czerwona kartkę, a jak szarpnąłem go, to zakończył mecz. A że byłem na kacu to ...

CKM.PL: Potrafiłeś też pomylić nazwę drużyn z którymi gracie, pojechać nie na ten mecz ...
Były też takie sytuacje. A to z tego względu, że praktycznie każdy mecz grałem na kacu. Mecze były w niedzielę w piątki i soboty, pozwalałem sobie na wiele... Taki byłem. Miałem ojca alkoholika, mam brata alkoholika, także tradycja zobowiązuje. Napierdalałem i ja. Często, ale nie dużo, bo nigdy wiele nie mogłem wypić. Piątek sobota się tańczyło, w niedzielę nie wiedziałem gdzie mam jechać na mecz, czasami zdarzało się jechać gdzie indziej... Kiedyś na kacu pomyliłem Jarosław z Jarosławiem. To już czasy kick boxingu. Zrekompensowaliśmy to sobie w pewnym klubie, gdzie po raz kolejny sprawdziłem swoją twardość. Zostałem pięciokrotnie skopany na dyskotece.

CKM.PL: Bardzo bolało?
Nie pamiętam, byłem pijany. Za każdym razem wstawałem i chciałem się lać. W końcu odpuścili, mówiąc, że to jakiś idiota.

CKM.PL: Żeby pić, trzeba mieć za co.
Mam 35 lat. W życiu tak naprawdę pracowałem niecały rok czasu. Pół roku byłem ochraniaczem na stadionie, też się opierdalałem, ale jeździłem do pracy. Później w Michalinie ciągnąłem ptaszki za fiutki, robiąc ptasie mleczka. Nie śmiej się, to fabryka ptasiego mleczka była. Całe życie to generalnie na przekrętach, małych oszustwach, małym złodziejstwie. Coś związane z samochodami, małym wymuszaniem, małym naciąganiem. Tak to wszystko wyglądało.

CKM.PL: Od weekendu do weekendu.
Dokładnie. Od bramki do bramki. Na tym też zarabiałem, byłem ochroniarzem na dyskotekach.

CKM.PL: Co weekend się biłeś, zawsze wybierając od siebie większych (Rafał ma 170 cm wzrostu).
Zawsze uważałem, że im większy cham, tym większy huk, jak walnie o glebę. Po drugie uważałem, że bijając większego kozaka, automatycznie sam jestem większym kozakiem. Nigdy nie biłem słabszych, młodszych czy mniejszych. Więksi też zawsze wybierali mnie, bo zawsze chodziłem z bykami i początkowo byłem teoretycznie najłatwiejszym obiektem do wjebania. Zmieniało się to po trzydziestu sekundach.(...)

CKM.PL: W pewnym momencie o 3 cm otarłeś się o śmierć.

Nie o trzy - to był cios prosto w serce! To było trzy dni po urodzinach mojego syna. Akurat wypadła sobota... cham zaczepił dostał w zęby. Poszedłem do samochodu, nie prowadziłem, bo byłem pijany, a i to się zdarzało. Przemyślałem sprawię i myślę, że jeszcze raz mu zajebie. Przyjebałem i czekałem aż wstanie. Wstał z nożem... Zapytałem: po ci ten nóż? Dostałem, przebił mi komorę serca i jeszcze ten chuj gonił mnie 100 metrów. Bo chciał mnie dobić.

CKM.PL: Huczne te urodziny.
Gorzej to nie wiem, chyba można dostać tylko w mózg, ale mózgu nie mam podobno (śmiech).

CKM.PL: Pół roku po tym, stałeś na podium Mistrzostw Polski w Kick-boxingu.
To było tak. Ósmy czerwca dostałem kosą. Miesiąc czasu nic nie robiłem - odpoczywałem. Po miesiącu napiłem się wódki. Drugiego dnia złapał mnie taki ból w klatce piersiowej, że myślałem że umrę…  Zawieźli mnie do szpitala. Okazało się, że to nerwoból, poza tym ta wóda chyba jakaś lewa była. Jeszcze mając szwy na klacie, stałem na bramce. Też było ciekawie... Zacząłem się ruszać itd. W ciągu pięciu miesięcy przygotowałem się do walki i podrobiłem badania, żeby móc wystartować. Finał przegrałem, oszukali mnie. Ale i tak uważam, że to mistrzostwo wszechświata, co zrobiłem. Po tym wszystkim przed finałem wygrałem dwie walki.

CKM.PL: W tych czasach przykładano ci pistolet do głowy i kolan...
Spluwa do głowy to było w Kołbieli. W przejściu bili mojego kolegę, za którego się wstawiłem. Dopadli mnie - nie pamiętam - trzech czy czterech. Zaczęli mnie okładać, mimo tego, że byłem pijany, nie byli mi wstanie zrobić krzywdy. Ale zanim zaczęli mnie kopać i bić gość przystawił mi do głowy rewolwer - pamiętam to jak dziś. Byłem tak narąbany, że po prostu uderzyłem w niego ręką mówiąc - weź z tym wypierdalaj. Przestraszyłem się w momencie, gdy mi przystawił do kolana. Bałem się, że to może zrobić, też machnąłem ręką. Parę ciosów, parę kopów i mi odpuścili.

CKM.PL: Bejsbol w łokieć?
Skąd o tym wiesz (śmiech). Żegnaliśmy kolegę do wojska.To była środa, a w piątek miałem wyjazd do Włoch na Puchar Świata, bo wtedy byłem w kadrze kick-boxingu. Nachlałem się, była awantura. Dostałem kijem w łokieć. Był czarny i napuchnięty. Ale Puchar Świata zdobyłem. Wracałem z dwoma czarnymi i napuchniętymi łokciami.

CKM.PL: Podobno potrafisz kopnięciem zgasić papierosa.
Nie podobno, tylko patrz! (w tej chwili Rafał wyciąga telefon i pokazuje filmik - zaręczam potrafi!). To mój popisowy numer, jak się napiję! Potrafię też z obrotówki strącić puszkę z głowy! Czasami wysikuję też swoje imię na środku ulicy. Może być i w Warszawie (rozmawiamy w Graviatan Gym w Jankach). Robię to przy dwóch promilach. (...)

CKM.PL: Kiedyś nawet powiedziałeś, że wychodząc na ring pierdziałeś i bekałeś.
Tak. W sobotę walka w piątek waga, w czwartek piłem i rzygałem. Kiedyś na wszystko kładłem laskę. Robiłem co chciałem. To było normalne, musiałem szybko kończyć walkę, bo wiedziałem, że długo nie dam rady. Na szczęście palnąłem go w drugiej rundzie.

CKM.PL: W tym okresie życia wszedłeś też w przestępczy świat.
RTo było zawsze. Zawsze miałem takich kolegów co robili różne rzeczy, w takim towarzystwie się obracałem. Nikt nade mną nie miał kontroli, mama zmarła 15 lat temu, nie miałem ojca i robiłem co chciałem. Dopóki mama żyła było w miarę, ale ona musiała zarabiać - wiadomo. Jednak teraz myślę, że wywiązała się z obowiązków bo wyszedłem na ludzi.

CKM.PL: Koleżeński jesteś. Odchodząc z "gangsty" poleciłeś kolegę...
Prowadziłem bar w Mińsku, do którego przyjechali "koledzy" po haracz. Powiedziałem, że płacił nie będę. Jednego z nich wyzwałem na solówkę. Wtedy powiedzieli, że teraz to będziemy płacić. Drugiego dnia przyjechali. Zawinęli mnie do samochodu i wywieźli jakieś 20 km koło Mińska. Chcieli okup.  Związali ręce, związali nogi i zostawili z jednym gościem. Była zima, zostawili mnie pod kocem. Jakoś się rozwiązałem, wziąłem kurtę gościa, który ze mną został i sobie spierdoliłem.

CKM.PL: Gdzie to było? W lesie?
Tak, w takim domku, który potem chciałem spalić. Jednak okazało się, że był własnością osoby, która nie miała z tym nic wspólnego. Odpuściłem to, bo dzisiaj cholera wie jakby to było. Potem moi koledzy, chcieli wziąć odwet, jednak zbliżała się data mojego debiutu na ringu, w drodze był mój syn i powiedziałem, że odchodzę, polecając im kolegę - mojego ucznia, za którego ręczyłem. Uczyłem go. Niestety, dzisiaj chłopak siedzi już sześć lat. Nieważne za co, zrobił co zrobił, ale nikogo nie sprzedał. Poszedł tą drogą, niestety. Ja wybrałem inną, dzięki czemu teraz sobie gadamy. Ale i tak jestem z nim. (...)

CKM.PL: Byłeś Mistrzem Europy. Walczyłeś o Mistrzostwo Świata.
Ciężką pracą! Chodziłem do zawodówki, na cukiernika. Zacząłem trenować w Mińsku Kick Boxing moimi idolami byli Marek Piotrowski (w tym momencie Rafał pokazuje tatuaż: Punisher - wstań i walcz - hasło Marka Piotrowskiego) i Van Damme. Kilka medali na Mistrzostwach Polski, Puchary Świata. W 2001 trafiłem do boksu. Zadzwonili czy nie chcę posparować z późniejszym mistrzem świata Kotay'em, Snarskim, Bielskim itd. Po sparingach stwierdzili, że daję radę. Zapytali, czy nie chcę spróbować sił w zawodowym boksie. W moje 24. urodziny stoczyłem pierwszą walkę. Początkowo byłem kelnerem jeździłem i przegrywałem. Ciągle wyrabiałem się na dyskotekach. Po zdobyciu międzynarodowego mistrza Polski trafiłem do tego miejsca, gdzie jestem teraz. Ogólnie jakiś tam talent, ciężka praca itd. A przede wszystkim charakter i psychika!

CKM.PL: W  kilku walkach ewidentnie cię przekręcili. Czy boks zawodowy jest takim umoczonym sportem?
Boks zawodowy nie jest sportem! Jest biznesem! Zawsze to mówiłem, mówię i mówił będę! Bo tak jest! Parę razy mnie oszukali, parę razy bardzo, kilka walk też zasłużenie przegrałem. Jak chociażby ostatnie (Kell Brook i walka o mistrzostwo świata z Dejanem Zaveckiem). (...)

CKM.PL: Ile walk przed tobą?
Rafał Jackiewicz: Dopóki będę uważał i będę w stanie zrobić wagę, to będę walczył. Jeżeli nie będę w stanie zbijać wagi, pójdę wagę wyżej. Będę walczył dotąd, do kiedy będę czuł, że mogę. Do czterdziestu lat.

Cały wywiad z Rafałem Jackiewiczem na ckm.pl >>