Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Czy interesuje pana walka z Krzysztofem Włodarczykiem, do której miałoby dojść 26 września w Łodzi podczas gali Polsat Boxing Night?
Mateusz Masternak: Tak. Dawniej nasz pojedynek byłby bardziej wartościowy, bo Krzysztof był w posiadaniu tytułu mistrza świata WBC, zaś ja miałem pas mistrza Europy. Nie zmienia to jednak faktu, że ta walka nadal ma duży ładunek emocjonalny i wywołuje zainteresowanie kibiców. Jeśli nie wierzyłbym w wygraną, to nie deklarowałbym chęci do konfrontacji z Włodarczykiem. Wiem, że jeżeli dobrze się przygotuję, to kibice obejrzą świetną walkę, której zwycięzcą zostanę ja.

Jak mocno wierzy pan, że pojedynek, którego niektórzy domagali się już kilka lat temu, wreszcie się odbędzie?
Nie ma co ukrywać, że pozostaje dużo znaków zapytania. Odbyły się wstępne rozmowy, ale konkretów jeszcze nie ma. Na razie lepiej mówić o pomyśle walki, nie zaś o samej walce. Potrzebna jest zgoda moich niemieckich promotorów z grupy Sauerland Promotion, jak i kierownictwa Polsatu. Do rozwiązania pozostaje także kwestia budżetu gali. W boksie zawodowym trzeba zarabiać. Moje oczekiwania finansowe nie są wygórowane. Jeżeli organizatorom faktycznie mocno zależy na mojej walce z Krzysztofem, to wysokość mojego honorarium nie powinna stanowić problemu. Walka Masternak – Włodarczyk pod względem sportowym ma dużo większą wartość niż pojedynek Adamek – Saleta. Doskonale rozumiem, że nie jestem tak znanym pięściarzem, jak Tomek i Przemek, dlatego nie oczekuję wypłaty na takim samym poziomie. Połowę tego, co każdy z nich, przydałoby się jednak zarobić.

Czy wyrazi pan zgodę na wyrywkowe testy antydopingowe, które zaproponował Krzysztof Włodarczyk?
Jeżeli koszty tych badań zostaną pokryte przez Włodarczyka bądź przez organizatora gali, to nie będzie problemu. Ja za testy nie zamierzam płacić. Życzyłbym sobie także, aby moje próbki były badane przed dwie komisje antydopingowe: polską i niemiecką.

O boksie przeczytasz również w "Przeglądzie Sportowym" >>