Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Na pewno chciałbym, żeby to wszystko inaczej się potoczyło, ale niestety jest już inna rzeczywistość. Nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem - mówi w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego" Mariusz Wach (27-1, 15 KO). Były pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej po raz ostatni boksował w listopadzie 2012 roku i na razie nie wiadomo, kiedy powróci na ring.

- Wrócił Pan już z Las Vegas do Polski?
Mariusz Wach: Tak, przyleciałem 2 marca Według planu miałem wracać tydzień wcześniej.

- Zabrakło jednak najważniejszego, czyli walki.
Nie mam pojęcia, co powiedzieć kibicom...

- Jest Pan zaniepokojony biegiem wydarzeń?
Nie, bo wszystko obracam w myśl, że widocznie tak musi być. Dobrze dla mnie, że mogłem zrobić sobie dłuższą przerwę po bardzo ciężkiej walce z Władimirem Kliczką.

- Dobrze? Przecież nie planował Pan trwającego już 16 miesięcy zastoju w karierze.
Na pewne rzeczy nie mam do końca wpływu. Chodzi o to, że moi promotorzy (Jimmy Burchfield i Mariusz Kołodziej - przyp. AG) w jakimś stopniu nie mogą dogadać się z moim menedżerem (Iwajło Gocewem - przyp. AG). Ja nie rozdaję kart w tej grze. Nie mogę zrobić nic więcej, jak tylko stać z boku i czekać na rozwój sytuacji. (...)

- Jakie stosunki łączą Pana z promotorem?
Na pewno nie takie, jak w pierwszym okresie naszej współpracy. Widać, że ma już do mnie dystans i traktuje mnie, jak każdego innego zawodnika.

- I nie żal Panu? Wcześniej wasze relacje były bliskie do tego stopnia, że mieszkał Pan u Kołodzieja w domu i był traktowany jak członek jego rodziny.
Na pewno chciałbym, żeby to wszystko inaczej się potoczyło, ale niestety jest już inna rzeczywistość. Nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem.

- Zza oceanu płynie jasny przekaz, że dla swojego dobra powinien Pan rozstać się z Gocewem, z którym nic wspólnego nie chcą mieć promotorzy potencjalnych rywali ani szefowie telewizji.
Nie wiem, jak Iwajło traktował innych zawodników, ale wobec mnie na razie wywiązuje się ze swoich obietnic. A jeśli nawet ciągnie się za nim jakaś przypięta łatka, nie może to trwać w nieskończoność.

- Będąc przyparty do muru, dla swojego dobra, jest Pan skłonny rozwiązać kontrakt z Gocewem?
Póki co nie myślę o takiej konieczności. Zresztą dopiero się z nim związałem i obowiązuje nas umowa, którą z dnia na dzień pewnie trudno byłoby rozwiązać. Przyznaję, zapisy kontraktu są dla mnie dość korzystne, ale nie można powiedzieć, że szala jest przechylona tylko na moją stronę.

Cały wywiad z Mariuszem Wachem do przeczytania na stronach "Dziennika Polskiego" >>