Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Mariusz Wach

- Na obozie w Dzierżoniowie miałem różne odżywki ze Stanów. Teraz nie jestem nawet w stanie powiedzieć, jakie konkretnie - mówi w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" Mariusz Wach (27-1, 15 KO), komentując zarzuty o zażywanie dopingu przed walką z Władimirem Kliczką (59-1, 53 KO).

- Jak przeżył pan pierwszą dobę po pojawieniu się zarzutów o doping?
Mariusz Wach:
Telefon dzwoni bez przerwy, cały czas jestem atakowany pytaniami. Dla boksera to naprawdę nieprzyjemna sytuacja. Najgorsza jest niepewność i to, że muszę tłumaczyć się z rzeczy, o których nie mam zielonego pojęcia. Mój promotor Mariusz Kołodziej powiedział mi, że nadal nie przesłano nam żadnego pisma z Niemiec. Gdybyśmy mieli konkretne informacje, to moglibyśmy podjąć jakieś działania. A tak... Nie wiem nawet, jakie substancje wykryto w mojej próbce, a przecież to jest najważniejsze.

- Zasnął pan w nocy z poniedziałku na wtorek?
 
Nie spałem nawet przez chwilę. Do głowy przychodziły mi najczarniejsze scenariusze. Przez chwilę pojawiła się nawet myśl o zakończeniu przygody z boksem. Zastanawiałem się, co by było, gdyby udowodniono moją winę. W głowie momentami układałem sobie życie na nowo. Na szali położony jest cały mój wizerunek i sportowy dorobek

- Wsparcie tradycyjnie znajduje pan w narzeczonej?
Oczywiście, choć ona też ma już dość całego zamieszania. Gdy chcę na godzinkę odpocząć, wyjść na spacer z synkiem, to Marta zastępuje mnie przy telefonie.

- Pański obóz kategorycznie zaprzecza stosowaniu przez pana dopingu. Niedozwolone środki mógł panu podać ktoś trzeci?
Nie chcę spekulować, ani nikogo oskarżać. Od poniedziałku usłyszałem tyle teorii spiskowych, że boli mnie od tego głowa. W jednym z artykułów przeczytałem, że sterydy mogą dostać się do organizmu poprzez plastry lub żel.

- Plastrów lub żelu nie mógł pan przyjąć nieświadomie za sprawą osób trzecich...

Plastrów na pewno nie. Z żelem jest inaczej, bo używa się go w przypadku kontuzji, stosuje się na bolące miejsca. Człowiek nie zastanawia się, czy z maścią może być coś nie tak. Z drugiej strony, przed walką nie miałem takich urazów, żeby konieczne było stosowanie specjalnych maści.

- Jedna z teorii jest taka, że niedozwolone środki mogły dostać się do pana organizmu poprzez odżywki, które sprowadzono z USA...
Na obozie w Dzierżoniowie miałem różne odżywki ze Stanów. Teraz nie jestem nawet w stanie powiedzieć, jakie konkretnie. Nie mam żadnych papierków, opakowań, paragonów. Nie trzymam takich rzeczy, po zużyciu wyrzucam. To były odżywki podawane w formie tabletek do połykania lub rozpuszczania w wodzie. Witaminy, minerały. Sprowadzał je trener Juan De Leon i mi je dawkował.

- We wtorek "Bild" opublikował wypowiedź Władymira Kliczki. Pański rywal nie powiedział tego wprost, ale zasugerował, że jest pan winny. Zabolało to pana?
Tej wypowiedzi akurat nie czytałem, ale żaden artykuł na ten temat nie może być przyjemny. Jestem zdołowany, że znalazłem się w takiej sytuacji. W przeszłości wielokrotnie czytałem o bokserach, których oskarżono o doping. Człowiek nie zdawał sobie sprawy, jak to duże obciążenie psychiczne. Mnie jest o tyle trudniej, że nawet nie wiem, na jakie zarzuty mam odpowiadać.

- Niemieckie media "odgrzały" temat domniemanych prób usunięcia wyściółki w pańskiej prawej rękawicy. Po interwencji Witalija Kliczki musiał pan założyć inną...
Półtorej, dwie godziny przed walką rękawice przyniósł nam jeden z członków komisji sędziowskiej. Potem przez cały czas był w mojej szatni, więc rękawice ani przez ułamek sekundy nie mogły zniknąć z jego oczu. Nie mamy sobie nic do zarzucenia.

- To prawda, że dzień przed walką zamienił się pan na pokoje w hotelu z narzeczoną i synkiem?
Dwa dni przed. Wiedzieliśmy, że trzeba uważać. Tej walce towarzyszyło dużo dziwnych zdarzeń, ale nie chcę mówić o konkretach. Opowiadanie teorii spiskowych nie jest moją rolą. Bronił będę się wtedy, kiedy przyjdzie taka potrzeba. {jcomments on}