Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Kliczko WachWydawało się, że szczęka Mariusza Wacha jest z żelaza...
Władymir Kliczko:
Trafiłem go wieloma mocnymi ciosami i nie sądziłem, że wytrzyma dłużej niż siedem, osiem rund. Starałem się go znokautować. Po ósmej rundzie byłem bardzo zaskoczony, że Wach jeszcze stoi. Pokazał cechy prawdziwego wojownika. Nie zdołałem go znokautować, ale moja wygrana ani przez chwilę nie była zagrożona. Pewności siebie nie straciłem nawet na sekundę. Byłem lepszy we wszystkich rundach.

Przeciwnik czymś pana zaskoczył?
Władymir Kliczko:
Zadziwiła mnie jego wytrzymałość. Przyjął ogromną liczbę ciosów, a był w stanie dalej walczyć. Siłę tych uderzeń czułem na własnych dłoniach. Byłem zaskoczony, że ani sędzia, ani Mariusz, ani jego trener nie postanowili przerwać pojedynku. Mam nadzieję, że ta walka nie odbije się na jego zdrowiu. Wach był bardzo zmobilizowany i nie była to dla mnie wcale taka łatwa przeprawa. Przeżyłem kolejne ciekawe doświadczenie. Rzadko walczę z bokserem, który jest ode mnie wyższy, cięższy i młodszy. Żałuję jedynie, że nie udało mi się zwyciężyć przez nokaut. Z reszty jestem zadowolony.

Może z wiekiem traci się siłę ciosu?
Władymir Kliczko:
Wprost przeciwnie. W moim przypadku wraz z wiekiem poprawia się technika, moc, kondycja i realizacja zadań taktycznych. Kiedy kończyłem 30 lat, wszystkie te elementy były u mnie na niższym poziomie niż obecnie.

Po walce założono panu kilka szwów. To przez ciosy Wacha w końcówce piątej rundy?
Władymir Kliczko:
W piątej rundzie nie przechodziłem kryzysu, po prostu się poślizgnąłem. To normalne, że w niektórych walkach pojawiają się rozcięcia. Nic strasznego się nie stało, rany zagoją się w kilka dni.

We wtorek w Detroit odbędzie się pogrzeb pańskiego trenera Emanuela Stewarda.
Władymir Kliczko:
Będę tam i ja, i Witalij.

Jak walczyło się panu bez dotychczasowego trenera w narożniku?
Władymir Kliczko:
Trener Wacha twierdził, że bez Emanuela jestem skończony. Powiedział to w momencie, kiedy mój trener jeszcze żył. Jego słowa bardzo mnie zasmuciły. Twierdził, że mogę stracić pewność siebie i odwołać walkę. Wach miał być dla mnie zbyt mocny. Rezygnacja z pojedynku ani przez chwilę nie wchodziła w grę. O Mariuszu nie powiem złego słowa. Bardzo się starał, ale to nie wystarczyło. Życzę mu wszystkiego dobrego.

Pojedynek na żywo oglądał Sylvester Stallone. To dodatkowa motywacja?
Władymir Kliczko:
Sylvester odwiedził mnie w szatni przed walką, co było to dla mnie bardzo miłe. Jesteśmy współproducentami musicalu „Rocky", który będzie miał premierę za kilka dni właśnie w Hamburgu. Mogę zagwarantować, że spodoba się widzom.

Według decyzji federacji WBA, do 27 lutego ma się pan zmierzyć z Aleksandrem Powietkinem. Wśród kandydatów do walki z panem wymienia się również Denisa Bojcowa.
Władymir Kliczko:
Obaj byliby ciekawymi przeciwnikami. Posiadam mistrzowskie pasy federacji IBF, WBA oraz WBO (też mniej prestiżowej IBO – przyp. red.) i mam wobec nich zobowiązania. Wszystko będzie więc zależało od negocjacji z federacjami. Nazwisko mojego kolejnego rywala powinniśmy poznać w ciągu dwóch, trzech tygodni.

Chętniej znalazłby się pan w ringu z Powietkinem czy Bojcowem?
Władymir Kliczko:
Więcej wspólnego mam z Powietkinem. Obaj byliśmy mistrzami olimpijskimi, obaj posiadamy pasy federacji WBA (do Kliczki należy pas superczempiona, do Powietkina tytuł regularnego mistrza – przyp. red.). Powietkin jest dużo bardziej utytułowany od Bojcowa.

Witalij kiedyś zaprowadził pana na salę bokserską. Zaprowadzi również do polityki?
Władymir Kliczko:
Witalij doskonale rozumie politykę. Zajmuje się nią już kilka lat i nabrał przez ten czas dużo doświadczenia. Chce zapewnić Ukrainie ciekawą przyszłość i popieram jego poglądy. Dobrze wiem, że w ukraińskiej polityce jest dużo brudu i z jednej strony nie chciałbym, aby Witalij w tym wszystkim uczestniczył, jednak on wie, co robi. Bogate doświadczenie wynikające z życia poza Ukrainą sprawiło, że jest w stanie wyobrazić sobie nasz kraj w lepszym stanie. Ukraińska polityka nie cieszy się dobrą opinią zagranicą. Na EURO w piłce nożnej przybyli do nas znakomici goście, jednak wielu przywódców rozwiniętych krajów zbojkotowało tę imprezę właśnie ze względu na nasze obecne władze.