Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Wach- Ameryka mnie nauczyła twardości. Postawiłem wszystko na jedną kartę, w ciągu ostatnich dwóch lat,  może pół roku spędziłem w Polsce, resztę w USA. Tylko i wyłącznie boks, choć nie powiem, przecież wiesz, że dostanę  zaraz walkę o mistrzostwo świata - mówi niepokonany Mariusz Wach (25-0, 14 KO), który 24 marca w  Atlantic City przejdzie swoją najpoważniejszą próbę, broniąc pasa WBC International wagi ciężkiej i dziewiątego miejsca w rankingu WBC przeciwko dorównującemu mu wzrostem mistrzowi nokautu - Tye Fieldsowi (49-4, 44 KO) .

- Mariusz, czy dla ciebie presja jest większa ponieważ bronisz pasa WBC International, bo trudniej się oddaje niż o coś walczy?
Mariusz Wach:
Na pewno trochę tak jest, bo pas jest mój, to moja najcenniejsza zdobycz w karierze. Z drugiej strony, jak się jest niepokonanym, to stres jest zawsze bo nikt nie chce mieć tej pierwszej przegranej. Mała pomyłka – zwłaszcza z takim puncherem jak Tye Fields, może drogo kosztować.

-  Jest 24 marca  w Atlantic City Tye Fields, ale mówiło się, że będzie Jason Estrada. To była propozycja, której twój promotor Mariusz Kołodziej z Global Boxing nie przyjął, myśląc bardziej o kibicach niż o tobie, bo Estrady ciosów za bardzo bać się nie musiałeś, a Fieldsa wprost przeciwnie.
Ja walczę dla kibiców, dlatego po rozmowie z moim promotorem podjęliśmy wspólną decyzję, że będzie to Tye Fields, a nie Jason Estrada. Pod względem medialnym, Fields jest znacznie ciekawszą postacią, jest bardziej niebezpieczny, jest to walka dla publiczności. Dla fanów będzie na pewno więcej emocji, a oto przecież chodzi.

-  Od 2009 roku Fields przegrał tylko dwie walki - z Michalem Grantem i Mike Perezem - starając się zawsze, od pierwszej minuty, zdominować rywala. Na to musisz przede wszystkim uważać?
Fields jest mańkutem, dużo bije lewą ręką ciosów na korpus, muszę na to szczególnie  zwracać uwagę. To jest jego specjalność, on próbuje tym uderzeniem zmęczyć przeciwnika, zabrać mu oddech. Na pewno ma mocny cios, odbiera on sporo zdrowia i energii. Dlatego bardzo ważne jest moje przygotowanie kondycyjne. Jestem gotowy  na dwanaście rund, ponad  dwa miesiące jestem  w stałym treningu...

- Są niewiadome, jeśli chodzi o Fieldsa?
Jedna - właśnie ta jego siła ciosu. Bilans nokautów Fieldsa do liczby walk jest imponujący. Ale ze statystykami bywa różnie.  Dobrze, że jest mojego wzrostu, bo ja lubię bić się z chłopakami, którzy mają dwa metry wzrostu i 120 kilogramów wagi.  Jeśli chodzi o mnie, to musiał widzieć, że z każdą walką jestem nie tylko lepszy jako bokser, ale na pewno pewniejszy siebie. Ja go poznałem w 2010 roku,kiedy  w kalifornijskim Big Bear trenowaliśmy jako sparingpartnerzy Sama Petera przed jego walką z Kliczką. On mnie z tych sparingów doskonale zna. Nie będę mówił, jak jego sparingi wyglądały, co tam się działo...

-  Co jest teraz, na mniej niż trzy tygodnie przed galą w Atlantic City, najważniejszą częścią twoich sparingów?
Wytrzymałość i jeszcze raz wytrzymałość, a do tego  dynamiczna siłownia, dbanie o to, żeby wszystko było w tempie, bez przestojów.

- A psychika? Już jest taka jak trzeba - jesteś chłopak "do rany przyłóż" poza ringiem, ale już na ringu - koniec?
Na pewno. Ameryka mnie nauczyła twardości. Postawiłem wszystko na jedną kartę, w ciągu ostatnich dwóch lat,  może pół roku spędziłem w Polsce, resztę w USA. Tylko i wyłącznie boks, choć nie powiem ci, przecież wiesz, że dostanę  zaraz walkę o mistrzostwo świata.

- Nie przychodzisz do domu po treningu, wpatrując się w telefon i czekając, aż zadzwoni Kliczko.
Pewnie, że nie, nie jestem naiwniakiem. Znam realia, biorę rzeczy na chłodno. Robię wszystko, by kiedy ten moment przyjdzie, być gotowy, ale  wiem, też, że lepsi ode mnie też nie dostają takich szans, że to nie do końca ode mnie zależy. Ale gotowy będę.

- Zdążysz z  Atlantic City pojechać na walkę Adamka na Brooklyn?
MW: No pewnie. Jak się wszystko dobrze skończy, to na pewno pojadę, bo swoich trzeba dopingować. Pojedziemy całą polską ekipą.

Rozmawiał: Przemek Garczarczyk {jcomments on}