Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Jeśli to, co przytrafiło mi się w życiu mnie nie złamało, dam sobie radę. Jestem kawał twardego drania i będę wygrywał – mówi Krzysztof Włodarczyk, który w piątek wróci do ringu po blisko półtorarocznej przerwie.

Nie wiadomo jak zacząć rozmowę z kimś, kogo wielu zaczęło uważać za emeryta.
Krzysztof Włodarczyk: Kurde! Nie jestem emerytem, nie mówcie tak, proszę. Bernard Hopkins, George Foreman i inni byli dużo starsi.

Chodzi nam raczej o to, że pan nie walczył od półtora roku.
Ktoś mnie zaczepił na ulicy i mówi: „Szkoda, że pan już skończył boksować”. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, nie drążyłem więc tematu, poszedłem dalej. Fajnie, że wreszcie znowu wracam na ring, że poczuję adrenalinę i będę musiał uważać na ciosy rywala.

Zardzewiały mistrz wraca...
Ej, panowie! Sparingi pokazywały, że jeszcze nie zardzewiałem. Chociaż zgadzam się, że prawdziwa walka, to co innego. Zobaczymy, jak się potoczy pojedynek w Sosnowcu. Później są kolejne plany i zobaczymy, czy idę dalej, czy czas wieszać rękawice na kołku.

Myśli pan już o końcu kariery?
Nie no, w żadnym wypadku. Nie jestem usatysfakcjonowany swoją obecną sytuacją. Muszę i chcę jeszcze walczyć. Także po to, żeby zarobić pieniądze.

Cały wywiad z Krzysztofem Włodarczykiem w czwartkowym wydaniu "Przeglądu Sportowego".