Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

18 grudnia w Las Vegas po ponad rocznej przerwie na ring wróci dukrotny mistrz świata wagi junior ciężkiej Krzysztof Włodarczyk (49-3-1, 35 KO), który zmierzy się z tymczasowym czempionem federacji WBA Beibutem Szumenowem (16-2, 10 KO). "Diablo" wkrótce rozpocznie sparingi przed pojedynkiem z Kazachem.

Tak długa przerwa odbije się na pana dyspozycji w ringu?
Krzysztof Włodarczyk: W jakiś sposób na pewno, ale też nie przesadzajmy w drugą stronę – ta przerwa nie zrobiła ze mnie żadnego dziadka. Jak wspomniałem czuję się świetnie, jestem w połowie przygotowań i jak na razie nie mam się do czego przyczepić.

Szumenow to wymagający rywal jak na powrót po ponad rocznej przerwie.
Zgadza się, ale dlaczego miałbym walczyć z kimś słabszym, po co? Trzeba sobie stawiać najwyższe cele, a Szumenow takim celem właśnie jest. Widziałem jego walkę z BJ Floresem i uważam, że spokojnie stać mnie na zwycięstwo. Zresztą tylko po to wychodzę do ringu.

Kazach jest aktualnym posiadaczem tymczasowego pasa federacji WBA. W przypadku zwycięstwa otworzyłaby się przed panem furtka do walki o pas mistrza świata z Dienisem Lebiediewiem. Chodzi panu po głowie taki pojedynek?
Oczywiście. Wracam po to, by ponownie zostać mistrzem świata. Nie ukrywam, że chętnie skrzyżowałbym rękawice właśnie z Lebiediewiem. To byłaby z pewnością bardzo interesująca walka dla kibiców.

Tak samo jak rewanż z Grigorijem Drozdem. Przegrana z Rosjaninem sprawiła, że stracił pan pas mistrza świata federacji WBC.
Ta porażka siedzi w mojej głowie, myślę o niej. Zresztą równie mocno boli mnie zwrot „były mistrz świata”. To bardzo źle brzmi, dla mnie to jest ujma na honorze. Trzeba jednak patrzeć w przyszłość i zrobić wszystko, by słowo „były” zamienić na „aktualny”. A co do Drozda to chcę rewanżu. Nawet w przypadku, gdyby stawką nie był żaden pas.

Pełny zapis rozmowy z Krzysztofem Włodarczykiem na Sport.tvp.pl >>