Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Krzysztof Włodarczyk (47-2-1, 33 KO) kontra Rachim Czakijew (16-0, 12 KO) już w przyszły piątek w Moskwie. We środę bokserzy stanęli twarzą w twarz w Warszawie. Kto jednak liczył na fajerwerki i wojnę na słowa, srogo się przeliczył. Było miło, ciepło i kulturalnie. Ale mimo wszystko bardzo ciekawie!

Najpierw za stołem usiadł mistrz olimpijski z Pekinu i wicemistrz świata z Chicago Rachim Czakijew ze swoją ekipą, potem pojawił się Diablo. Uścisnął dłoń rywala i jego ludzi, a później sam cierpliwie odpowiadał na pytania. Nie chciał mówić tylko o pieniądzach za starcie z Rosjaninem. - Pozdrawiam - zaśmiał się tylko, kiedy zapytaliśmy, czy jest zadowolony z gaży. - Ile by nie dawali, to zawsze jest mało - dodał Czakijew. Według naszych ustaleń Diablo nie ma jednak powodu do narzekań. Tym bardziej że na horyzoncie nie jedna, a co najmniej dwie (a możliwe są i trzy) walki z Czakijewem.

- Tak naprawdę to my podjęliśmy rozmowy z obozem Rosjanina, bo doszliśmy wspólnie do wniosku, że Krzysiek potrzebuje nowych wyzwań, a takim jest właśnie starcie w Moskwie. Zdradzę jednak, że jeszcze kilka dni temu nie było pewne, czy do tego pojedynku w ogóle dojdzie. Ukrywaliśmy to nawet przed Krzyśkiem, bo ja osobiście bylem w sumie przekonany, że nic z tego nie będzie. Tak naprawdę udało się dzięki cierpliwości mojego wspólnika Piotra Wernera - tłumaczył podczas konferencji prasowej promotor "Diablo" Andrzej Wasilewski.

Współwłaściciel grupy Ulrich KnockOut dodał też, że razem ze swoimi prawnikami i partnerami z USA bardzo dokładnie sformułowali kontrakt, żeby nie było żadnych niedomówień. - Pewnie byłoby łatwiej, gdybyśmy rozmawiali z grupą o długiej historii. Rosjanie działają z rozmachem, ale od niedawna - mówił Wasilewski.

Czakijew i jego ludzie tylko się przyglądali. Sam Rachim o Włodarczyku wypowiadał się wyjątkowo ciepło. Było więc o tym, że przygotował się jak najlepiej, cieszy się z walki w Moskwie i o tym, że nasz zawodnik to świetny bokser i zasłużenie posiada pas czempiona, ale on spróbuje mu go odebrać. Poprosił też Polaków, żeby kibicowali rodakowi. Rozruszać go próbował prowadzący konferencję Mateusz Borek. Dziennikarz Polsatu (ta stacja pokaże galę z Moskwy w systemie pay per view, cena to 40 złotych) przypomniał historię z filmu Rocky IV, kiedy to tytułowy Rocky jechał do Rosji walczyć z Ivanem Drago. - Oglądałem film, ale siebie widzę raczej w roli Rockiego - uśmiechnął się Rachim. Niedługo później wszedł do ringu i chwilę się poruszał pozując fotoreporterom. Włodarczyk zrezygnował z treningu otwartego, bo spieszył się na pociąg do Wisły, gdzie trwa jego zgrupowanie.

Najbardziej rozmowny ze wszystkich był chyba Artur Grigorian, czyli trener Czakijewa, a w przeszłości mistrz świata wagi lekkiej. On też wypowiadał się o Włodarczyku w samych superlatywach, a akcję, którą Polak znokautował Dannego Greena w Australii nazwał "majstersztykiem". Sam chętnie wspominał też swoje starcie z Maciejem Zeganem. W 2003 roku w Essen sędziowie przyznali mu zwycięstwo, choć tak naprawdę był gorszy i to Polak powinien zostać wtedy mistrzem federacji WBO.

- To była wyrównana potyczka. Walczyliśmy w Niemczech, czyli u mnie. W Polsce pewnie wygrałby Zegan. A ja myślałem, że sędziowie ogłoszą remis - powiedział Artur. Teraz jednak i on, i jego podopieczny przekonują, że nie liczą na przychylność sędziów. - Nie ma znaczenia, że walczę w swoim kraju. Może to nawet trudniej, ale ja jestem dobrze przygotowany - przekonywał. Zdaniem większości ekspertów sędziowie punktowi mogą być niepotrzebni, bo ktoś wcześniej przegra przed czasem...