Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


W kwietniu powiedział mi pan, że 12-rundowy pojedynek to atut Włodarczyka, gdyż pan jeszcze nie walczył na takim dystansie. Po kilku tygodniach treningów trzyma się pan tego stwierdzenia?
Rachim Czakijew: Dziś wiem, że wytrzymałości i wydolności wystarczy mi na dwanaście rund. Do tego celu przez cały czas dążyłem. Doskonale wiem, że Włodarczyk to nie jest chłopiec do bicia, ale poważny przeciwnik, mistrz świata. Dlatego starałem się przygotować jak najstaranniej.

Pański trener Artur Grigorian mówi, że na treningach zdarza wam się zaliczać nawet 24 rundy, choć oczywiście nie samych sparingów.
Rachim Czakijew: Zgadza się, pracujemy bardzo poważnie. Dla nas to ogromna szansa, która rzadko się zdarza i nie możemy jej zaprzepaścić. Po pierwsze, zamierzamy zaprezentować ładny dla oka, nienaganny stylowo boks. A po drugie, pokonać przeciwnika.

Oceniał pan, że walka w Moskwie wcale nie musi być pańskim przywilejem. Będąc w Polsce utwierdza się pan w przekonaniu, że łatwiej byłoby walczyć o pas na terytorium rywala?
Rachim Czakijew: Rzeczywiście, walka we własnym kraju będzie określonym ciężarem psychologicznym. Własne ściany nie zawsze pomagają, a wręcz przeciwnie - mogą wywołać niekorzystną presję. Nie mogę pozwolić sobie na dekoncentrację, nie mogę zwracać uwagi na to, co dzieje się poza ringiem. Muszę widzieć jedynie swój cel i w tym stanie pozostać do końca walki.

Nie chce pan słyszeć hałasu z widowni?
Rachim Czakijew: Nic nie może mnie zdekoncentrować. Jestem do tego przyzwyczajony, przecież nie pierwszy raz będę walczył we własnym kraju. Nie przeszkodzi mi to. Dobremu bokserowi nic nie powinno przeszkadzać.