Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Włodarczyk

Krzysztof Diablo Włodarczyk (47-2-1, 33 KO) o walce z Witalijem Kliczką (45-2, 41 KO): - Nie ukrywam, że swoje robią też pieniądze, jakie mógłbym zarobić. Byłbym perfekcyjnie przygotowany. Witalij jest duży i silny, ja ważyłbym pewnie około 98 kilogramów. Potrzebuję około trzech i pół miesiąca ostrego treningu.

- Wie pan o czym pogadamy?
Krzysztof Włodarczyk: Domyślam się (śmiech).

- Będzie pan bił Witalija Kliczkę?

Nie wiem, naprawdę nie wiem, bo nie znam żadnych szczegółów. Gdyby jednak doszło do tego pojedynku, to pokażę się z lepszej strony niż Tomek Adamek. Nie będę tak bezsilny i coś wymyślę. Oczywiście możliwe, że Tomek nie miał wtedy najlepszego dnia, a z kolei Witalij był naprawdę świetnie przygotowany. Natomiast jeśli chodzi o mnie, szczerze przyznam, że bardzo chciałbym takiej walki. Nie ukrywam, że swoje robią też pieniądze, jakie mógłbym zarobić. Byłbym perfekcyjnie przygotowany. Witalij jest duży i silny, ja ważyłbym pewnie około 98 kilogramów. Potrzebuję około trzech i pół miesiąca ostrego treningu. Później mogę wchodzić do ringu.

- Załóżmy, że faktycznie doszłoby do takiej walki. Jakie atuty chciałby pan przeciwstawić Ukraińcowi?
Kliczko to olbrzymi zasięg rąk, naprawdę ma te łapska bardzo długie. Do tego jest silny. Zresztą, nie ma co za dużo gadać - dla mnie to bokser kompletny. Trzeba dać z siebie maksimum, a nawet więcej. Nie da się łatwo boksować i czekać aż zwichnie kostkę lub czy się potknie. Dobrze walczył Derreck Chisora. Wiadomo, jest wyższy ode mnie, ale ciągle się ruszał. I ja też tak bym chciał. Musiałbym być bardziej ruchliwy niż zwykle. Próbowałbym go zaskakiwać. Wiem, jak trudno się przedostać przez ręce Witalija, lecz poszukałbym sposobu, żeby dostać się do jego szczęki.

- Pan wyobraża sobie takie ewentualne starcie jako jednorazowy wyskok do wagi ciężkiej czy raczej wycieczkę  na stałe?
Nie wiem, wszystko zależałoby od tego, jak potoczyłby się taki pojedynek. Wiadomo, że w wadze ciężkiej walczysz z koniem i trzeba zasuwać. Gdybym nie dał d... jak choćby Jean-Marc Mormeck, który liczył tylko na to, że nie dostanie mocno i czekał na wypłatę, to dlaczego nie zostać? A nie jestem takim zawodnikiem jak Francuz. Jeśli coś sobie ubzduram, robię wszystko, żeby osiągnąć cel.

- Nie szkoda mistrzostwa w wadze junior ciężkiej?
Szkoda, pewnie że tak. Nie oszukujmy się jednak, lata lecą i trzeba odłożyć jakiś grosz. Ciągle słyszę o różnych walkach, a nic się nie dzieje i czas ucieka. Nie jestem żółwiem z Galapagos, nie żyję ponad dwieście lat. Potrzebuję funduszy do życia. Marzę o drugim dziecku. Z jednej strony boksuję w ringu, z drugiej "boksuję się" z żoną, żeby powalczyć o drugiego syna. To moje marzenie. Syna albo córkę. Będę wtedy spełniony.

- Wielu panu zarzuci, że chodzi tylko o wypłatę.
Bo to ważny czynnik. Liczę, że mógłbym zarobić dwa i pół, może trzy miliony złotych. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo - jak mówię - rozmawiamy czysto teoretycznie. Ale jeśli tak jest, czy gdzie indziej mógłbym zarobić takie pieniądze? Poza tym, jeśli wejdę do ringu z Kliczką, przyrzekam, że zrobię wszystko, by wygrać. Wszystko! Nie wyjdę tylko po pieniądze. Chcę zarabiać, jednak chcę też wygrywać.

- Podobno są też inne opcje, ale w wadze junior ciężkiej. Mam na myśli możliwe pojedynki z Rahimem Czakijewem lub Royem Jonesem juniorem.
Ciekawe, lecz wracamy do tego, o czym mówiliśmy wcześniej, czyli pieniędzy. Nie chcę boksować o pietruszkę. Liczę na wielkie wyzwania. Nie jestem z tych, którzy wchodzą do ringu i myślą, że jakoś to będzie. Nie, nie, nie! Koledzy z klubu już mnie tu podpuszczają i trochę żartują, ale też wiedzą, jaki ze mnie zawzięty skurczybyk i wiedzą, że nie dam się łatwo ograbić ze zwycięstw.

- Spróbujmy wrócić na ziemię. Gdyby rzeczywiście miał pan w perspektywie szansę na pojedynek z Kliczką, najpierw chciałby pan walki na przetarcie?
Tak, to odpowiedni scenariusz. Dobrze byłoby spróbować się z kimś, kto ma co najmniej 195 centymetrów wzrostu.