Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Włodarczyk PalaciosDo or die, czyli zrób to albo giń - miał podobno usłyszeć Francisco Palacios (21-1, 13 KO) od swojego promotora, słynnego Dona Kinga, przed walką z Krzysztofem Włodarczykiem (46-2-1, 33 KO) o pas mistrza świata federacji WBC wagi junior ciężkiej.

Portorykańczyk na każdym kroku podkreśla, że "to czas Czarodzieja", czyli jego. Podobnie jednak wykrzykiwał w kwietniu ubiegłego roku w Bydgoszczy. Też walczył z naszym "Diablo", a stawką było mistrzostwo świata. Skończyło się wielkim rozczarowaniem. Po nudnej walce pas, niejednogłośną decyzją sędziów, obronił Polak a Francisco wrócił do domu. - Cepy Palaciosa były dobre, ale na zabawę na wsi w remizie strażackiej - podsumował tamtą walkę Zbigniew Boniek. - Jestem rozczarowany swoją postawą. Werdyktem też - mówił z kolei smutny "Czarodziej". Humor poprawiała mu tylko wiadomość, że jego żona urodziła właśnie dziecko. Później rozpętała się burza, głównie w Polsce, jakoby Portorykańczyk został oszukany.

W tamtym pojedynku żaden z bokserów nie zrobił jednak zbyt wiele żeby wygrać. W najbliższą sobotę we Wrocławiu, ma być inaczej. - Rozmawiałem z Palaciosem i on doskonale wie, jak ważna jest ta walka dla jego kariery. Kocham go, bo zawsze wychodzi na ring walczyć, takich pięściarzy poważam. Jego starcie jest bardzo ważne dla mnie i dla całego zespołu Don King Productions - mówi Don King. - Jestem gotów umrzeć w ringu – zapewnia z kolei sam Palacios i przekonuje, że w ringu "nie zabraknie magii". - Mówią na niego Czarodziej, a ja tam tego nie widzę. Normalnie przygotowany Krzysiek powinien spokojnie sobie z nim poradzić. I to przed czasem - twierdzi były trener Tomasza Adamka, a obecnie szkoleniowiec Mateusza Masternaka, Andrzej Gmitruk.

Czym może jednak próbować "czarować" Palacios we Wrocławiu? Ten 35-latek urodzony w Nowym Jorku przygodę z boksem rozpoczął w 2000 roku. Cztery lata później został zawodowcem. Od tamtego czasu stoczył 22 walki. Przegrał tylko raz, właśnie z „Diablo". Wśród pokonanych trudno jednak szukać wielkich nazwisk. Zaledwie raz w życiu stoczył dwunastorundowy pojedynek. Tylko dwa razy zdarzyło mu się walczyć osiem rund, z Zackiem Pagem w 2008 roku i ostatnio, w listopadzie ubiegłego roku, z Joellem Godfreyem.

- Może i brakuje mi doświadczenia, ale jestem gotowy na dwanaście rund. Nadchodzi mój czas - powtarza na każdym kroku swoją śpiewkę. W internecie pojawiają się filmiki z jego treningów na rynku we Wrocławiu. - Nie mam nic do Diablo, ale on ma coś, czego chcę. Tym razem zobaczycie innego Palaciosa, bo mam jeszcze wiele do pokazania - przekonuje. Opowiada też o swoich przygotowaniach do poprzedniej walki w Bydgoszczy i wskazuje powód słabszej postawy. Wtedy miał doznać kontuzji ręki podczas sparingów z Walerym Brudnowem. Z drugiej strony, przekonuje naszego „Diablo", żeby Polak nie szukał wymówek w... kontuzji kolana.

Tak naprawdę nikt jednak nie wie, czego można się po nim spodziewać w tym występie. Jego trenerzy twierdzą, że podczas pomiarów na specjalnych urządzeniach siła uderzeń rozkłada się równo na obie ręce. Przed pierwszym pojedynkiem trener Włodarczyka Fiodor Łapin stwierdził, że nigdy nie wiadomo, co Palacios zrobi za chwilę w ringu. „Czarodziej" od razu poprosił o tłumaczenie, a kiedy poznał znaczenie słów, szeroko się uśmiechnął i szepnął: „ja też nigdy tego nie wiem". Dzisiaj dodaje: – Rok temu dużo mówiłem, w tym roku przemówią moje pięści.

Zmienić ma się jeszcze jedno - walka we Wrocławiu powinna dostarczyć wielkich emocji. Nie wiadomo tylko kto kogo zaczaruje.