Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Teraz mam w głowie jedno, chcę jeszcze pokazać kibicom fajny boks. Następna walka to będzie moje dla nich podziękowanie - mówi w wywiadzie dla tygodnika "Gala", Krzysztof "Diablo" Włodarczyk (45-2-1, 32 KO) - mistrz świata federacji WBC w kategorii cruiser.

Polski pięściarz, na którego nie raz i nie dwa spadała fala krytyki ze strony kibiców, zapewnia, iż jeszcze udowodni w ringu swoją prawdziwą wartość.

- Dam ci przykład: Adam Małysz. Odniósł wielki sukces, a gdy powinęła mu się noga, niemal żywcem go pogrzebali. "To już koniec!” – krzyczeli. Nie mówię o wszystkich, są prawdziwi kibice, ale też wielu takich, co wolą pogwizdać, skrytykować: "On się nie nadaje”. Zero optymizmu. Zgodzisz się ze mną, że cierpimy na syndrom Polaka? Jak ktoś widzi, że inny ma lepiej, więcej – czuje ból. I dzwoni na policję albo z donosem do urzędu skarbowego. Rzucić kłodę pod nogi, w tym jesteśmy pierwsi. Pewnie jakby wybuchła trzecia wojna światowa, złapalibyśmy się wszyscy za ręce, krzycząc chórem: "Walczmy!”. A tak walczymy ze sobą. Słyszałem takie głosy: "To przeciwnik powinien wygrać”. Co jest, do diabła? Lepiej brzydko wygrać, niż pięknie przegrać. Wyniki idą w świat. Powinniśmy cieszyć się z każdego sukcesu, ze wszystkiego, co rozsławia Polskę. Kraj po takich przejściach - powiedział "Diablo".

- Nikt mnie nie musi lubić. Od tego mam rodzinę. Niech szanują. Myślę, co zrobić z karierą? Przyznaję, że po tym jak ostatnio obroniłem tytuł mistrza świata, przelatywało mi przez głowę, żeby dać sobie spokój. Nie dość zawalczyłem. Ale Gocha mówi: "Krzysiek, nawet najlepszym się zdarza”. I tak jest. Wkurwiłem się na siebie, emocje mną szarpały. Zostanę na ringu! Jeszcze Włodarczyka zapamiętają z tych najwspanialszych walk. Jestem ambitnym skurwysynem. Wóz albo przewóz, zobaczymy - zakończył Włodarczyk.