Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Dwóch wojowników w ringu, jeden pas do zdobycia. Polak dopiero pierwszy raz broni tytułu mistrza świata, Amerykanin ma ostatnią szansę na pas. Nikt nie zamierza odpuszczać.

Krzysztof Głowacki to prawdziwy mistrz, wielki wojownik z charakterem. Wiem, że będę musiał wyrwać mu jego pas i mocno na to pracowałem. Tak ostro, że miałem łzy w oczach po treningach – opowiada Steve Cunningham. Głowacki, jedyny dzisiaj polski mistrz świata w boksie zawodowym, nie pozostaje dłużny rywalowi i też na każdym kroku podkreśla, że ma dla niego szacunek.

Jeśli ktoś szuka przed tą walką złej krwi, wzajemnych wyzwisk i show, jaki często towarzyszy pięściarskim pojedynkom, będzie zawiedziony. Jeśli jednak liczy na walkę dwóch zdeterminowanych mężczyzn po przejściach, powinien w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu włączyć Polsat Sport albo siedzieć na trybunach hali Barclays Center na nowojorskim Brooklynie.

Równo dwa miesiące temu w tym samym miejscu pojedynek o pas mistrza świata wagi ciężkiej przegrał Artur Szpilka, którego znokautował Deontay Wilder. Teraz ma być inaczej, a „Główka” przekonuje, że pierwszą obronę tytułu czempiona federacji WBO wagi junior ciężkiej, który wywalczył w sierpniu pokonując przed czasem Marco Hucka w Newarku, skończy z tarczą.

Polak ma wszystko, aby wygrać i zachować tytuł. Jest młodszy, wchodzi w idealny wiek dla pięściarza. Do tego pokazał w walce z bośniackim Niemcem twardą szczękę, charakter wojownika i umiejętności. Wstał wtedy po nokdaunie w szóstej rundzie i zamiast desperacko się bronić, aby przetrwać, sam ruszył do ataku. W jedenastym starciu rzucił rywala na deski i przerwał mu sen o Ameryce, który Huck miał rozpocząć efektownym triumfem nad Polakiem. Do windy jadącej na szczyt – dość niespodziewanie dla wielu obserwatorów – wskoczył „Główka”. Doszedł tam, gdzie marzył. I wykorzystał szansę, na którą latami czekał.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>