Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

 W czerwcu w na terenie Stanów Zjednoczonych dojdzie ostatecznie do pojedynku o tytuł mistrza świata wagi junior ciężkiej federacji WBO pomiędzy Marco Huckiem (38-2-1, 26 KO) i Krzysztofem Głowackim (24-0, 15 KO). Dla Polaka będzie to pierwsza mistrzowska szansa w zawodowej karierze.

Przemysław Osiak: Cieszy się pan, że z Marco Huckiem nie będzie trzeba walczyć w Niemczech, lecz w USA, najprawdopodobniej na przełomie czerwca i lipca?
Krzysztof Głowacki: Jak najbardziej. W Niemczech o wygraną na pewno byłoby trudniej, niż na neutralnym terenie. Nie chodzi jedynie o punktowanie walki, ale i o pracę sędziego ringowego, który powinien zwracać uwagę na faule Hucka. On jest znany z tego, że uderza w tył głowy i przytrzymuje łokcie przeciwnika. Jeśli jednak znów spróbuje brudnych sztuczek, to zrewanżuję się tym samym i będę faulował. Jeśli Huckowi marzy się nieczysta walka, to niech tak będzie!

Nie ceni pan Hucka?
Cenię. Mistrzem świata nie zostaje się przez przypadek. Pamiętam jednak o tym, że nie we wszystkich walkach zasłużył na zwycięstwo. Jest twardy, bo wytrzymał dwanaście rund z Denisem Lebiediewem, ale już jego pierwsza walka z Firatem Arslanem to była jakaś masakra. Arslan go tłukł i tłukł, a na punkty wygrał Huck. W rewanżu też nie spisywał się rewelacyjnie, ale trafił prawym prostym, poszedł za ciosem i zrobił użytek ze swojej siły. Nie chcę zdradzać taktyki, ale planuję go skontrować. Wyprowadzając serie ciosów, Huck się odkrywa. Nie jest bokserem, z którym nie da się wygrać. Będę lepszy.

Zdążył pan już zapowiedzieć, że wygra przed czasem. Skąd ta pewność?
Z mistrzem świata trudno będzie wygrać na punkty, nawet w USA. Czempiona trzeba porządnie sklepać. Dlatego celuję w wygraną przez nokaut.

To nie będzie wasze pierwsze starcie.
Stare czasy. Bodaj 2003 rok. Huck walczył z moim starszym bratem Jackiem w Bad Essen. Ja nie wyszedłem na ring, bo na miejscu okazało się, że Niemcy nie mają dla mnie przeciwnika. Huck strasznie faulował Jacka. Uderzył go poniżej pasa. Brat zgiął się z bólu. W boksie amatorskim ochraniacze mieliśmy tak słabe, że równie dobrze można było walczyć bez nich. Sędzia nie zareagował. Huck dalej nacierał i puściły mi nerwy. Trochę szkoda mi o tym opowiadać. Mam opinię spokojnego chłopaka. Może lepiej, żeby tak zostało?

Huck podobno krzyczał, że pana zabije.
Nie. To ja krzyczałem, że zabiję jego. Chciałem, żeby opuścił ring i udał się ze mną na zewnątrz. Tam mogliśmy wszystko sobie wyjaśnić, ale miał inny pomysł. Proponował, bym to ja wszedł do ringu. Paliłem się do tego, ale powstrzymali mnie nasi opiekunowie. Więcej się z Huckiem nie widzieliśmy. Niebawem podpisał kontrakt w boksie zawodowym.

Ile zostało w panu złości po latach?
Było, minęło. On był wtedy juniorem, ja kadetem. Wiadomo, że nie wyrzucę tej historii z pamięci. Kocham swojego brata i dawniej nie raz się za niego mściłem. Nie tylko w ringu. Najważniejsze jest jednak to, że będę walczył z Huckiem o tytuł. Polska powinna mieć mistrza świata w boksie. Najlepiej dwóch. Liczę na to, że 22 maja w Moskwie Krzysiek Włodarczyk zrewanżuje się Grigorijowi Drozdowi i odzyska pas federacji WBC.

Pełna rozmowa z Krzysztofem Głowackim w "Przeglądzie Sportowym"