Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Moja przygoda z boksem zaczęła się tak samo jak u Artura Szpilki. Często brałem udział w kibicowskich pojedynkach - mówi Dariusz Sęk (18-0-1, 7 KO). Pięściarz w rozmowie z Polsatsport.pl opowiada o początkach kariery oraz o życiu prywatnym. Jego kolejną walkę będziemy mogli obejrzeć już w piątek, na gali w Olsztynie.

Karolina Owczarz: Jak zaczęła się Twoja przygoda z boksem?
Dariusz Sęk:
Zaczęła się tak samo jak u innego polskiego zawodnika Artura Szpilki. Często brałem udział w kibicowskich pojedynkach i to właśnie w tym czasie zdecydowałem zapisać się  na treningi. Na salę bokserską poszedłem tylko i wyłącznie po to, aby nauczyć się bić. Wtedy nie wiedziałem nawet, że istnieje coś takiego jak boks amatorski, znałem jedynie ten zawodowy, z telewizji. Pierwszym trenerem był Dariusz Czernik, jednak po pół roku współpracy musiał wyjechać za granicę. Później, przez wiele lat trenowałem z Marian Basiakiem. No i zaczęły się wyjazdy na zawody, pierwsze walki, wtedy nie było już czasu na bójki uliczne. Liczył się tylko boks i tak zostało do dzisiaj.

- Udawało się połączyć tak liczne wyjazdy ze szkołą?

Niestety nie. Oceny miałem tragiczne. Nauczyciele nie chcieli pomagać. Szczególnie źle wspominam moją wychowawczynię z klasy maturalnej, która uczyła nas matematyki. Zawsze powtarzałem, że nie mam teraz czasu na podchodzenie do matury, jednak ona stwierdziła, że matematykę muszę umieć i nie przepuściła mnie w ostatniej klasie, przez co musiałem powtarzać rok. Tam już wszyscy wiedzieli, że dużo wyjeżdżam i że nie będę naukowcem, więc mogłem liczyć na ich pomoc.

- Myślisz o nadrobieniu tych zaległości?
Mam nadzieję, że jeszcze uda mi się zdać maturę i pójść na studia. Na razie inna praca nie jest mi potrzebna, jednak dla siebie chciałbym zdobyć wyższe wykształcenie.

- Jak wyglądała Twoja kariera amatorska?

Pierwsze walki, najpierw zdobycie mistrza województwa. Po tym pojechałem na kadrę z powołanym tam kolegą, a mnie zabrali przy okazji. Jednak po sparingach na zgrupowaniu to ja bardziej spodobałem się trenerom. Kolega niestety odpadł ze składu, a ja zostałem. Zleciał okres bycia juniorem, a w seniorach radziłem sobie równie dobrze. Zaczęły się wyjazdy, duże turnieje. Udało mi się wtedy zwiedzić wszystkie ciekawsze kraje na świecie, coś wspaniałego! W końcu przyszedł czas na kwalifikacje olimpijskie przed igrzyskami w Pekinie. Niestety się nie udało. Nie chciałem czekać czterech lat do następnych igrzysk. Prosiłem Polski Związek Bokserki o 1000zł stypendium, jednak nawet na to nie moglem liczyć i wtedy zdecydowałem się przejść na zawodowstwo. Dzięki Andrzejowi Gmitrukowi ruszyła moja kariera zawodowa, gdyby nie on pracowałbym pewnie gdzieś za granica, a boks oglądałbym na ekranie telewizora.

- Boks uchronił Cię przed zejściem na złą drogę?

Z kim przystajesz, takim się stajesz. Widzę po swoich dawnych kolegach, jak piją piwko na ławce w parku, chodzą codziennie na osiem godzin do pracy w fabryce. Gdyby nie boks to pewnie czekało by mnie to samo i nigdy bym nie udzielał wywiadu dla Polsatu Sport. Nie ma nic piękniejszego niż robić to co się lubi i dostawać jeszcze za to pieniądze. Uwielbiam to robić, każdy trening przynosi mi mnóstwo radości.

- Co jest dla Ciebie największą motywacją?
Żona jest dla mnie motywacją. Z nią wszystko chcę robić. Chcę zarabiać duże pieniądze, aby móc z żoną u boku podróżować po świecie.

- Kolejna walka już w piątek. Zmieniono Ci rywala na cztery dni przed galą. Znasz tego przyczynę i ma to dla Ciebie jakieś znaczenie?
Podobno poprzedni rywal doznał kontuzji, ale tego co tam naprawdę zaszło raczej się nie dowiemy. Najważniejsze, że jest kolejny przeciwnik, podobno naprawdę dobry. Mam nadzieję, że przyjedzie dobrze przygotowany i damy dobry pokaz boksu.

- Jednak w niedalekiej perspektywie czeka Cię walka o tytuł mistrza Unii Europejskiej?
TytułÂ  mistrza Unii Europejskiej może nie jest bardzo znaczący, jednak mam nadzieję, że taki pas otworzy mi drzwi do walki o tytuł mistrza Europy.

- Jakie jest Twoje największe marzenie?
Największym marzeniem jest oczywiście zdobycie tytuł mistrza świata, jednak od zawsze marzę też o walce w Madison Square Garden. Stoczyć bój tam gdzie walczyli najwięksi mistrzowie - to było by coś.

Dariusz Sęk do ringu wychodził już 19 razy. Nie poniósł dotychczas żadnej porażki, a tylko jeden pojedynek zakończył się remisem. W swojej ostatniej walce, podczas Polsat Boxing Night, pokonał w czwartej rundzie Remigiusza Woza. Na piątkowej gali w Olsztynie rywalem Sęka będzie reprezentant Ugandy Farouk Daku (16-4, 8KO).

Transmisja gali "Friday Night Boxing" w Olsztynie 10 maja (piątek) w Polsacie Sport od godz. 20.00.