- Niczego nie żałuję. Kolejny raz mówię, że to nie było z mojej winy. Dlaczego miałbym żałować? Artur jest jedyną osobą, która powinna żałować. To on wszczął awanturę - mówi Krzysztof Zimnoch (13-0-1, 10 KO) w rozmowie z portalem krakow.naszemiasto.pl.
- Gdyby teraz minął Pan Artura Szpilkę na ulicy, byłoby zwykłe "cześć"?
Krzystzof Zimnoch: Nie, nie byłoby.
- Wcześniej sobie mówiliście?
Wcześniej tak, było normalnie. Teraz go nie lubię. Nie rozmawiam już z nim.
- Skąd nagle tak wzajemna niechęć?
Artur praktycznie bez powodu uderzył mnie z głowy. Nie byłem na to przygotowany.
- Widzi Pan tutaj część winy po swojej stronie?
Nie.
- Kładzie się Pan spać i zastanawia nad tym, co teraz myślą polscy kibice?
Na pewno wśród opinii publicznej wyglądało to tragicznie. No ale przecież ja nie będę odpowiadał za narwany charakter "Szpili". Tylko się broniłem.
- Co mówiła rodzina, znajomi?
Wszyscy byli zaskoczeni. Pytali, czy wszystko w porządku, czy nic mi się nie stało. Dobrze, że uniknąłem tego lewego sierpowego. Gdyby mnie trafił, na pewno źle by się to dla mnie skończyło.
- Z ręką na sercu - żałuje Pan, że do tej bójki doszło?
Nie, niczego nie żałuję. Kolejny raz mówię, że to nie było z mojej winy. Dlaczego miałbym żałować? Artur jest jedyną osobą, która powinna żałować. To on wszczął awanturę.
- Szpilka ma porywczy charakter. Pan jakim jest człowiekiem?
Nie wiem, nie potrafię odpowiedzieć. [- Spokojnym - podpowiada siedząca obok Magda, koleżanka Krzysztofa]. Proszę zapytać trenera czy kogoś innego, kto ze mną przebywa więcej czasu. Nie będę teraz opowiadać, że jestem grzeczny czy niegrzeczny.
- Dla Pana starcie ze Szpilką to być albo nie być?
Jeśli przegram, moja sytuacja stanie się zła, bo będę musiał startować praktycznie z zerowego pułapu. A w przypadku wygranej, notowania w Polsce na pewno urosną. Ci ludzie, którzy w Zimnocha nie wierzą, będą mogli zobaczyć mnie z innej strony, bo wiadomo, że Szpilka to wymagający rywal. Jest okazja, żeby zaprezentować, co tak naprawdę potrafię. W walkach z poprzednimi przeciwnikami wielkich umiejętności nie pokazywałem. To była tylko czysta formalność, że z nimi wygrywałem.
Cały wywiad z Krzysztofem Zimnochem na krakow.naszemiasto.pl >>
http://www.youtube.com/watch?v=Te9v-qsWg_s