Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Za tydzień w Krakowie były mistrz świata dwóch kategorii wagowych Tomasz Adamek (50-4, 30 KO) zmierzy się z Erikiem Moliną (24-3, 18 KO). - Kocham to robić, boks to moje życie - mówi "Przeglądowi Sportowemu" pięściarz z Gilowic.

Mówią mi, że Amerykanin mocno bije, ale kiedy ja trafię, też przewracam rywali. Każdy może paść na deski. Mogę długo opowiadać o tym, co zrobię w ringu, ale po co? Przecież wiesz, że to nie mój styl. Nie jestem od gadania, tylko od walki - zaczyna opowiadać Tomasz Adamek. Do walki z Erikiem Moliną, która będzie głównym wydarzeniem gali Polsat Boxing Night, został tydzień. Krakowska impreza jest promowana hasłem "Ostatni dzwonek" i były mistrz świata w dwóch kategoriach wagowych wie najlepiej, że ten slogan pasuje do niego idealnie. Jeśli przegra, zostanie mu posłuchać powtarzanej często przez prowadzącego jego interesy w USA Ziggiego Rozalskiego rady dla przegranych, czyli wziąć wędkę i iść na ryby.

Tak naprawdę niewielu już chyba wierzy, że "Góral", który w tym roku skończy 40 lat, jest jeszcze zdolny do wygrywania z największymi. On sam jednak niewiele sobie z tego robi. Zawsze był odporny psychicznie, a często dodatkowy napęd dawały mu niepochlebne komentarze w internecie, które lubi czytać.

Od blisko dziewięciu tygodni ma jednak na to niewiele czasu. W "Osadzie Śnieżka" w Łomnicy ostro pracuje nad formą. Dba o niego trener Roger Bloodworth i specjalista od przygotowania fizycznego Jakub Chycki. Dokładnie tak samo było przed poprzednią walką, z Przemysławem Saletą. Tamten pojedynek był dla „Górala” spacerkiem. Teraz poprzeczka wisi znacznie wyżej. Inna sprawa, że szkoda, iż Adamek ma w pełni profesjonalne przygotowania dopiero pod koniec kariery...

Polak, który od lat mieszka pod Nowym Jorkiem, wcale jednak nie wygląda na kogoś, kto wybiera się wkrótce na emeryturę. W kółko powtarza opowieści o tym, że „szybki pokona każdego”. I głęboko wierzy. Gdy pytamy go, po co sportowemu weteranowi z pełnym kontem ryzyko, jakie niesie za sobą kolejna walka, tylko się uśmiecha. - Kocham to robić, boks to moje życie i moja misja. Dostałem talent od Boga, wykorzystałem go, ale czy w stu procentach? Może i tak, byłem przecież mistrzem świata w dwóch kategoriach wagowych, ale coś tam jeszcze chodzi mi po głowie. Żeby jednak naprawdę o tym myśleć, muszę wejść do ringu 2 kwietnia i wygrać z Moliną - opowiada.

Chwilę wcześniej skończył trening. Wszystkiemu przyglądał się między innymi Tomasz Drwal, były zawodnik MMA w federacji UFC. Kiedy zobaczył Adamka spacerującego po bieżni, zaczął żartować, żeby dać "Góralowi" kijki. Ten tylko się uśmiechnął. Później spędził kilka rund w ringu. Tuż obok jeden z jego sparingpartnerów i zarazem były rywal Travis Walker (Adamek wygrał z nim przed czasem, ale sam też leżał na deskach) opowiadał, że Polak jest naprawdę w świetnej formie.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>