Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Tomasz Adamek 2 kwietnia 2016 r. ponownie wejdzie na ring. "Góral" wystąpi w walce wieczoru podczas gali w Krakowie, a jego przeciwnikiem będzie Eric Molina. Pojedynek poprowadzi w ringu najlepszy polski sędzia Leszek Jankowiak.

Zacznijmy od kontrowersji wokół sobotniego pojedynku Krzysztofa Zimnocha z Mikiem Mollo na gali w Legionowie. Czy podtrzymuje Pan swoją opinię, że w dwóch newralgicznych momentach tego pojedynku postąpił Pan zgodnie z prawidłami sztuki sędziowania?
Leszek Jankowiak: Zasadniczo nie uważam, żeby został przeze mnie popełniony błąd, bowiem takich sytuacji zdarza się bardzo dużo w wielu walkach.

Wyjaśnijmy, że chodzi o cios Mollo wyprowadzony w klinczu, po wypowiedzianej przez Pana komendzie „break”. Amerykanin, nie zważając na Pana interwencję, uderzył Zimnocha lewym sierpowym, po którym białostoczanin był zamroczony.
Gdybym z tej perspektywy miał przeanalizować i ponownie rozważyć tę sytuację, być może faktycznie dałbym Zimnochowi chwilę na dojście do siebie. Widziałem, że cios wywarł na nim wrażenie, ale z drugiej strony na tym polega boks. Sędziowie bardzo często męczą się, by rozdzielić pięściarzy, a przykłady można mnożyć. Rzadko który pięściarz, słysząc polecenie, zatrzymuje rękę w połowie, staje na baczność i robi krok do tyłu. Inna sprawa, że ze strony samego Krzysztofa nie było intencji przerwania  akcji, ponieważ do końca nie puszczał przytrzymywanej prawej ręki Mollo, ani nie próbował odepchnąć przeciwnika.

Jakie wyciągnie Pan wnioski na przyszłość?
Od teraz, pewnie przez dłuższy czas, będę dużo bardziej wyczulony na tego typu sytuacje, aby więcej się nie powtórzyły, skoro wzbudzają tyle kontrowersji. Stąd w pewnym sensie moje zachowanie było spowodowane przekonaniem, że wydam komendę, zawodnicy ją usłyszą i się zastosują. Ponadto moment wydania komendy powinien być lepszy, czyli krótko mówiąc należy wypowiadać „break” już wchodząc między pięściarzy. Natomiast, poza wszystkim, zawodnik musi być czujny i przygotowany, że akcja zaraz będzie kontynuowana.

Teraz będzie Panu trudniej poprowadzić starcie wieczoru Adamka z Moliną na gali Polsat Boxing Night w Krakowie, w puli której znajdzie się pas federacji IBF Inter-Continental?
Może tak być... Tyle, że to zadziała też w drugą stronę. Na pewno będę maksymalnie skoncentrowany i przygotuję się na możliwie każdą ewentualność.

Pod Wawelem presja będzie nieporównywalnie większa?
Prawdopodobnie tak, ale to będzie presja innego rodzaju i ciążąca niekoniecznie na mojej osobie. Fakt, że polski sędzia może poprowadzić ten pojedynek w ringu wynika z pewnych uwarunkowań, a nie oczekiwań wobec obsady arbitrów.

Na Pana barkach będzie spoczywała duża odpowiedzialność, żeby walka nie została zbyt wcześnie przerwana?
Tak, tu bezwzględnie się zgadzam.

Jak to przenieść na sędziowanie?
Powiedzmy, że nie bez znaczenia jest stawka walki, kategoria wagowa i odporność pięściarzy na ciosy. O ile w przypadku Moliny nie mam pewności, ile może wytrzymać, o tyle Tomek jest bardzo odporny. Dobrym materiałem poglądowym jest walka Krzysztofa Głowackiego z Marco Huckiem i reakcja sędziego Davida Fieldsa. Arbiter pozwolił Polakowi po nokdaunie, gdy stanął na „pływających” nogach, kontynuować pojedynek. Finał wszyscy znamy, Krzysztof znokautował Hucka i został mistrzem świata.

To znaczy, że punkt, w którym byłby Pan gotów przerwać pojedynek w Krakowie, będzie mocno przesunięty?
Tak i to w kierunku dość ekstremalnego momentu. Dopiero, jeśli jeden z pięściarzy będzie półprzytomny lub zaliczy nokdaun, po którym nie stanie na nogach, podejmę decyzję o przerwaniu walki. Mam świadomość, że niektóre pojedynki przerywałem zbyt wcześnie. Nie tyle chodzi mi o widowisko, co uczciwość wobec zawodników, którzy spędzają wiele tygodni na sali treningowej, żeby przedwcześnie nie odzierać ich z nadziei.

Zapis pełnej rozmowy z Leszkiem Jankowiakiem w "Gazecie Krakowskiej" >>