Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

AdamekTomasz Adamek (48-2, 29 KO) osiem lat temu wyjechał do USA po sławę, pieniądze i tytuły mistrza świata. Amerykański sen górala z Żywca trwa. Bokserska ziemia obiecana jest cały czas przed nim. 3 sierpnia Polak będzie bił się w 17. pojedynku za oceanem. Jego rywalem został właśnie Dominick Guinn, który w ostatniej chwili zastąpił kontuzjowanego Tony'ego Grano.

Bokserowi wagi ciężkiej w Stanach Zjednoczonych nie żyje się lekko. Amerykanie nie mają ostatnio dobrych pięściarzy w tej kategorii i dlatego zainteresowanie nią spada. Tomasz Adamek walczy więc na trudnym rynku, a swoją popularność opiera głównie na Polonii (w USA jest najliczniejsza na świecie, według spisu powszechnego z 2010 r. liczy 9,96 mln).

"Góral" dzięki rodakom nieźle zarabia. Promocja naszego zawodnika w USA odbywa się najczęściej wśród Polaków mieszkających w New Jersey i okolicach (żyje ich tam 565 484, co stanowi 6,9 procent populacji stanu). Okazją do spotkań z zawodnikiem są polonijne pikniki, koncerty charytatywne. - Tomek jest wszędzie, chodzi na każdą imprezę, pracuje. Jeśli na spotkaniu było 300 osób, to z większością pogada. Później 150 osób zostaje jego kibicami i przychodzi na walkę. Tak to działa - mówi Ziggy Rozalski, menedżer pięściarza od 2005 roku, wcześniej opiekujący się Andrzejem Gołotą.

W szczycie popularności Adamka do zakupu biletów na jego pojedynki zachęcali nawet... księża po mszach. Nasz bokser był wszędzie, a gale z jego udziałem stały się małym świętem dla Polonii. Adamek bił się dla nich. "Tomeczku kochany, wygrałeś!? Powiedz, że wygrałeś!" - krzyczał do boksera w szpitalu w Newark zakrwawiony Polak, podpięty pod kroplówkę. "Góral" zjawił się tam po pojedynku z Michaelem Grantem z rozcięciami na twarzy. Jego fan trafił tam po swojej walce na ulicy. Cały tekst czytaj w "Tygodniku Przeglądu Sportowego"

http://www.youtube.com/watch?v=UzdjLt6Mdrs