Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

AdamekW sobotę Tomasz Adamek (47-2, 29 KO) walczy w USA ze Stevem Cunninghamem (25-4, 12 KO). Obaj mają po 36 lat, obaj byli mistrzami świata, ale to Polak tym razem będzie faworytem. Adamek ma więcej sukcesów (był mistrzem w wadze półciężkiej i junior ciężkiej), to on był lepszy w ich pierwszym pojedynku, to on wreszcie ma trzyletnie już doświadczenie w wadze ciężkiej, a dla Cunninghama to dopiero drugi pojedynek w tej kategorii.

Pierwszy stoczył 8 września w Newark wygrywając z przeciętnym Jasonem Governem i nie zachwycił. Adamek walczył wtedy z Travisem Walkerem, w pierwszej rundzie leżał na deskach, ale wyszedł z opresji i zakończył walkę przed czasem. Pytany o Cunninghama odpowiada: - Jeśli chcę walczyć z Władymirem Kliczką, muszę  w sobotę wygrać, a w przyszłym roku pokonać Bułgara Kubrata Pulewa, pierwszego w rankingu organizacji IBF i wówczas walka z młodszym z ukraińskich braci będzie realna. Takich pojedynków być albo nie być Adamek miał znacznie więcej. Najważniejsze były te na amerykańskiej ziemi. Przypomnijmy niektóre z nich.

- Jak smakuje tytuł mistrza świata? Siedem lat temu po zwycięstwie w Chicago w pierwszej walce z  Australijczykiem Paulem Briggsem Adamek odpowiedział: - Jak krew i pot, słodko, gorzko.

Od drugiej rundy walczył ze złamanym nosem. Po jednym z ciosów Briggsa odnowiła się stara kontuzja. Ból był potworny, opuchlizna powiększająca się z minuty na minutę ograniczała widzenie. Ale Adamek pokazał charakter, który później nieraz ratował mu skórę. Adamek nie może przegrać, jeśli jeszcze stawia  sobie ambitne cele. W mieszczącej 20 tysięcy widzów United Center bohaterem wieczoru miał być Andrzej Gołota, ale to Adamek skradł mu widowisko. Walka Gołoty z Lamonem Brewsterem trwała zaledwie 53 sekundy. Tyle czasu potrzebował Amerykanin, by ją  zakończyć. Adamek bił się z Briggsem na śmierć i życie pełne 12 rund i wynik do końca był sprawą otwartą. To była jedna z najbardziej zażartych i wyrównanych bokserskich wojen w 2005 roku. Góral z Gilowic otworzył sobie wtedy drzwi do wielkiego bokserskiego świata.

Kilka tysięcy Polaków w Prudential Center oglądało pierwszy pojedynek Adamka z Cunninghamem. Polak, który walczył wtedy o kolejny pas mistrza świata, rzucił Cunninghama na deski lewym sierpowym już w drugiej rundzie, ale w czwartym starciu rywal ruszył do huraganowych ataków. Andrzej Gmitruk, stojący w narożniku Adamka, przyzna później, że ugięły mu się nogi, gdy zobaczył, co się dzieje.

- Amerykanin chciał znokautować Tomka, postawił wszystko na jedną szalę i się przeliczył – powie Gmitruk  po walce. Prawa kontra Polaka była perfekcyjna. Cunningham zamiast wygrać rundę dwoma punktami, znów padł na deski i przegrał to starcie u dwóch sędziów 9:10, a u trzeciego 8:10. W ósmej rundzie Cunningham padł na matę po raz trzeci (znów lewy sierpowy Adamka) i niewiele brakowało, by sędzia zatrzymał  pojedynek. Polak poszedł za ciosem, ale kiedy zrozumiał, że nie znokautuje rywala, zwolnił. Tempo tego pojedynku było niesamowite. Ci, którzy sądzili, że walka nie potrwa już długo, po chwili przecierali ze zdumienia oczy. Amerykanin odrodził się po minutowej przerwie i kolejną rundę wygrał.

- Mam 32 lata i już niewiele czasu, by zapisać się w historii boksu. Chcę zarobić kilka milionów dolarów i tylko w Ameryce mogę tego dokonać - mówił Adamek w rozmowie z "Rz" po tamtej walce. Dwóch sędziów wypunktowało jego zwycięstwo, trzeci dał wygraną Cunninghamowi. Nikt chyba wtedy nie pomyślał, że po latach dojdzie do rewanżu.

- Ta walka jest dla Polaka, jak przygotowanie do lotu odrzutowcem. Zwycięstwo przeniesie go w inny świat, w inny wymiar - pisał "The Ring". Sprzedano ponad 10 tysięcy biletów, widownia była biało-czerwona, hymn polski odśpiewano a'capella. Faworytem był Adamek, ale tylko niepoprawni optymiści liczyli na jego efektowną wygraną przed czasem. Przed ogłoszeniem werdyktu widzowie w Prudential Center w Newark wstali z miejsc. Sędziowie punktowali: 115:113, 116:112, 118:110 - wszyscy dla Polaka. Estrada był wściekły, uważał, że zasłużył na zwycięstwo i decyzję sędziów nazwał kradzieżą. Adamek mógł odetchnąć z ulgą. To zwycięstwo pozwalało mu dalej marzyć, sprawiło, że jego kolejny, wygrany pojedynek z faworyzowanym Chrisem Arreolą w Kalifornii  pokazała telewizja HBO.

Teraz sobotnią, rewanżową walkę z Cunninghamem pokaże inny telewizyjny gigant NBC na otwartej antenie. Tym bardziej nie wypada jej Adamkowi przegrać.
W Polsce pojedynek będzie można obejrzeć w Orange Sport. Początek bokserskiego wieczoru o godz. 20.00. {jcomments on}