Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Jutro w miejscowości Bethlehem w Pensylwanii dojdzie do rewanżowej walki pomiędzy Tomaszem Adamkiem (47-2, 29 KO) a Stevem Cunninghamem (25-4, 12 KO). Andrzej Gmitruk, który stał w narożniku "Góralu" w pierwszym - zakończonym punktowym zwycięstwem Polaka pojedynku - wspomina, iż pochodzący z Gilowic pięściarz nie był wówczas najlepiej przygotowany do tego starcia.

- Pierwsza walka była permanentnie przesuwana, bodajże od września do grudnia. Tomek jest zawodnikiem który lubi non stop trenować, on mentalnie nie jest zawodnikiem który pozwala sobie odpuścić pewne okresy w długim procesie treningowym. Kiedy przyjechałem na 5, 6 tygodni przed tą walką i zobaczyłem muskulaturę Tomka... Po prostu był zablokowany. Jak to w Stanach zawsze znalazło się paru "geniuszy" którzy podpowiadali różne koncepcje odnośnie treningu siłowego. Skupiliśmy się wówczas na tym, żeby złapać płynność, elastyczność ruchów. Zabrakło trochę czasu. Adamek był już zmęczony procesem treningowym i do tej walki nie miał najlepszej dyspozycji. Zaboksował po prostu na maxa - wspomina Gmitruk.

Były szkoleniowiec Tomasza Adamka przestrzega też przed lekceważeniem Cunninghama.

- Mówienie o tym, że Adamek musi bardziej pasywnie boksować z takim rywalem jak Cunningham moim zdaniem mija się z prawdą (...) Atutami Amerykanina są ruchliwość, nietypowość akcji i ciągle dobry refleks pomimo takiego a nie innego wieku. Przy wyrównanej walce styl jaki prezentuje Cunningham daje szanse jemu a nie Adamkowi. To pierwsza sprawa. Drugą kwestią jest to, że po tych przegranych pojedynkach z Hernandezem, Cunningham sam przyznawał, że Kubańczyk jest zawodnikiem który mu po prostu nie pasuje - stwierdził znany polski szkoleniowiec.