Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Tomasz AdamekTomasz Adamek (43-2, 28 KO) bije się w piersi i po raz pierwszy publicznie wylicza błędy, jakie popełnił przed przegraną walką z Witalijem Kliczką. Przez wiele tygodni 35-letni "Góral" miał traumę po dotkliwym laniu z rąk starszego z braci Kliczków, dlatego odsuwał od siebie moment analizy telewizyjnego zapisu drugiej porażki w zawodowej karierze. - Jeszcze nie jestem gotowy, zresztą na co tutaj patrzeć? Tego dnia byłem słabszy, przegrałem i... tyle - ucinał Adamek w dosyć emocjonalnym tonie. - Najpierw muszę wrócić do psychicznej formy, a dopiero później na salę treningową - tłumaczył kilka tygodni temu. Od piątku w Saint Louis znów trenuje pod okiem trenera Rogera Bloodwortha: - Każdego dnia utrwalamy pewne elementy, by wyeliminować możliwie wszystkie błędy. Podczas prawdziwej walki nie ma miejsca na pomyłki, dlatego żaden dzień treningu nie pójdzie na marne. Słucham wskazówek Rogera, który do mojego repertuaru dokłada nowe rzeczy. Codziennie pracujemy nad techniką, bym wrócił na ring jeszcze silniejszy. Jednak czas bardzo ciężkich treningów dopiero nadejdzie.

Dzisiaj, gdy od porażki na stadionie miejskim we Wrocławiu mijają dokładnie dwa miesiące, proces odbudowy mentalnej u Adamka dobiegł końca. Do walki z Kliczką przygotowywał się za oceanem, gdzie od lat mieszka razem z rodziną. Do Polski przyleciał 1 września, więc pozostało mu dziewięć dni na zaadoptowanie się do innej strefy czasowej. Tuż po ceremonii ważenia, czyli dobę przed walką, "Góral" uspokajał swoich fanów. - Czuję się świetnie, aklimatyzacja przebiegła bez problemów, wyjdę do ringu zdrowy z wolą zwycięstwa. Jeśli ustabilizowałem wagę przez dłuższy czas to znaczy, że szybkość w ringu musi być też ta sama - oto fragment wpisu, zamieszczonego przez Adamka na oficjalnej stronie internetowej.

Jednak analiza przebiegu walki, przeprowadzona z trenerem Bloodworthem, całkowicie zmieniła optykę widzenia boksera z Gilowic. Były mistrz świata kategorii junior ciężkiej przekonuje, że jego bezsilność w ringu w największym stopniu wynikała ze zbyt późnego przylotu do ojczyzny. - To był pierwszy, podstawowy błąd. Jestem coraz starszy, a z wiekiem aklimatyzacja doskwiera coraz bardziej. Obraliśmy taką samą drogę, jak dwa lata wcześniej (Adamek pokonał w Łodzi Andrzeja Gołotę - przyp. AG), ale wtedy łatwiej znosiłem różnicę czasu i w walce czułem się świetnie - twierdzi.

Dowodem, potwierdzającym słuszność diagnozy, była praca nóg i przemieszczanie się w ringu. A przecież to właśnie szybkość, poza techniką i sercem wojownika, była kluczowym orężem na wielkiego i silnego jak tur Witalija. - Wielu mówiło, że Kliczko był szybki i zneutralizował mój atut, ale to nieprawda. Ukrainiec był po prostu sobą, tylko ja byłem zbyt wolny. Zdaniem Rogera nawet teraz, w pierwszych dniach treningów, jestem szybszy, niż na ringu we Wrocławiu - uważa najwyżej notowany bokser wagi ciężkiej znad Wisły, zajmujący 7. miejsce w rankingu WBC (kolejnym polskim "ciężkim" jest krakowian Mariusz Wach, sklasyfikowany na 9. pozycji).

Z bolesnej lekcji wnioski zostały wyciągnięte i w przypadku kolejnej walki w Polsce, bokser wraz z trenerem oraz całym sztabem szkoleniowym przeniesie się do kraju na cały obóz przygotowawczy. - To już postanowione, bo później takie kwestie, jak aklimatyzacja, rzutują na przebieg walki od pierwszego gongu - tłumaczy "Góral".

Amerykański szkoleniowiec nie poprzestał na jednym mankamencie i wyliczył kolejne błędy, które skazały jego podopiecznego na tęgie lanie. - Roger dokładnie mówił, w których rundach i po jakich ciosach źle się zachowywałem. Na przykład stałem zbyt frontalnie do Kliczki, a po silnych ciosach niewłaściwie reagowałem. Generalnie mówiąc wróciły stare grzechy, dlatego już od kilku dni doskonalę nową szkołę pod okiem Rogera - opowiada.

Przed Adamkiem w perspektywie drugi i prawdopodobnie ostatni w karierze marsz w kierunku walki o tytuł mistrza świata "królewskiej" kategorii wagowej. Bokser prognozuje, że status pretendenta zapewnią mu trzy lub cztery wygrane pojedynki, a najbliższy stoczy początkiem przyszłego roku. - Jestem upartym chłopakiem z gór, dlatego chcę dostać jeszcze jedną szansę na zdobycie mistrzostwa. Nie lubię przegrywać, dlatego chcę zejść z ringu po wejściu na szczyt - obwieszcza "Góral". {jcomments on}