Był jednym z dwóch pięściarzy, którzy bronili honoru Polski na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Zawody rozpoczął dobrze, jednak ostatecznie z Chin wrócił bez medalu. Niedawno, jako pierwszy Polak podpisał kontrakt na występy w zawodowej lidze światowej World Series of Boxing (w ekipie Pohang Poseidons). - Do Ligi WSB trafiłem z dnia na dzień. Nie miałem żadnego przygotowania i doświadczenia pod kątem boksu zawodowego. Ale w życiu trzeba wszystkiego spróbować - mówi w wywiadzie dla ringpolska.pl Łukasz Maszczyk.
- Łukasz, ostatnio przegrałeś kolejny pojedynek w World Series of Boxing. Chyba te sześć kilo, jakie musiałeś dorzucić na wadze robi swoje, prawda?
Łukasz Maszczyk: Przeskok o dwie kategorie wagowe z najlepszymi bokserami na świecie boksu amatorskiego jest dla mnie dobrym doświadczeniem oraz sprawdzianem, na co mnie stać. Z pojedynku na pojedynek czuję, że jest coraz lepiej i mogę nawiązać walkę w tej kategorii wagowej. W pierwsze pojedynkach, które toczyłem, widać było znaczną przewagę masy ciała u przeciwników, ale teraz już się to wyrównuje.
- Teraz boksujesz w kategorii do 54 kg. Ile wcześniej musiałeś zbijać, żeby osiągnąć limit 48kg?
ŁM: W wadze papierowej nie miałem zbytnio problemów ze zbijaniem. Zrzucałem 2 - 2,5kg
- Masz zamiar wracać do starej kategorii?
ŁM: Tak. Myślę, że na Igrzyska Olimpijskie jeszcze się poświęcę, ale czas pokaże...
- Jaki styl boksowania dominuje w zawodowej lidze WSB? Zbliżony raczej do boksu zawodowego czy nadal to jest typowy boks amatorski?
ŁM: To dopiero pierwszy sezon ligi, więc boks w niej nie różni się jeszcze znacząco od tego znanego do tej pory z ringów amatorskich. Wszystko jednak pomału się zmienia, bo punktowanie w WSB jest ukierunkowane pod boks zawodowy i trzeba się przestawiać na taki styl.
- Bijesz się bez koszulki, kasku w 8-uncjowych rękawicach. Dochodzi do tego inny wymiar czasowy. To był duży przeskok dla Ciebie?
ŁM: Na pewno przeskok był. Do Ligi WSB trafiłem, można powiedzieć, z dnia na dzień. Nie miałem żadnego przygotowania i doświadczenia pod kątem boksu zawodowego. Ale w życiu trzeba wszystkiego spróbować...
- Jak bardzo twój zespół jest zróżnicowany pod względem narodowości?
ŁM: Są u nas zawodnicy z wielu krajów, jednak przeważają bokserzy rosyjskojęzyczni. Sztab szkoleniowy to dwóch trenerów - Uzbek i Koreańczyk. Zawodnicy to: dwóch Algierczyków, dwóch Mołdawian, Nowozelandczyk, Ormianin, dwóch Uzbeków, sześciu Koreańczyków i jeden Polak.
- Czy filozofia boksu w Azji różni się mocno od tej polskiej?
ŁM: Nie. Boks w Korei też przeżywa mocny kryzys. Gdy rozmawiałem z trenerem i działaczami, mówili mi, że postanowili stworzyć drużynę WSB, żeby wypromować boks. Korea nie posiada zawodników takiej klasy, żeby móc nawiązać rywalizację w lidze WSB, jak Kazachstan czy Azerbejdżan. Właśnie dlatego nasz zespół jest tak bardzo zróżnicowany pod względem narodowości..
- Nie zobaczymy Cię na mistrzostwach Polski w Koninie. Z jakiego powodu? Brak zgody ze strony klubu, czy po prostu nie kalkuluje się przylot?
ŁM: Nie wystąpię na mistrzostwach Polski w Koninie z powodu sezonu WSB. Sezon kończy się dopiero 18 marca i wtedy będę mógł wrócić do kraju. Na pewno, gdyby było bliżej, to nie byłoby żadnych problemów z moim przylotem na mistrzostwa.
- Kto będzie faworytem pod twoją nieobecność?
ŁM: Nie mam pojęcia. Niech wygra najlepszy!
Rozmawiał: Marcin Mlak{jcomments on}