Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Wydawało się, że po wygranej z Izu Ugonohem twoja kariera wystrzeli. Stało się jednak inaczej.
Łukasz Różański: Propozycji nie brakowało. Taka najkonkretniejsza była od Efe Ajagby, ale dostałem ją cztery tygodnie przed walką. Znalezienie odpowiednich sparingpartnerów i sprowadzenie ich do Polski to minimum tydzień, w Ameryce trzeba by być z kolei przed walką minimum dwa tygodnie i czas się kończy. Gdybym dostał ofertę dwa miesiące przed, to bym się zdecydował, a tak to nie miało sensu. Ja nie muszę jeździć po wypłatę, mam sponsorów, jesteśmy razem i liczę się z ich zdaniem.

Od walki z Ugonohem minął prawie rok. Jest duży głód boksu?
Jest, ale to nie tak, że ten rok był stracony. Dużo przepracowaliśmy z trenerem i to będzie procentować. Te ostatnie miesiące to było też trochę pecha – najpierw ten zabieg, potem brałem antybiotyk, bo ugryzły mnie dwa kleszcze, potem z kolei rywal do Łomży ostatecznie nie przyjechał. Nie może być też tak, że wracam po kilku dniach treningów, bo akurat jest gala. Nie mogę sobie pozwolić na potknięcie.

Ile jest prawdy w tym, że jeśli wygrasz i ze zdrowiem będzie dobrze, to w ringu zobaczymy cię już 10 lipca?
Dużo. Muszę nadrobić stracony czas. Wiem, że tych gal po podpisaniu umowy z TVP Sport ma być dużo, więc man nadzieję, że wzrośnie intensywność moich startów.

Pełna treść artykułu w Tvpsport.pl >>