Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

W sobotę na gali w Wieliczce pierwszej zawodowej porażki doznał Marek Matyja (11-1, 4 KO), który niespodziewanie przegrał na punkty w rewanżowej walce z Norbertem Dąbrowskim (19-5-1, 7 KO). Przemyśleniami na temat tego pojedynku podzielił się Maciej Miszkiń, który podczas Underground Boxing Show pełnił rolę eksperta w telewizyjnym studio Polsatu Sport.

- Murowanym faworytem wydawał sie być Matyja. Silniejszy, obdarzony lepszymi warunkami fizycznymi, wytrzymały i konsekwentny. Bardzo pracowity na treningach, a do ringu wnoszący, to co pokazuje na sali podczas przygotowań. Dąbrowski z zupełnie innymi atutami. Mańkut, z niezłą kontrą, dobrze pracujący na nogach, fajnie ułożony technicznie, ale zapominający wszystko w najważniejszym dla siebie dniu, dniu startu. Kto mógł przypuszczać, że Noras po kilku porażkach do siebie podobnych i nie wyciągnięciu żadnych wniosków, może nagle w Kopalni Soli przemienić się o 180 stopni - analizuje Miszkiń, który zawodową karierę zakończył wiosną.

- Tym razem oglądałem sparing Dąbrowskiego z trenerem, który go świetnie zna i obaj stwierdziliśmy, że Norbert już nawet na walkach kontrolnych zapomina co umie. Marka z kolei widziałem na tarczy w tygodniu walki. Robił te same błędy co zwykle. Ciągnął za sobą prawą nogę, wykluczając tym samym swoją silną prawą rękę i mocno ograniczając w ten sposób swoją mobilność. Niemiałoby to jednak żadnego znaczenia gdyby Dąbrowski nie zmienił taktyki. Walcząc do tyłu i licząc na celne ciosy z kontry obnażył braki silniejszego rywala i pokazał na co go stać. Wynik jest dla mnie zaskoczeniem, ale jest sprawiedliwy - podsumowuje Miszkiń.