Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Problemy z zawieszeniem rękawic na kołku ma wielu pięściarzy. Jedni walczą, bo są uzależnieni od boksu i nie potrafią odejść. Inni wchodzą między liny, bo wciąż szukają tam pieniędzy. Jednych i drugich łączy to samo - w ringu rozmieniają się na drobne.

- Boks wchodzi w krew, naprawdę trudno jest odejść. Łatwo zostać bokserem, ciężko przestać nim być - to słowa Georga Foremana. Facet doskonale wie co mówi, bo karierę bokserską zakończył mając prawie 49 lat na karku. Jednak Foreman na stare lata nie jeździł po świecie i nie sprzedawał swojego nazwiska. Wręcz przeciwnie, w wieku 45 lat został mistrzem świata wagi ciężkiej. Na zasłużoną emeryturę odszedł cztery lata później po porażce z Shannonem Briggsem.

Roy Jones Jr. walczy o paski od spodni

Problemy z zakończeniem kariery ma wielu pięściarzy. Ich lista jest długa jak paragon po świątecznych zakupach w supermarkecie. Jedni walczą, bo są uzależnieni od boksu i nie potrafią odejść. Inni wchodzą między liny, bo wciąż szukają tam pieniędzy. Jednych i drugich łączy to samo - w ringu rozmieniają się na drobne i tracą szacunek kibiców, na który pracowali przez długie lata.

Na pewno pieniędzy w ringu szuka Roy Jones Jr., który ostatnią poważną walkę wygrał 12 lat temu (sic!), gdy pokonał Antonio Tarvera i odzyskał, tylko na chwilę, tytuł w kategorii półciężkiej. Teraz jeździ po Europie Wschodniej i walczy o paski od spodni. Amerykanin w czerwcu 2012 roku zawitał do Polski. Pierwotnie miał walczyć z Dawidem Kosteckim, ale ten trafił za kratki i jego rywalem był Paweł Głażewski. W walce z Polakiem Roy Jones Jr. leżał na deskach, ale wygrał niejednogłośną decyzją sędziów. To był kontrowersyjny werdykt, bo w opinii wielu komentatorów wygrana należała się Głażewskiemu. Kilkanaście lat temu Amerykanin na pokonanie „Głaza” i innych tego pokroju przeciwników potrzebowałby zaledwie jednej rundy. Dziś jest dla nich równorzędnym albo nawet słabszym rywalem. Jak tak dalej pójdzie, to za jakiś czas zobaczymy Roya Jonesa Jr. na gali zorganizowanej w szkole podstawowej w Trąbkach Małych, gdzie będzie walczył o pas patrona szkoły.

Williams wali prosto z mostu: jestem jak prostytutka

Dla kasy w ringu pojawia się też Danny Williams, który jest już wrakiem pięściarza, ale wciąż walczy. Choć w jego przypadku słowo „walczy” jest mocno naciągane. Williams wchodzi między liny, zbiera oklep od rywala i wraca do domu. Przy okazji do jego kieszeni wpada parę groszy. Pogromca Mike’a Tysona na ostatnich 10 walk przegrał aż osiem razy. Najgorsze jest to, że daje się obijać wielu przeciętniakom. – O emeryturze myślę już od kilku lat, ale moje córki uczą się w prywatnych szkołach, a to mnie sporo kosztuje. Jedynym sposobem, by tam zostały są moje walki. Choć wiem, że to co robię, jest żenujące. Jestem jak prostytutka - wypalił ostatnio Williams. I trafił w dziesiątkę.

Cały tekst do przeczytania na blogu pogongu.wordpress.com >>