Najpierw 6 grudnia Paweł Głażewski bić się będzie w Oldenburgu o mistrzostwo świata wagi półciężkiej, a w styczniu przyszłego roku Krzysztof Głowacki, w Toruniu, w oficjalnym eliminatorze organizacji WBO.
Starcie Głażewskiego z Niemcem Juergenem Braehmerem, regularnym czempionem WBA, to spora niespodzianka, gdyż nic nie wskazywało, że „Głaz” dostanie taką szansę. Nie ulega wątpliwości, że pięściarz z Białegostoku stanie przez największym i najbardziej niebezpiecznym wyzwaniem w swojej karierze.
Czy ma szanse na wygraną w Oldenburgu? Na pewno nie stoi na straconej pozycji, choć Braehmer jest niezwykle niewygodnym rywalem z uwagi i na swoje wielkie doświadczenie i na odwrotną pozycję, z której bardzo skutecznie potrafi korzystać w walce z zawodnikiem praworęcznym, a takim jest Polak.
Znacznie lepiej moim zdaniem przedstawiają się szanse Krzysztofa Głowackiego, pierwszego w rankingu organizacji WBO w wadze junior ciężkiej. „Główka” ostatnio pokazał się z dobrej strony w Nowym Dworze Mazowieckim nokautując w piątej rundzie Thierry Karla, ale boksując tak chaotycznie z Seferim jak z Francuzem może mieć problemy.
38-letni Nuri Seferi, nazywany „Albańskim Tysonem” jest bowiem znacznie silniejszy, bije mocniej i ma znacznie twardszą szczękę niż Karl. Do tego jest bardzo doświadczony i zdeterminowany, by po latach kariery sięgnąć wreszcie po jakiś znaczący tytuł.
Pełny tekst Janusza Pindery na Polsatsport.pl >>