Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Podczas gali w Oświęcimiu kolejne zawodowe zwycięstwo zanotował Łukasz Wawrzyczek (18-1-2, 2 KO). Pięściarz grupy Unia Boxing Oświęcim pewnie wypunktował w walce wieczoru reprezentanta Bułgarii – Aleksieja Ribczewa (14-6-1, 4 KO)

Kamil Kierzkowski: Pas międzynarodowego mistrza Polski to oczywiście nie mistrzostwo WBC czy WBA, ale z pewnością również powinno cieszyć. Jakie znaczenie ma dla Ciebie ten tytuł?
Łukasz Wawrzyczek
: Po tych wszystkich moich przejściach w boksie, a nawet kilkuletnim rozbracie z tą piękną dyscypliną – każda walka jest dla mnie najważniejsza i szczególna. Bywało różnie: lepiej, gorzej, dlatego teraz każdy sukces – w tym pas mistrza Polski – motywuje mnie mocno do dalszej pracy. Głód sukcesu jest nadal wielki.

- Masz już przygotowane jakieś specjalne miejsce na pas?
Tak, zajmie zaszczytne miejsce obok pasa WBF International. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze w przyszłości powiększyć tę kolekcję.

- No właśnie: co dalej? Będziesz celował w jakieś kolejne tytuły? Jacyś konkretni przeciwnicy interesują Cię szczególnie?
Co do planów – być może wyjdę do ringu we wrześniu, październiku. Nie wiem czy wtedy będę walczył o jakiś tytuł, ale byłoby na pewno fajnie. Mamy kilka nazwisk, które chcielibyśmy ściągnąć wraz z moim promotorem - Ryszardem Skórką. Myślę, że w ciągu miesiąca wyklaruje się nam jakaś konkretna opcja. Na tę chwilę bardzo chętnie zmierzyłbym się np. z Niko Jokinenem (21-0, 7 KO – przyp. KK) albo moim niedoszłym rywalem – Jose Yebesem (11-4-1, 5 KO – przyp. KK). Jak będzie? Zobaczymy.

Po tym cennym zwycięstwie awansowałeś wyraźnie w rankingu Boxrec…
…to dla mnie ogromne wyróżnienie. Ta jedna walka dała mi dużo więcej, niż wszystkie poprzednie. Na przykładzie wspomnianego już serwisu Boxrec – wcześniej miałem 35 punktów za wszystkie walki. Za tą jedną dostałem 49, przez co wskoczyłem na 86 miejsce na świecie i 32 w Europie. Teraz zaczną się więc prawdziwe schody. W tym miejscu nie ma już miejsca na walkę z ogórkami (śmiech).

- Wracając do gali w Oświęcimiu. Wyraźnie przeważałeś niemal w całym pojedynku – mieliście jakiś konkretny plan na walkę? Jeśli tak, to na ile udało się go zrealizować?
Owszem, mieliśmy ułożony plan wraz z trenerem Janem Sibikiem. Sądzę, że udało się go wykonać w 90%. Miałem nie bić się w półdystansie i nie dać sobie narzucić stylu przeciwnika. Wygrałem, więc w zasadzie się udało – jednak zawsze mogło być lepiej.

- Mimo zdecydowanej przewagi nie udało się jednak zakończyć pojedynku przed czasem. Nie było chwili, w której myślałeś, że możesz go znokautować? Chwili w której myślałeś "jak przycisnę jeszcze trochę, to położę go na deski"?
W sumie to chyba raczej nie. Byłem skupiony na prowadzonej walce, nie nastawiałem się przesadnie na zakończenie pojedynku przed czasem. Poza tym była to moja pierwsza walka na dystansie 12 rund – chciałem zobaczyć jak zachowa się mój organizm podczas tak długiej pracy.

- I jak oceniasz swoje przygotowanie kondycyjne? Jak czułeś się po ostatnim gongu?
Powiem szczerze: wiedziałem, że będę dobrze przygotowany, ponieważ bardzo ciężko trenowałem do tej walki. Dawałem z siebie wszystko. Prawie przez trzy miesiące ciężkie treningi siłowe, bieganie (zwłaszcza ukończony maraton) i sparingi… to musiało przynieść efekty. Musiało być dobrze. Nie zakładałem nawet innego planu. Po ostatnim gongu czułem się wspaniale, byłem gotowy na więcej.

- Jest coś, czym przeciwnik Cię zaskoczył? Czy raczej wszystko przewidzieliście jeszcze przed walką?
Myślę, że dobrze odrobiliśmy z trenerem tę pracę domową. Większość planów udało się zrealizować, nie zaskoczył mnie jakoś specjalnie.

- Co do samej gali: jak podobała Ci się jej organizacja?

Było świetnie. Korzystając z okazji chciałbym podziękować wszystkim kibicom, którzy przyszli dopingować całą naszą grupę. Atmosfera była bardzo fajna, liczymy, że zawsze taka będzie na naszych galach. Frekwencja dopisała, wszystko poszło zgodnie z planem.

- Publiczność bardzo mocno Cię dopingowała. Sądzisz, że trudniej byłoby Ci pokonać rywala bez ich wsparcia?
Kibice są chyba dla każdego sportowca niezwykle ważni. Gdyby nie oni – to nie byłoby mnie w tym miejscu, w którym jestem. Jeszcze raz dziękuję im gorąco za wsparcie.