Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Po ostatniej wygranej z Remigiuszem Wozem, w mediach pojawiło się wiele informacji dotyczących ewentualnych następnych rywali Dariusza Sęka (18-0-1, 7 KO). Jako jednego z głównych kandydatów wymienia się solidnego Ovilla McKenziego (21-11, 10 KO). Tarnowianin przekonuje, że jest gotowy do konfrontacji z urodzonym na Jamajce "Upsetterem".

Kamil Kierzkowski: Niedawno w dobrym stylu pokonałeś Remigiusza Woza. Jak - z perspektywy tych dni - oceniasz siebie i rywala?
Dariusz Sęk:
Oceniam go na pewno dobrze. Jest wojownikiem, który nie bał się podjąć walki - mimo że nie był faworytem w tym pojedynku. Nie był jednak na tyle dobry, żeby w mi w czymś zagrozić. Walkę kontrolowałem od pierwszej do ostatniej rundy.

Organizacją zajęli się ludzie od KSW - jak się spisali?
- Ekipa KSW to pełni profesjonaliści. Wszystko na tej gali było dopięte na ostatni guzik. Dlatego też całość wyszła bardzo dobrze.

Jeden z guzików na chwilę się jednak odpiął: przy ogłaszaniu wyniku doszło do małej wpadki i zamiast Ciebie, jako zwycięzcę o mało nie podano przeciwnika. Mowa o słynnym "RRR... Dariusz Sęk!". Co wtedy pomyślałeś? W boksie zdarzają się w końcu różne przekręty...
- Myślę, że aż takich wielkich przekrętów w boksie jeszcze nie było [śmiech]. Zwłaszcza, że tę walkę wygrałem przed czasem. Rozbawiło mnie to jednak, zresztą sam mój przeciwnik od razu pokazał, że nie zgadza się z tym werdyktem.

Wieczór niewątpliwie obfitował w emocje. Które walki podobały Ci się najbardziej?
- Sądzę, że wszystkie walki były dobre, bo występowali w nich dobrze wyszkoleni pięściarze. Gdybym miał jednak wskazać konkretnie, to najlepszymi walkami były starcia Łaszczyk-Cieślak i Sulęcki-Świerzbiński. Walki emocjonujące i na wysokim poziomie.

Uwaga większej części widzów skupiła się zapewne na pojedynku Gołota-Saleta. Jak oceniasz ich występ?
- Ten pojedynek wbrew pozorom był bardzo dobry. Większość kibiców nie spodziewała się, że panowie w wieku 45 lat mogą pokazać się z tak dobrej strony. W tej walce było dużo mocnych ciosów, a publiczności podobają się takie walki.

Sądzisz, że powinni kończyć karierę? A może jednak jeszcze za wcześnie na taki krok?
- Moim zdaniem walka ta powinna być dla nich ostatnią w karierze. Zdrowie jest najważniejsze i na to powinni teraz patrzeć szczególnie.

Przejdźmy teraz do ostatnich wiadomości z twojego obozu. Wiele wskazuje na to, że przyszłym rywalem będzie McKenzi. Kilkakrotnie twoi przeciwnicy nie podejmowali rękawicy i rezygnowali z walki z Tobą. Sądzisz, że uda się zaciągnąć go do ringu? Jakie są szanse na to, że nie będzie tak samo jak chociażby z Hakimem Chioui'em?
- Gdy dowiedziałem się o walce z McKenzim, to bardzo się ucieszyłem. Jeśli wszystko by się udało, to nareszcie doczekałbym się przeciwnika z wysokiej półki. Do takiej walki inaczej się trenuje, jest dużo większa motywacja. Chciałbym już walczyć z takimi zawodnikami, ale wątpię, żeby ta walka doszła do skutku. Jest on aktualnie wysoko w rankingach i nie wiem czy będzie chciał walczyć o tytuł mistrza Unii Europejskiej.

Tym razem nie byłbyś na pewno zdecydowanym faworytem. Nie boisz się, że może być trochę za szybko na niego? Czego się po nim spodziewasz?
- Walki z zawodnikami z pierwszej 20-stki na świecie są na pewno dużą próbą. Czuję, że jestem gotowy na takie duże wyzwania. Chcę próbować swoich sił z najlepszymi, bo takie walki dają cenne doświadczenie. Spodziewałbym się po nim na pewno twardej walki. Jest to zawodnik mocno bijący, który dąży do półdystansu. Z drugiej strony bywa też otwarty i myślę, że któraś z moich kontr doszłaby do celu... i właśnie w takim kontrowaniu jego ataków widziałbym szanse na wygraną.

Załóżmy, że wygrywasz tytuł mistrza Unii Europejskiej (czego zresztą szczerze życzę i trzymam kciuki) - w którą stronę chciałbyś, by poszła twoja kariera? Kolejni przeciwnicy, kolejne tytuły na horyzoncie?
- Po wygraniu tytułu mistrza Unii Europejskiej... kolejnym celem, który chciałbym osiągnąć byłoby mistrzostwo Europy. Myślę, że europejski czempionat jest w moim zasięgu, a ten pas na pewno przybliżyłby mnie do walk o najwyższe trofea.