Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

OpalachPrzemysław Opalach (12-1, 11 KO) w dobrym stylu rozprawił się w Pionkach z Vasileem Dragomirem, pokonując go przez KO w 3. odsłonie pojedynku. O organizacji gali, nerwowości pierwszych minut oraz samym wyniku - kilka słów ze zwycięskim tego wieczoru założycielem olsztyńskich "Wilków".

Kamil Kierzkowski: Nim o samej walce - jak podobała Ci się organizacja gali?
Przemysław Opalach:
Muszę przyznać, że byłem bardzo, bardzo pozytywnie zaskoczony. Nie spodziewałem się nie tylko tak dobrej organizacji, ale i frekwencji. Pełna sala, mnóstwo fanów boksu, to było naprawdę wspaniałe uczucie, które mogło zrobić wrażenie.Gdy wychodziłem do ringu mnóstwo ludzi mnie dopingowało. Jestem z zupełnie innego regionu Polski, więc pewnie część mało mnie kojarzyła - tym bardziej chciałbym im podziękować.

- Przejdźmy do samej walki: początek wydawał się dość sztywny w twoim wykonaniu...
Dokładnie, to prawda - nie będę zaprzeczał. To była moja pierwsza walka wieczoru, pierwsza przy tak licznej publiczności. Niby nic wielkiego dla pięściarza, ale jak zobaczyłem te wszystkie flagi, dodatkowo zaczął grać polski hymn... byłem nieco zdezorientowany. Kamery... ręka była na serduchu, ale kompletnie nie miałem pojęcia czy patrzeć się przed siebie, czy na publiczność, czy na przeciwnika, czy w matę ringu. Trochę mnie zamurowało.

- Podczas hymnu miałeś za swymi plecami również Mateusza Masternaka i Piotra Wilczewskiego. Wpłynęło to na Ciebie w jakiś sposób?
Tak, chciałbym z tego miejsca bardzo im podziękować. Dodali mi otuchy, wiedziałem, że nie mogę ich zawieść. Tak jak i wszystkich znajomych trzymających za mnie kciuki, wszystkich kibiców. Również i tych, którzy mnie wyraźnie nie lubią i wypisują różne komentarze pod moim adresem. Jeśli chodzi o mnie - mogą pisać więcej, mnie to tylko motywuje do tego, by być w ringu jeszcze lepszym.

- Przyszła trzecia runda, a z nią ten kończący prawy. Taki był Wasz plan na Dragomira? Czy więcej w tym jednak przypadku?
Na początku miałem nogi trochę jakby z kamienia, jednak zagrożenia zbytnio nie czułem. Wiedziałem, że muszę wygrać i że to zrobię. W 3. rundzie doszedłem do siebie, odzyskałem luz... no i efekt był taki, jaki był. Znalazłem lukę i ją wykorzystałem.

- Jak zamierzacie świętować zwycięstwo?
Na pewno jakoś delikatnie to uczcimy, ale delikatnie. Jutro czeka nas pracowity dzień. W sali  "Wilków Olsztyn" będziemy mieli niesamowitego gościa - samego Andrzeja Gołotę. Chciałbym, by wszystko przebiegło możliwie jak najlepiej. Nie będę organizował tego sam, ale chcę osobiście dopilnować, by wszystko było dopięte na ostatni guzik.

- Gratuluję zwycięstwa i dziękuję za wywiad. Może dasz się namówić na koniec na kilka słów specjalnie dla czytelników RingPolska.pl?
Dziękuję wszystkim, którzy trzymali za mnie mocno kciuki. Dziękuję również tym wszystkim, którzy trzymali je nieco słabiej. Postaram się udowodnić w następnych pojedynkach, że potrafię coś w tym sporcie osiągnąć. Po krótkim odpoczynku zabieram się znów za treningi i niedługo wracam na ring. Pozdrawiam wszystkich czytelników RingPolska.pl!