Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Po grudniowym zwycięstwie nad Maishą Samsonem (8-5-2, 4 KO) i zdobyciu pasów IBF International oraz WBF wagi superśredniej, między ringowe liny wkrótce powróci Przemysław Opalach (14-2, 13 KO). „Jestem już w treningu. Czekam na pisemne potwierdzenie kolejnego starcia. W ciągu najbliższych miesięcy powinienem zawalczyć dwukrotnie” – przekonuje olsztyński pięściarz.

Kamil Kierzkowski: Wkrótce minie miesiąc od twego sukcesu w Ghanie. Jak – z perspektywy tego czasu – oceniasz ową wyprawę do Afryki?
Przemysław Opalach
: Mam dość mieszane uczucia. Było kilka nieprzyjemnych sytuacji, ale całość oceniłbym zdecydowanie na plus. W dalszym ciągu trudno mi uwierzyć jednak w pewne rzeczy, które tam zobaczyłem.

- Tzn? Rzecz, która utkwiła Ci najbardziej w pamięci z tej całej wyprawy?
Muszę niestety powiedzieć, że chyba sama panująca tam bieda. Bieda oczywiście w rozumieniu europejskim, bo tam trochę inaczej się na to patrzy. Niemniej pewne obrazy potrafią gdzieś tam ukłuć. Dzieciaki bawiące się w kanalizacji… u nas raczej nie do pomyślenia. Tam natomiast jest to dla nich świetna frajda. Ludzie w Europie – ja zresztą wcześniej oczywiście też – nie doceniają wielu rzeczy. Rzeczy najprostsze, oczywiste. W Europie dziecko dostanie nieco inny telefon i jest płacz. Tam dzieciaki cieszą się grając zwykłą szmacianką na ulicy. Widziałem sytuacje, gdy chłopaki schodząc z takiego „boiska” oddawali buty swym zmiennikom. Podobnych rzeczy jest mnóstwo.

- Co dała Ci ta wyprawa jako pięściarzowi? Oczywiście poza zdobytymi tytułami.       
Poza pasami IBF International i WBF… na pewno ogromną dawkę doświadczenia. Solidnie wzmocniłem się też psychicznie, odbudowałem pewne rzeczy, które ostatnio trochę kulały. Jechałem tam pod dość dużą presją, wszyscy oczekiwali wygranej – w innym przypadku byłbym pewnie skreślony na dobre. W dodatku obiecałem, że jeśli przegram, to kończę karierę. Nie chciałem tego robić, bo kocham ten sport, ale jak się daje słowo, to się go dotrzymuje. W Ghanie spotkało mnie wiele stresujących sytuacji jeszcze przed samym wyjściem do ringu. Udało się jednak i bardzo się z tego cieszę. Teraz jestem zdecydowanie silniejszy psychicznie.

- Są już jakieś plany dotyczące następnej walki? Obrona zdobytych tytułów… czy jakieś inne wyzwania?
Prowadzę rozmowy nie tylko z IBF, choć z nimi naturalnie także. Wstępny plan powoli się tworzy, są już propozycje. Myślę, że całkiem ciekawe. Nic konkretnego jednak nie chciałbym zdradzać. Wolę poczekać do chwili, gdy wszystkie papiery zostaną podpisane.

- Najbliższe miesiące? Polska czy zagranica?
Mam nadzieję, że uda się doprowadzić do ciekawej walki już w lutym. Pierwsza walka odbyć miałaby się poza Polską. Na pewno nie na pełnym dystansie, bo planuję stoczyć więcej niż jeden pojedynek w ciągu najbliższych miesięcy.

- ...a co z drugim?
Drugi wtedy już najprawdopodobniej w Polsce, na gali współorganizowanej przeze mnie. Nie mogę jednak zdradzić w tej chwili nic więcej.

- Na zakończenie: mimo wizowych problemów Artura Szpilki, miejmy nadzieję, że dojdzie do jego konfrontacji z Jenningsem. Jaki jest twój typ na tę walkę? Jaki przewidujesz jej przebieg?
Też mam nadzieję, że do niej dojdzie. Wyjaśniłaby kilka rzeczy nie tylko w polskiej wadze ciężkiej, ale i w USA. Trudno jakoś konkretniej to ocenić, bo nie widziałem żadnego z nich podczas treningów. Mogę wypowiadać się więc jedynie na podstawie ich ostatnich walk. Na pewno będę trzymał kciuki za Szpilę. Zresztą jak wszyscy, a przynajmniej zdecydowana większość w Polsce. Na pewno musi boksować ostrożnie, bo Jennings ma czym uderzyć. W dodatku Amerykanin jest na swoim terenie, nie będzie też musiał się aklimatyzować czy walczyć z wizami - to też dodatkowy stres odciągający myśli od walki. Mam nadzieję i wydaje mi się jednak, że Szpilka da radę zrobić go przed czasem. Stawiałbym coś około 8. rundy.