Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Kto lepszy, Tomasz Adamek czy Artur Szpilka? To dziś najważniejsze pytanie w Polsce. W sobotę na gali Polsat Boxing Night III w Krakowie poznamy odpowiedź.

Jeszcze rok temu pytanie takie zadawali tylko nieliczni. Adamek, były mistrz wagi półciężkiej i junior ciężkiej, wciąż liczący się w grze o tytuł w kategorii ciężkiej wydawał się być poza zasięgiem Szpilki, który przecież choć dwukrotnie znokautował Mike’a Mollo, to leżał przy tym kilka razy na deskach.

Kiedy jednak Adamek w marcu tego roku przegrał w Bethlehem z Wiaczesławem Głazkowem jego akcje wyraźnie spadły. On sam chyba zrozumiał, że marsz na szczyt wagi ciężkiej jest dla niego zbyt trudny i w smutnej rozmowie po porażce z Ukraińcem, jeszcze na macie ringu kasyna Sands powiedział Mateuszowi Borkowi, że chyba czas już kończyć z boksem. Takie słowa w jego ustach usłyszałem po raz pierwszy. Po laniu, które trzy lata wcześniej dostał od Witalija Kliczki we Wrocławiu było tylko zmęczenie, chęć odpoczynku, a później pragnienie jeszcze jednej walki o mistrzowski tytuł.

Dopiero, gdy zabrzmi gong zobaczymy, czy „Góral” na tle Szpilki będzie szybki, czy wolniejszy niż zwykle. Jak zareaguje, gdy zostanie trafiony lewą, mocniejszą pięścią Artura. Jak wreszcie wytrzyma walkę kondycyjnie, czy będzie miał plan B, gdy pojedynek nie będzie się układał po jego myśli?

Przed rokiem stawiałbym Szpilkę na straconej pozycji, dziś jest nieco inaczej, choć dalej uważam, że większe szanse na zwycięstwo ma starszy, bardziej doświadczony były mistrz. Młody wilk, choć głodny sławy i wielkich zwycięstw może nie wytrzymać ciśnienia, gdy znajdzie się w środku beczki z prochem. Wokół będzie 17 tysięcy ludzkich twarzy, emocje będą buzować nad ringiem, a on musi zachować zimną krew.

Pełny tekst Janusza Pindery na Polsatsport.pl >>