Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

W sobotę w Moskwie walczą Władymir Kliczko (60-3, 51 KO) i Aleksander Powietkin (26-0, 18 KO). Od lat w Europie nie było takiego pojedynku. Obaj są mistrzami olimpijskimi, 37-letni Władymir Kliczko to posiadacz czterech prestiżowych pasów (WBA, IBF, WBO i magazynu „The Ring”), niekwestionowany król wagi ciężkiej. Ma w swoim niezwykłym bokserskim życiorysie tylko trzy porażki. Trzy lata młodszy, urodzony w Kursku Powietkin jeszcze nie przegrał, choć werdykt w walce z Marco Huckiem był dyskusyjny, a fakt, że dwukrotnie rezygnował z pojedynku z Władymirem, też nie przysporzył mu renomy. Dziś jest mistrzem regularnym organizacji WBA (pas superczempiona należy do młodszego Kliczki), czyli tak naprawdę wicemistrzem świata, ale w sobotę będzie miał okazję udowodnić, że to on jest lepszy.

W jednym na pewno Rosjanin nie przebije Ukraińca. Gaża Kliczki przekroczy 17 mln dolarów, Powietkin otrzyma znacznie mniej. Te gigantyczne jak na europejskie realia pieniądze wzięły się stąd, że strona rosyjska wygrała przetarg na organizację tej walki, kładąc na stół 23 mln dolarów. Dlaczego aż tyle, skąd ta demonstracja siły? Dlatego że Andriej Riabiński, który reprezentował Powietkina, nie ma wątpliwości, że wszystko się zwróci, i to ze sporym zyskiem. Takiej walki w wadze ciężkiej nie było od lat. Rosjanin ma argumenty, by pokonać legendę.

Władymir Kliczko urodził się w Semipalatyńsku w Kazachstanie, w odróżnieniu od starszego brata Witalija, dziś mistrza organizacji WBC, który przyszedł na świat w Biełowodsku, w Kirgistanie. Ojca, generała lotnictwa, przerzucano z garnizonu do garnizonu, od małego więc poznawali świat. Obaj bardzo dobrze wspominają dzieciństwo. Mama, Nadieżda Uljanowna, uczyła w szkole wyższe klasy, a ojciec był wyrozumiały dla ich sportowych pasji. Witalij zaczynał od zapasów, ale trenował też karting, dużo grali w szachy. Młodszy Wowa nie ma złych nawyków z innych sportów walki, boks był pierwszy.

- Nie byliśmy łobuziakami, dużych na ulicy szanują, więc problemów nie było – mówił kiedyś „Rz” Witalij. Na pytanie, który z braci jest teraz lepszym pięściarzem, ma zawsze tę samą odpowiedź: - Do Wowy należą trzy pasy mistrzowskie, a ja mam jeden. On był mistrzem olimpijskim, a mnie na igrzyskach zabrakło. Jest młodszy, szybszy, lepiej wyszkolony technicznie. Ma talent, którym Bóg mnie nie obdarzył, a jemu dał w prezencie. Potrafi przyśpieszyć jak mało kto, jest w ringu zwinny jak kot. Ja jestem sztywny i już się nie zmienię. To on jest lepszy.

Obaj bracia są wykształconymi milionerami z tytułami doktorów, mają własną firmę promotorską K2, lukratywny kontrakt z niemiecką telewizją RTL. To oni dyktują innym warunki. Tym bardziej dziwi, że Władymir zgodził się na walkę z Powietkinem w Moskwie, w dużej mierze na warunkach rywala. Pieniądze były jednak tak wielkie, że nie mógł odmówić. Widać czuje się bardzo pewny siebie. 

- Władymir będzie perfekcyjne przygotowany do walki. Dla niego trening jest tak samo naturalny jak mycie zębów. A bije mocno i celnie, więc Powietkina czeka wyjątkowo ciężkie zadanie - mówi Przemysław Saleta, który z młodszym z braci toczył kiedyś boje sparingowe w Hamburgu. 

Masternak czy Drozd, Kliczko czy Powietkin: typuj w Lidze Bokserskich Ekspertów >>

 

O Władymirze co nieco mógłby też powiedzieć Paweł Skrzecz, wicemistrz olimpijski z Moskwy (1980). Kiedy był trenerem w warszawskiej Gwardii, młodszy Kliczko stoczył w jej barwach kilka walk. – Bił na tarczy tak mocno, że bolały ręce, ciężko było później utrzymać w dłoni szklankę z herbatą - mówił w jednym z wywiadów.

Po igrzyskach w Atlancie (1996), gdzie Władymir zdobył złoty medal, do Gwardii już nie wrócił. Podpisał wspólnie z bratem zawodowy kontrakt z Klausem Peterem Kohlem w Hamburgu. Jego pierwszym trenerem był tam Fritz Sdunek. Rozstali się po kolejnej porażce, Sdunka zastąpił Emanuel Steward. Dziś po śmierci Stewarda w narożniku stoi były asystent Amerykanina Johnathon Banks, wciąż aktywny pięściarz wagi ciężkiej. To był wybór Kliczki, który nic nie chciał zmieniać.

Powietkin podobno się nie przestraszy. Tak twierdzi jego były trener Teddy Atlas, człowiek, który uczył boksu Mike’a Tysona. Zastąpił w narożniku Walerego Biełowa, by później ustąpić miejsca Aleksandrowi Ziminowi. Tego z kolei zastąpił znakomity przed laty pięściarz Kostia Cziu, a teraz znów z Powietkinem jest Zimin. Trochę za dużo tych zmian, zobaczymy, czy nie odbije się to na formie Rosjanina, byłego mistrza świata w kick boxingu, a później najlepszego amatorskiego pięściarza kategorii superciężkiej.

Powietkin wygrał wszystko w boksie olimpijskim. Zdobył złoty medal na igrzyskach w Atenach (2004), wcześniej został mistrzem świata i dwukrotnie mistrzem Europy. Seryjnie wygrywał rywalizację w Rosji i turnieje międzynarodowe. Wydawało się, że przez zawodowe ringi też przetoczy się jak burza. Ale tak się nie stało, choć wciąż jest niepokonany. Dziś nawet ci, którzy kiedyś stawialiby na niego w ciemno, mają chwile zwątpienia. Nikt nie wie, w jakiej formie zobaczymy Powietkina w sobotę, czy nie ugnie się pod potężnym lewym prostym, czy jeszcze mocniejszy prawy Ukraińca szybko nie odbierze mu chęci do walki.

Teddy Atlas jest przekonany, że mentalnie Powietkin jest silniejszy od Kliczki. Kluczem do zwycięstwa będzie skrócenie dystansu. Jeśli Rosjanin zdoła ominąć lewą rękę Kliczki i trafić prawym, to wszystko może się zdarzyć. Ukrainiec dawno z takim twardzielem jak Powietkin nie walczył, nikt nie wie, jak się zachowa, gdy znajdzie się w tarapatach. Dlatego ta walka jest tak interesująca, choć bukmacherzy nie mają wątpliwości: wygra Kliczko. Transmisja w Polsacie Sport. Sobota od 17.30