Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Walka Deontaya Wildera z Chrisem Arreolą nie budzi wielkich emocji. I trudno się dziwić, gdyż jej wynik znany jest już przed pierwszym gongiem.

W sobotę w Alabamie mistrz WBC w wadze ciężkiej, Deontay Wilder, zmierzy się z Chrisem Arreolą, dla którego będzie to trzecia szansa, by ten pas zdobyć. Wcześniej walczył z Witalijem Kliczką (2009) i z Bermane Stiverne’em (2014). W obu przypadkach przegrał przed czasem. Od Ukraińca dostał straszne lanie i został poddany, płakał z bezsilności, bo nie miał nic do powiedzenia.

Stawką w walce ze Stiverne’em był pas pozostawiony przez starszego Kliczkę. Arreola ambitnie szukał swojej szansy na życiowy sukces, ale raz jeszcze nie dotrwał do końcowego gongu.

Co było dalej wiemy, w styczniu 2015 roku, Bermane Stiverne, Kanadyjczyk urodzony na Haiti, stracił tytuł w starciu z Deontayem Wilderem. Pojedynek w Las Vegas był jednostronny, Ameryka znów mogła się szczycić mistrzem wagi ciężkiej.

W sobotni wieczór w Birmingham sensacji nie będzie. Można się tylko zastanawiać w której rundzie Wilder skończy walkę. Myślę, że Arreola nie ma złudzeń, on tam wyjdzie na ring tylko dla pieniędzy, choć twierdzi, że nawet nie wie ile dostanie. Pięściarz z Kalifornii zbyt dobrze zna ten biznes, by liczyć na coś więcej. Doskonale zdaje sobie sprawę, że z wyższym o 10 cm rywalem, mającym większy zasięg ramion i bijącym bardzo mocno, szanse na zwycięstwo są iluzoryczne.

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>