Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Mistrz świata WBC wagi ciężkiej Deontay Wilder (36-0, 35 KO) wciąż jest bardzo rozżalony, że nie doszło do jego planowanej na końcówkę maja walki z Aleksandrem Powietkinem (29-2, 21 KO). Pojedynek odwołano po tym jak w organizmie Rosjanina wykryto obecność niedozwolonych środków dopingujących.

- Nawet po tym, jak już było wiadomo, że Powietkin jest na dopingu, to chciałem polecieć do Rosji, żeby spojrzeć temu tchórzowi w oczy. Chciałem zobaczyć, jak on będzie się zachowywał po tym jak cała sprawa wyszła na jaw, ale nie pozwolono mi na to, a jego schowano przede mną - mówi Amerykanin, który zamiast walki z Rosjaninem wejdzie między liny 16 lipca, krzyżując rękawice z Chrisem Arreolą.

- To była dla mnie naprawdę ważna walka, rywalizacja rosyjsko-amerykańska jest dla mnie ważna, to duża sprawa. Jestem patriotą, kocham mój kraj i chciałem to zrobić dla Stanów Zjednoczonych. Odebrano mi to wszystko w bardzo złym stylu - przekonuje Wilder.

- Jestem teraz zły i muszę na kimś wyładować, a najbliższą okazją będzie walka z Arreolą. Moją misją jest nokautowanie rywali i potem odwiedzanie ich w szpitalu. Mówię to bardzo poważnie - podsumowuje Wilder, który pas mistrzowski WBC dzierży od stycznia ubiegłego roku, a ostatnie zwycięstwo zanotował, wygrywając z Arturem Szpilką.