Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Nie będzie walki na którą czekano tak długo. Odpowiedzi na pytanie, kto lepszy: Deontay Wilder (36-0, 35 KO), czy Aleksander Powietkin (30–1, 22 KO) szybko w tej sytuacji nie poznamy.

To miała być czwarta walka w obronie mistrzowskiego pasa organizacji WBC wagi ciężkiej należącego do 30 letniego Amerykanina. Deontay Wilder (36-0, 35 KO) przygotowywał się do niej w Anglii. Wczoraj miał wsiąść z całą ekipą do samolotu lecącego do Moskwy, by w najbliższą sobotę stanąć tam w ringu i zmierzyć się z 36 letnim Powietkinem (30–1, 22 KO).

Dziś już wiemy, że do tego pojedynku nie dojdzie. Zamiast wielkiego, bokserskiego hitu, jest meldonium znalezione w moczu Rosjanina. A ponieważ od stycznia tego roku środek ten znajduje się na czarnej liście WADA (World Anti - Doping Agency) pojawił się poważny problem i walkę odwołano.

Ludzie Wildera twierdzą, że z koksiarzem walczyć nie będą. Riabiński mówi, że w takim razem spotkają się w sądzie. A co mówią na ten temat przepisy WADA?

Meldonium faktycznie od stycznia tego roku jest na liście leków zakazanych. Od marca każde stężenie w moczu kontrolowanego powyżej jednego mikrograma jest jednoznaczne, jego wina jest bezdyskusyjna. Jeśli jednak jest niższe, poniżej mikrograma, to prowadzone jest postępowanie wyjaśniające. I takie właśnie zamierza przeprowadzić WBC, bo stężenie meldonium w tej czwartej, feralnej próbce pobranej od Powietkina było 15 raz niższe o górnego limitu. Gdyby doszło jednak do walki, to i tak nie miałoby to większego znaczenia. Sam fakt, że znaleziono meldonium w moczu Rosjanina stanowiłby podstawę, do anulowania werdyktu.

Ostatnio doświadczył tego na własnej skórze polski zapaśnik stylu wolnego, tegoroczny mistrz Europy, Magomedmarud Gadżijew, który w kwietniu zdobył w Zrenjaninie kwalifikację olimpijską dla naszego kraju. Pochodzący z Dagestanu, a od ubiegłego roku obywatel Polski miał jednak pecha. W jego moczu też wykryto śladowe stężenie meldonium, zaledwie 0,14 mikrograma. Nie miało to znaczenia, kwalifikacja została odebrana. Co ciekawe, gdyby Gadżijew miał jeszcze jedną szansę na jej uzyskanie, nie byłoby formalnych przeszkód, bo nie został ani zawieszony, ani zdyskwalifikowany.

Pełna treść artykułu Janusza Pindery na Polsatsport.pl >>