Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


David Haye i Tony Bellew szczerze się nie lubią. Zobaczymy, co z tego wyniknie w ringu. Pojedynek już jutro w O2 Arena w Londynie.

Ten pierwszy, to były mistrz świata wagi junior ciężkiej i ciężkiej. Na ring wrócił po długiej, 3,5-letniej przerwie, stoczył dwie wygrane walki i teraz zmierzy się z aktualnym posiadaczem pasa WBC kategorii cruiser. Będzie w tym starciu faworytem, ale nie brakuje głosów, że Bellew sprawi niespodziankę i go pokona.

A wtedy, jak mówi Eddie Hearn, nie będzie walki z Anthonym Joshuą, do której Haye zmierza. Musi więc wygrać, nie ma innego wyjścia – twierdzi najpotężniejszy dziś promotor na Wyspach Brytyjskich.

34-letni Bellew (28-2-1, 18 KO) ma świadomość, że sobotni pojedynek związany jest z dużym ryzykiem. Mówi o tym wprost, podkreślając jednak, że się tego starcia nie boi. - Wiem, że David, to jeden z najbardziej niebezpiecznych "ciężkich" na świecie, że bije mocno i jest bardzo szybki, że to naprawdę znakomity pięściarz z którym nikt nie chce walczyć, ale tym bardziej chcę go pokonać - przekonuje Bellew.

36-letni Haye (28-2, 26 KO) tylko się z tego śmieje. Na łamach angielskiej prasy żartuje z rywala, że ten widać żyje w nierealnym świecie wierząc, że go pokona, ale to co się wydarzy na ringu w Londynie nie będzie mieć nic wspólnego z filmem "Creed", w którym grał Bellew. - Tu nie będzie szczęśliwego zakończenia, znokautuję go, kiedy będę chciał - powtarza "Haymaker". I prawdę mówiąc taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny.

Jeszcze kilka lat temu taki pojedynek nie mieścił się w głowie. Gdy w 2011 roku Bellew męczył się jeszcze w wadze półciężkiej z Nathanem Cleverlym przegrywając walkę o pas WBO, Haye walczył z Władymirem Kliczką na stadionie w Hamburgu o cztery mistrzowskie pasy. Nie podjął wtedy ryzyka, przegrał wyraźnie, ale nie dał się trafić.

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>