Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Sobotnia walka Luisa Ortiza z Malikiem Scottem w Monte Carlo ma jednego faworyta. Jest nim Kubańczyk. Jak 37-letni Luis "King Kong" Ortiz (25-0, 22 KO) mówi, że nie boi się nikogo w wadze ciężkiej, to ja mu wierzę. No bo dlaczego miałby się bać. Ma odpowiednie warunki fizyczne, jest leworęczny, dysponuje potężnym uderzeniem, po jego stronie jest ogromne doświadczenie wyniesione z ringów amatorskich (343-19), i co najważniejsze, umiejętności. Jestem przekonany, że każdy, na czele z Tysonem Furym, Anthonym Joshuą, Władimirem Kliczką czy Deontayem Wilderem, w starciu z nim powinien być ostrożny, gdyż Kubańczyk ma wystarczające argumenty, by im zagrozić. I nie ukrywam, że bardzo chętnie bym obejrzał takie pojedynki.
 
Na razie jednak Ortiz musi pokonać w sobotni wieczór o rok młodszego Amerykanina, Malika Scotta (38-2-1, 13 KO). Pięściarza niewygodnego, "śliskiego", nieco wyższego i potrafiącego się bronić. Choć mam wątpliwości, czy do ostatniej kropli krwi.

Ortiz wierzy, że czeka go mistrzowska przyszłość, że pisane są mu wielkie sukcesy, które zapewnią godziwy byt jego rodzinie. Gotów jest na walkę z każdym i ma nadzieję, że Eddie Hearn, z którym się teraz związał po rozwodzie z Golden Boy Promotions, będzie w stanie mu to umożliwić. Ma świadomość, że wszedł na zawodowy rynek późno i pozostało mu niewiele czasu, by wspiąć się na sam szczyt wagi ciężkiej, ale kubańska szkoła boksu, której jest reprezentantem daje mu pewność, że to możliwe.
 
- Jestem przygotowany na podróż dookoła świata w każdej chwili , jeśli zajdzie taka konieczność, by bić się z każdym, kto stanie mi na drodze. Teraz jednak koncentruję się na walce ze Scottem. Jestem spokojny, bo wiem, że dam sobie radę - mówi dziennikarzom mieszkający w Miami na Florydzie Luis Ortiz.

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>