Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Manuel Charr, pięściarz, tak na oko, z trzeciej ligi, ma zostać bez walki tymczasowym mistrzem federacji WBA wagi ciężkiej*. W pierwszej chwili śmiejesz się z tego, ale za moment dochodzi do ciebie, że ten żart jest bardzo kiepski i zamiast śmiać się, masz ochotę płakać. [* Informacja niemieckiego "Bilda" nie została oficjalnie potwierdzona, ale możliwe, że coś jest na rzeczy. Inne źródło mówi, że o pas WBA Interim zaboksuje Ustinow z Haye’em lub właśnie z Charrem]
 
Zatrzymajmy się na chwilę przy WBA. Gdyby ktoś spytał, co to jest za federacja, można ją opisać mniej więcej w taki sposób: najstarsza federacja bokserska. Dzisiaj rozdaje pasy, paski i paseczki. Robi to w ilościach hurtowych. W WBA możesz być mistrzem tymczasowym, zwykłym, ale także super czempionem. To ostatnie brzmi nawet poważnie. Możliwe, że za chwilę dojdą dodatkowe tytuły. Na przykład: mistrz na zasiłku, mistrz z silniejszą lewą ręką, mistrz po przejściach, mistrz Ulicy Sezamkowej i tak dalej.
 
Postarajmy się to jakoś uporządkować. I tak, o pas WBA Super w przyszłym roku mają walczyć panowie Joshua i Kliczko. Do tego zestawienia nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Jednak dalej nie jest już tak kolorowo. Do pojedynku o WBA Regular mają przystąpić Lucas Browne i Shannon Briggs. Niech ktoś da mi w twarz i powie, że to był tylko jeden kieliszek wina za dużo. Może i to zestawienie na papierze nie wygląda jakoś beznadziejnie, ale do cholery, kto wpadł na pomysł, żeby Briggsa wcisnąć do walki o tytuł mistrzowski? On może co najwyżej walczyć o pas mistrza po przejściach, ale tego tytułu nie ma przecież jeszcze w obiegu. Panowie z czołówki HW (na przykład taki Ortiz) obijają wyżej wspomnianych dżentelmenów z jedną ręką w kieszeni. Ba, wracający z emerytury Tomek Adamek mógłby jeszcze zawstydzić kandydatów do walki o pas WBA Regular.
 
Z Briggsem to jest w ogóle ciekawa historia. Prawie cztery lata lizał rany po laniu od Witalija Kliczki. Potem wrócił na ring. Od listopada 2014 r. do maja 2016 r. obił kilku śmiesznych gości, pobiegał trochę za Władimirem Kliczką z okrzykiem "let’s go champ" i za chwilę może być… mistrzem świata wagi ciężkiej. W drabinie, po której wspinał się na szczyt wagi ciężkiej widocznie wypadło kilka szczebelków. Jednym słowem, patologia. Z kolei Lucas Browne jeszcze niedawno wymieniany był jako kandydat do walki z Władimirem Kliczką o zwakowany przez Fury’ego pas WBA. Na szczęście nie doszło do tej śmiesznej konfrontacji. Skoro padło już nazwisko Fury’ego to trzeba wspomnieć, że to właśnie on po części odpowiada za ten bałagan w wadze ciężkiej. Trochę głupio to brzmi, ale taka jest prawda. Gdy „Król Cyganów” zabierał pasy Kliczce z każdej strony było słychać głosy, że wreszcie coś się ruszy w wadze ciężkiej. Owszem, coś się ruszyło, ale nie o to nam przecież chodziło. Najpierw prawie przez rok Fury trzymał pasy (WBO i WBA) i nic się nie działo. Potem je zwakował i teraz czeka nas nowe rozdanie w HW.
 
Warto przypomnieć, co się stało z pasami Fury’ego:
- Federacja IBF odebrała swój pas Brytyjczykowi, bo nie stanął on do obowiązkowej obrony. W końcu o wakujący tytuł walczyli Głazkow z Martinem. Walczyli to jednak trochę za duże słowo. Padło parę ciosów, Głazkow dwa razy przewrócił się w 3. rundzie, ale nie po uderzeniach rywala, raczej pośliznął się na skórce od banana i było po wszystkim. Później Martin podał na tacy (zadał w tej walce tylko TRZY celne ciosy) pas Antoniemu Joshui i tyle. Aaa, warto dodać, że Amerykanin za tę usługę kelnerską zarobił parę groszy, ale przynajmniej pas trafił w dobre ręce.
- O wakujący pas WBO mają walczyć Joseph Parker i Andy Ruiz Jr. Tak, tak to ten sam grubasek, z którym kiedyś chciał spotkać się w ringu Artur Szpilka. Wiem, brzuchy nie boksują. Panowie wniosą między liny fajne rekordy 21-0 i 29-0, ale na "liście ofiar" Ruiza trudno znaleźć jakieś konkretne nazwisko. Nie bierzcie lupy, nie znajdziecie. Ruiz ma coś wspólnego z Briggsem. Chodzi o drabinę, o której była mowa parę akapitów wyżej.
 
O pasie WBA już było. Teraz jest odpowiedni czas, żeby zadać to pytanie, kiedy po raz ostatni oglądaliśmy dobrą walkę o pas mistrzowski w wadze ciężkiej? Drapiecie się pewnie po głowie, szukacie w zakamarkach pamięci, ale żadne nazwiska i daty nie przychodzą wam do głowy. Spokojnie, nie cierpicie na Alzheimera. Takiej konfrontacji w ostatnim czasie po prostu nie było.
 
Ostatni mistrzowski pojedynek w najcięższej kategorii odbył się w lipcu, gdy Wilder zlał Arreolę. Walka bez historii. Zresztą żaden mistrzowski pojedynek Amerykanina nie przeszedł do historii. Na razie podobnie sprawy mają się z Joshuą. Brytyjczyk miał dość łatwą pierwszą obronę. Choć trzeba przyznać, że Beazeale nie przyjechał tylko po dolary. Druga obrona Brytyjczyka też zapowiada się na łatwą robotę, bo Eric Molina, z całą sympatią do niego, to nie ten rozmiar kapelusza. Pamiętacie przecież, że podczas ostatniego PBN Tomek Adamek obijał go przez 10 rund. Ale jeśli ma to być dla Joshui przetarcie przed walką z Kliczką, to nie ma sensu marudzić.
 
W wadze ciężkiej jest kilka fajnych nazwisk, ale brakuje dużych walk. Ostatnio dwa ciekawe zestawienia zostały odwołane. Mowa o pojedynkach Wilder vs Powietkin i Fury vs Kliczko 2. Na razie jest sporo krzyku, zapowiedzi, ale nic z tego nie wynika. Przydałby się jakiś pojedynek unifikacyjny. Warto też wreszcie dać Ortizowi jakiegoś konkretnego rywala. Brakuje grzmotów. A przez federację WBA i takich osiłków jak Charr czy Briggs waga ciężka staje się ciężkostrawna.