Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Luis Ortiz nie pozostawił Bryantowi Jenningsowi cienia wątpliwości, kto jest lepszy. Walka w Veronie została przerwana w siódmej rundzie, Kubańczyk obronił pas interim WBA w wadze ciężkiej. Przed tym pojedynkiem zdania były podzielone. Swoich zwolenników miał 31 letni Amerykanin, który w kwietniu bił się 12 rund z Władimirem Kliczką przegrywając na punkty, nie brakowało też stawiających na pięć lat starszego, niepokonanego Ortiza.

W ubiegłym roku Kubańczyk broniąc tego samego pasa już w pierwszej rundzie rozprawił się z Lateefem Kayode, ale okazało się, że w jego organizmie wykryto niedozwolony nandrolon. Ortiz przysięgał, że jest niewinny, że niedozwolonym specyfikiem musiało być skażone końskie mięso, które spożywał, a później prosił już tylko o mały wymiar kary, bo ma chorą córkę, której leczenie wymaga sporych nakładów finansowych, a on jedyne co potrafi robić, to walczyć w ringu. Ostatecznie został zdyskwalifikowany na osiem miesięcy, zabrano mu 10 procent honorarium (8 tysięcy dolarów) i obciążono kosztami za badania.

To była z pewnością jedna z najbardziej emocjonujących walk w wadze ciężkiej w tym roku. Mile zaskoczył mnie Ortiz, który sprawił, że odżyły wspomnienia z przeszłości, kiedy w tej kategorii takie wojny były na porządku dziennym. Tyle, że w tej wojnie Jennings miał od początku niewielkie szanse na sukces. Sądziłem, że wykorzysta dobrą defensywę i będzie grał na czas starając się zmęczyć rywala. Ale on ułatwił mu zadanie. Tak jakby zapomniał, że walczy z mańkutem, który wie jak wykorzystać odwrotną pozycję.

Luis Ortiz obnażył go w tej walce niemiłosiernie, a Jennings miał odwagę, to przyznać. Po walce powiedział wprost, że na poprzednich rywali wystarczyła siła i przygotowanie fizyczne, ale na Kubańczyka, który ma na koncie prawie 400 walk amatorskich, to było za mało. Ortiz trafiał czysto, z zimną krwią i te ciosy robiły duże wrażenie na Jenningsie.

Pełny tekst Janusza Pindery na Polsatsport.pl >>