Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Bermane Stiverne jest przekonany, że w nocy z soboty na niedzielę wygra i zatrzyma pas WBC w wadze ciężkiej, ale Deontay Wilder głęboko wierzy, że to on będzie górą i świat pozna nowego czempiona.

Jeśli emocji w Grand Garden Arena w Las Vegas będzie tyle co przed walką, to obejrzymy ciekawy pojedynek. Ostatnim amerykańskim mistrzem wagi ciężkiej był Shannon Briggs osiem lat temu, więc faktycznie oczekiwanie na kolejnego mistrza trwa w tym bogatym w bokserskie tradycje kraju już długo.

A Wilder jest właśnie tym, który ma je spełnić. Tak jak kiedyś Michael Grant, który ponad dekadę temu był wielką nadzieją amerykańskiego boksu, ale zbyt wcześnie rzucono go na głęboką wodę i został znokautowany przez Lennoksa Lewisa.

Na szczęście dla Wildera jego sobotni rywal nie jest takim mocarzem, jak mistrz olimpijski z Seulu. Owszem, Stiverne jest solidnym pięściarzem, bije mocno i potrafi boksować, ale Lewis był jednak mistrzem z wyższej półki.

Przyznam szczerze, że sam nie wiem, kto wygra sobotni pojedynek. Stawiam na Kanadyjczyka urodzonego na Haiti, ale tylko wtedy, gdy wytrzyma pierwsze rundy. Siła i dynamika Wildera jest ogromna, więc gdy Stiverne zostanie na początku trafiony, to przegra przez nokaut. Ale z rundy na rundę jego szanse będą rosnąć. Nie wierzę, że Wilder znokautuje go w drugiej fazie tego pojedynku.

Pełny tekst Janusza Pindery na Polsatsport.pl >>