Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Liczby nie kłamią, ale nie zawsze mówią całą prawdę - tak w skrócie można podsumować pięściarski dorobek z ringów zawodowych Deontaya Widlera, który już w sobotę w Las Vegas zmierzy się z mistrzem świata WBC wagi ciężkiej Bermanem Stivernem. - Nie płacą mi za nadgodziny, więc załatwiam w ringu sprawy szybko - charakteryzuje swoje podejście do boksu duma Tuscaloosy.

Mierzący dwa metry Amerykanin straszy swoją muskulaturą i 32 noakutami w 32 walkach (wszystkie przed piątą rundą), ale czy jest się czego bać? Raczej tak, bo chociaż "Bombowiec" z Alabamy nie ma "na rozkładzie" zawodników ze światowej czołówki, a na początku kariery boksował z pięściarzami po prostu słabymi, sposób, w jaki rozprawiał się z tymi najlepszymi w swoim rekordzie, musi robić wrażenie nawet na największych sceptykach.

Od razu zaznaczam, że między bajki i "gymowe" legendy włożyłbym opowieści o "ustawionej" walce Wildera ze Scottem zakończonej "ciosem-widmo", bo nawet mało wprawne boksersko oko zauważy na powtórce siłę lewego sierpa Wildera. Tak właśnie uderza puncher! Choć zawsze dyskutować można (bez żadnych rzeczowych argumentów!), czy Scott mógł się po ciosie podnieść na "dziesięć".

Na pewno nie mógł Siergiej Liachowicz, który został wyliczony w dramatycznie wyglądającej pozie, podobnie jak Scott w pierwszej odsłonie. To prawda, że Białorusin był już wtedy dużo słabszy niż gdy zdobywał pas WBO i solidnie rozbity wieloma ringowymi wojnami, ale przed bojem z Wilderem przegrywał z Bryantem Jenningsem czy Robertem Heleniusem w starciu dziewiątym, a w grudniu zeszłego roku przetrwał z Andym Ruizem Jr dystans dziesięciu rund...

Z rekordu Deontaya Wildera nie należy wyciągać zbyt wielu daleko idących wniosków, ale jeden można na pewno: chłopak z Alabamy uderza z potworną siłą, a to czy, jak zapowiada, swoimi bombami "zrobi straszną krzywdę" pozbawionemu bokserskiego błysku, ale twardemu i mocnemu Stiverne'owi, to już inna sprawa. Stawiam, że jeśli Wilder nie upoluje Stiverne'a w pierwszej części pojedynku, na co ma jednak według mnie całkiem spore szanse, to leniwy, ale dobrze kontrujący Haitańczyk w którejś z dwunastu rund w końcu zestrzeli "Bronze Bombera" i dopisze do swojego rekordu kolejny nokaut.

I jeszcze jedna uwaga - na temat Deontaya Wildera krążą dwa mity: że ma słabą szczękę i kiepską kondycję. Z tego co mówi się za kulisami, podobno pierwszy z mitów jest dużo mniej prawdziwy od drugiego...

Bermane Stiverne przekonuje, że 17 stycznia będzie sądnym dniem dla Deontaya Wildera. Z pewnością będzie dniem wielkiej próby, dniem w którym okaże się, czy potężny Amerykanin po serii szybkich nokautów podzieli los np. Tyrone'a Brunsona czy raczej powtórzy wyczyn Edwina Valero, który w swoim pierwszym pojedynku trwającym dłużej niż dwie rundy zdobył mistrzostwo świata, zwyciężając w odsłonie dziesiątej.

http://www.youtube.com/watch?v=Ah6wN9Y1qUg