Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Tomasz Sarara

Sparując między innymi z Mariuszem Wachem i Izu Ugonohem, przygotowywał się do piątkowego turnieju "Bigger's Better 7" Tomasz Sarara (1-1, 0 KO). - Wysoko poprzeczkę postawią zawodnicy z Niemiec i Rumunii. Na pewno będą do przejścia, ale może być ciężko. Reszta zawodników będzie zagadką. Na pewno nikogo się nie boję, ale nikogo też nie lekceważę i do każdej walki będę wychodził maksymalnie skoncentrowany - zapowiada w rozmowie z ringpolska.pl kickboxer z Krakowa. Transmisja z "Bigger's Better 7" w piątek o godz. 20.45 w Eurosport. 

- Tomku, to jest Twój drugi występ w turnieju Bigger's Better, w ostatnim doszedłeś do półfinału ulegając na punkty późniejszemu zwycięzcy, olbrzymiemu Jewgienijowi Orłowowi. Jakie są Twoje oczekiwania przed piątkowym startem?
Tomasz Sarara:
 Oczekiwania są jak zawsze wysokie. Tak jak ostatnio także i tym razem chcę powalczyć o zwycięstwo w turnieju. W końcu walczy się po to, aby wygrać, ten kto wychodzi do ringu w innym celu, nie powinien nazywać siebie wojownikiem. Walczysz, żeby wygrać i to wszystko, co musisz zrobić. Patrząc na przygotowania, uważam, że stać mnie na zwycięstwo, bo ciężko trenowałem. 

- Jak przebiegały przygotowania?
TS:
W większości odbyły się w Krakowie, spędziłem też chwilę w Gdańsku, gdzie pojechałem do Izu Ugonoha, który jest moim kolegą z kadry kickboxingu. Izu jest, notabene, obiecującym bokserem, który jeszcze nie przegrał walki na zawodowym ringu. W Krakowie pomagał mi czołowy polski ciężki, o którym robi się głośno w świecie boksu, Mariusz Wach. Te dwie osoby pomagały mi jako sparingpartnerzy, ale było jeszcze kilku miejscowych bokserów. Niestety na chwilę obecną nie mam trenera, sam dbam o swoje przygotowania do walk i chyba wychodzi mi to całkiem nieźle, choć wolałbym, aby pieczę nad moimi treningami sprawował ktoś inny.

- Jak wyglądał Twój typowy tydzień treningowy?
TS:
Właściwie od połowy lipca chciałem rozpocząć przygotowania typowo bokserskie pod litewski turniej. Jak wiadomo, jestem kickboxerem i w ringu nie zachowuję się jak rasowy bokser. Wszystko opierało się na dwóch treningach dziennie. Jeden z treningów robiłem co drugi dzień, był to ciężki trening, pozostałe treningi były treningami technicznymi i taktycznymi. Włożyłem wiele pracy w przygotowania. Mam nadzieję, że to da dobre efekty w ringu, bo czuję, że jestem w wyśmienitej formie. 

- Po ile rund sparowałeś?
TS:
Starałem się odwzorować to, co będzie się działo na Litwie. Walczyłem trzy rundy po trzy minuty z przerwami 15-sto czy 30-sto minutowymi. Właśnie tak będzie wyglądał turniej, każda walka 3x3 plus jakaś przerwa między pojedynkami. Wyglądało to tak, że moi sparingpartnerzy zmieniali się co rundę lub co minutę, aby utrzymać jak najwyższe tempo walki. Z każdym tygodniem czułem progres, jeśli chodzi o wytrzymałość i nie ukrywam, że na tym będę chciał bazować podczas walk turniejowych. Wykonaliśmy razem kawał dobrej roboty i mam nadzieję, że zaprocentuje to w ringu. 

- Jak się czujesz teraz w boksie? Czy byłbyś w stanie podjąć wyrównaną walkę z typowym bokserem?
TS:
Myślę, że tak. Na początku było bardzo ciężko, dawały o sobie znać nawyki z K-1, kickboxingu, więc pierwsza część okresu przygotowań była dosyć ciężka. Jednak dość szybko nauczyłem się podstawowych nawyków bokserskich, choć jeśli miałbym się całkowicie przestawić na boks, wiele musiałbym jeszcze poprawić. 

- Po Bigger's Better będziesz walczył 15 października w Warszawie w formule sanda, czyli kontaktowej odmianie kung fu. Czy przygotowania do tego drugiego występu w zupełnie różnej formule nieco kolidowały z treningami bokserskimi?
TS:
W jakiś sposób tak. Jednak na przygotowania do walki w sandzie nie będzie zbyt wiele czasu. Podczas ostatniego okresu zwracałem uwagę na wytrzymałość, która jest tak samo potrzebna w boksie, K-1, sanda czy MMA. Starałem się nie zapominać o nogach, nawet w treningach bokserskich starałem się akcentować kopanie, by nie zapomnieć jak się to robi, tym bardziej, że jestem typowym kickboxerem. Dużo pracy włożyłem w rehabilitację nóg, więc niech się zwraca [śmiech].

- Kto będzie najtrudniejszym rywalem w Bigger's Better?
TS:
Wysoko poprzeczkę postawią zawodnicy z Niemiec i Rumunii. Na pewno będą do przejścia, ale może być ciężko. Reszta zawodników będzie zagadką. Na pewno nikogo się nie boję, ale nikogo też nie lekceważę i do każdej walki będę wychodził maksymalnie skoncentrowany. 

- Kiedy wylatujesz na Litwę?
TS:
W środę o 20.45 wylatujemy z Krakowa, będziemy tam kilka godzin później, bo na szczęście ze stolicy małopolski do stolicy Litwy nie jest tak bardzo daleko. Na miejscu nie będziemy trenować, bo w ostatniej fazie łatwo popsuć to, co się wypracowało. Wszystko co było do zrobienia zostało wykonane, więc nie ma sensu się forsować. 

- Ile ważysz?
TS:
Staram się utrzymywać swoją wagę, która cały rok waha się w granicach 95 kilogramów. Mogę się mylić o kilogram. 

- Na co wydasz ewentualną wygraną?
TS:
Mam w planach wyjazd do Holandii, bo tam chciałbym kontynuować karierę kickboxerską, więc przyda się parę drobnych. Jeśli jednak uda się ugrać coś więcej, jeśli pierwsze miejsce, to wygrana plus moje zaskórniaki mogą pójść na kupno nowego auta. 

- Trenujesz w swoim klubie...
TS:
Tak, trenuję w Extreme Fitness Club, który mieści się na hali Wisły. Mamy siłownię, salkę z matami i workami i serdecznie zapraszam na treningi!

- Chciałbyś coś jeszcze przekazać swoim kibicom?
TS:
Jasne. Chciałbym podziękować wszystkim współćwiczącym, osobom, które mi pomagały w tym ciężkim okresie przygotowań. Niestety nie mogę wymienić żadnego sponsora, bo mimo negocjacji nie udało mi się uzyskać wsparcia żadnego z nich. Na pewno podziękowania należą się osobom, które mi pomagały od strony medycznej, bez tych osób teraz mógłbym nie walczyć. Pozdrawiam czytelników ringpolska.pl i oglądajcie mnie w piątek w Eurosporcie!

Rozmawiał: Paweł Sawicki{jcomments on}