Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Co raz częściej pojawia się temat pozycji Manny’ego Pacquiao w historii boksu. Co raz częściej stawiane jest pytanie: ”Czy Pacquiao jest największym bokserem w historii?” lub ”Czy Pacquiao będzie największym w historii, jeśli pokona Mayweathera?”. Pewnie wiele osób się ze mną nie zgodzi, pewnie wielu osobom moja opinia bardzo się nie spodoba, ale odpowiedź na obydwa pytania brzmi: ”Nie”. Co więcej odpowiedź ta wydaje mi się oczywista.

Na samym początku uspokajam, nie mam zamiaru dowodzić, że wszyscy rywale, których pokonał Pacquiao byli odwodnieni, rozbici i ”past prime”. Zależy mi na bardziej obiektywnym, bardziej wymiernym podejściu do tematu, opartym na liczbach i niezaprzeczalnych faktach. Chciałbym zobrazować swój punkt widzenia przez bezpośrednie porównanie do Sugar Raya Robinsona. Jest to pięściarz najczęściej wymieniany jako ten najlepszy, ten największy w historii i jeżeli ktoś chciałby stawiać Pacquiao na pierwszym miejscu, to powinien mieć dobre powody, żeby cenić go wyżej niż Robinsona. Dużo łatwiej jest jednak znaleźć argumenty przemawiające za tym drugim.

Pacquaio może pochwalić się znakomitym rekordem. Do tej pory na zawodowych ringach stoczył 57 pojedynków, w 52 z nich zwyciężał, w przegrywał i w 2 zremisował. Odniósł też 38 zwycięstw przez nokaut. Liczby imponujące i zarazem wyglądające bardzo ubogo, gdy porównamy je do rekordu Robinsona, kiedy ten był w wieku Pacquiao. 32-letni Robinson miał na koncie 135 zwycięstw, 3 porażki, 2 remisy i 87 zwycięstw przez nokaut, a więc przy takiej samej liczbie porażek i remisów odniósł grubo ponad dwukrotnie więcej zwycięstw (!) i ponad 2 razy więcej zwycięstw przed czasem.

Ktoś powie: ”zwycięstwa zwycięstwom nierówne” i będzie miał sporo racji, bo lista rywali Robinsona wygląda bardziej imponująco. Jednym z kryteriów oceny przeciwników obydwu pięściarzy może być liczba mistrzów, z którymi zwyciężali. Pacquiao pokonał w swojej karierze 14 mistrzów świata. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że obecnie mamy 17 kategorii wagowych, a za mistrza uważany jest każdy, kto ma jeden z czterech pasów: WBC, WBA, IBF lub WBO. To daje nam w sumie 68 mistrzów świata w jednej kategorii jednocześnie. Sugar Ray, mimo że w jego czasach było tylko 8 kategorii wagowych, a w każdej z nich w jednym czasie był tylko jeden mistrz, pokonał w sumie aż 18 championów. W tamtych czasach bycie mistrzem, a także pokonanie mistrza, znaczyło więcej, a mimo to Robinson odnosił takie zwycięstwa częściej niż Pacquiao.

Bardziej wymiernym, chociaż też bardziej subiektywnym, wydaje się być inne kryterium. Chodzi o zwycięstwa nad bokserami przyjętymi do galerii sław (Hall of fame) - w przypadku Robinsona, a w przypadku Pacquiao o zwycięstwa nad pięściarzami, którzy w przyszłości zapewne dostąpią tego zaszczytu.

Barrera, Morales, Marquez, De La Hoya, Hatton, Cotto, Margarito – są to największe nazwiska w rekordzie Pacquiao, które w przyszłości prawdopodobnie znajdą się na listach galerii sław, jednak na tych 7 nazwiskach kończy się ta lista. W sumie Filipińczyk odniósł 9 zwycięstw nad tymi rywalami. Robinson pokonał 10 pięściarzy przyjętych do galerii sław, wielu z nich pokonał więcej niż raz (liczby w nawiasach) i w sumie odniósł 21 (!) takich zwycięstw: Jake LaMotta (5), Bobo Olson (4), Randy Turpin. Rocky Graziano, Gene Fullmer, Carmen Basilio, Henry Armstrong, Kid Gavilian (2), Fritzie Zivic (2), Sammy Angott (3).

Chciałbym w tym miejscu zwrócić uwagę na jeszcze jedno. Innym największym pięściarzem, który walczył w czasach Robinsona, był Jake LaMotta. Można powiedzieć, że LaMotta był dla Robinsona tym, kim dla Pacquiao jest Floyd Mayweather Jr. Filipińczyk z Mayweatherem nie zawalczył jeszcze ani razu, mimo że od prawie 3 lat mówi się o tym pojedynku. Robinson zmierzył się z LaMottą 6 krotnie i 5 razy go pokonał.

"Pacquiao był mistrzem w 8 kategoriach wagowych!"

To, czego dokonał Manny Pacquiao, rozpoczynając zawodową karierę w kategorii muszej, a następnie zdobywając mistrzowski tytułu w kategorii lekko średniej, jest naprawdę imponującym osiągnięciem. Natomiast nazywanie Pacquiao mistrzem świata w ośmiu kategoriach wagowych, jest po prostu… niepoważne. Nie dość, że w dzisiejszych czasach, tak jak już wspominałem wyżej, jest dużo więcej kategorii wagowych niż dawniej, a w każdej kategorii jest (przynajmniej) czterech mistrzów świata, to ci, którzy doliczyli się 8 mistrzowskich tytułów, uwzględniają także pas The Ring Magazine i tym samym ułatwiają Pacquiao zadanie zdobywania kolejnych tytułów jeszcze bardziej. Biorąc pod uwagę wyłącznie oficjalne tytuły – nie uwzględniając pasów The Ring wywalczonych przez ”PacMana” w kategorii piórkowej i lekko półśredniej, pozostają mu już tylko tytuły w sześciu kategoriach wagowych.

Chcąc wyrównać szanse w bezpośredniej rywalizacji z Robinsonem, odrzućmy tytuły wywalczone przez Pacquiao w innych limitach wagowych niż w tych 8 klasycznych kategoriach wagowych – tych, które istniały za czasów Robinsona. Nie uwzględniamy mistrzowskich pasów Pacquiao w kategorii super koguciej, super piórkowej, lekko średniej i okazuje się, że Filipińczyk zostaje z zaledwie trzema mistrzowskimi pasami - w kategorii muszej, lekkiej i półśredniej.

To cały czas więcej niż dwa tytuły Robinsona. Pacquiao jednak w żadnej kategorii wagowej nie był nigdy niekwestionowanym mistrzem świata. Dla przykładu, by zostać mistrzem wagi lekkiej, Pacquiao zmierzył się z przeciętnym Davidem Diazem i wywalczył pas WBC. W tym samym czasie mistrzem świata WBA, WBO i IBF był Nate Campbell, który zwyciężył wcześniejszego króla wagi lekkiej, niepokonanego Juana Diaza. Ciężko więc było wtedy uznać Filipińczyka za najlepszego lekkiego na świecie. Robinson wywalczył mistrzowskie tytuły w kategorii półśredniej i średniej, ale był wówczas jedynym mistrzem świata i bezapelacyjnie najlepszym pięściarzem w tych kategoriach wagowych w tamtym czasie. Na koniec, jako ciekawostkę dodam, że Robinson zasłużył też na tytuł w kategorii lekkiej, bo pokonał ówczesnego mistrza świata tej wagi – Sammy’ego Angotta, ale ten z obawy przed utratą pasa, zażądał by jego tytuł nie był stawką tego pojedynku.

Nie chciałbym być źle zrozumiany. Nie chciałbym, żeby uznano mnie za antyfana Pacquiao, który za wszelką cenę stara się dowieść, że Filipińczyk nie jest wielkim pięściarzem, a na koniec jeszcze ograbił go z jego mistrzowskich pasów. Doceniam klasę Pacquiao. Jest to bez wątpienia pięściarz wybitny, być może nawet największy bokser naszych czasów. Trzeba jednak zrozumieć, że w bogatej, liczącej już grubo ponad 100 lat historii tego pięknego sportu, byli jeszcze więksi niż Pacquiao (zastosowana w tym miejscu liczba mnoga nie jest przypadkowa).

Zacząłem od pytania i na koniec chciałbym postawić inne pytanie: Czy ci którzy mówią: "Pacquiao największym w HISTORII" tak naprawdę znają tę HISTORIĘ?{jcomments on}