34-letni Manny Pacquiao (54-5-2, 38 KO) zapowiedział, że nie zakończy bokserskiej kariery nawet w przypadku porażki w najbliższej walce z Brandonem Riosem (31-1-1, 23 KO). Popularny "Pac Man" przegrał dwa ostatnie pojedynki z Timothy Bradleyem i Juanem Manuelem Marquezem. Do starcia z Riosem dojdzie 23 listopada w chińskim Makau.
Pacquiao spróbuje odbudować się pojedynkiem z Riosem, albowiem miniony rok nie był dla niego udany. Najpierw niezasłużenie przegrał na punkty z Bradleyem, a później został brutalnie znokautowany przez Marqueza. Nie brakowało głosów, że po ostatniej porażce Filipińczyk powinien zakończyć karierę. Jednak sam zawodnik nie miał takiego zamiaru, co więcej, nawet jeśli przegra z Riosem będzie dalej rywalizował w ringu.
- Jestem pewny siebie i wierzę w zwycięstwo, ale nie mam zamiaru kończyć kariery, jak przegram. Boks mam we krwi. Sprawia mi przyjemność i chcę dawać dobre walki dla moich fanów - powiedział.
- To jeden z najważniejszych pojedynków w mojej karierze, bo chcę udowodnić kibicom i całemu światu, że nadal mogę rywalizować na najwyższym poziomie z czołowymi pięściarzami - podkreśla "Pac Man".
- Zamierzam wygrać. Fakt, że przegrałem dwa ostatnie starcia nie ma na mniej negatywnego wpływu. W boksie czasem się wygrywa, a czasem przegrywa - tłumaczy.
Konfrontacja z Riosem będzie dla Pacquiao pierwszym pojedynkiem poza granicami USA od 2006 roku, kiedy na Filipinach wypunktował Oscara Lariosa. Stawką listopadowego starcia w chińskim Makau będzie wakujący pas WBO International w wadze półśredniej.